Ten dzień mogę chyba zaliczyć do jednego z gorszych. Pomijając fakt, że na środku chodnika zbierałam zakupy, bo moi "przyjaciele" ze szkoły uznali, że śmietana, płatki i kukurydza na chodniku będą tworzyły idealnie współgrającą kompozycję. Pomijając również fakt, że jakiś obcy typ, którego nie znam pisze do mnie i nazywa mnie "złotkiem". Pomijając oczywiście fakt, że ciotka rozgościła się chyba na dobre i w końcu trzeba będzie postraszyć ją piłą mechaniczną, żeby ruszyła swój tyłek z mojej kanapy.
Wracałam z tatą spod tego nieszczęsnego sklepu, wszystko było w porządku, nagle z sąsiedniego pasa, tuż przed nas wjechał kierowca niebieskiego forda. Tata, nie chcąc uderzyć w "kierowcę" skręcił szybko w lewo. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedna drobna rzecz. Zastanawiacie się co to? Już wam mówię - WIELKI SŁUP z sygnalizacją świetlną. Jedyne co pamiętam, to swój krzyk i uderzenie taty o kierownicę. Nagle poczułam ból w czaszce i zemdlałam.
"-Przykro nam, diagnoza jest potwierdzona. Pani córka jest chora na raka, nowotwór jest w zaawansowanym stadium i niewiele możemy zrobić... - lekarz pokiwał smutno głową i opuścił salę.
Mama usiadła na krześle obok mnie i wtuliła się w moją rękę. Zaczęła płakać i błagać Boga, żeby to okazało się tylko snem, koszmarem.
Nie docierało do mnie, że mogę umrzeć za kilka miesięcy. Że wszystko co kocham i wszystko czego nienawidzę, opuści mnie, a ja pójdę... Nawet nie wiem gdzie! W Boga i "Niebo" nie wierzę. Więc gdzie trafię? Będę latała między żywymi ludźmi na Ziemi? "
-DOKTORZE! - ten głos rozpoznam zawsze - Chyba się obudziła!
Powoli otwierałam powieki, próbując przyzwyczaić się do jasności panującej w pomieszczeniu, dominacja białego koloru nie pomagała mi. W końcu zobaczyłam mamę stojącą przy moim łóżku, obok niej ciocię, Irmę i Mel. Po drugiej stronie łóżka stał dosyć młody mężczyzna, z długimi blond włosami i zielonymi oczami. Ubrany był w kitel, a na szyi miał zawieszony stetoskop.
-Mayu, jak się czujesz? - spytał lekarz. Skąd wiem, że to lekarz? Zgaduję.
-Dobrze - powiedziałam podnosząc się na rękach i opierając się wygodnie na łóżku
-Córciu moja - papa usiadła na łóżku i przytuliła się do mnie, chciałam odwzajemnić uścisk, ale poczułam nagły ból w dolnej części kręgosłupa i prawej nodze i syknęłam z bólu - Przepraszam - mama odskoczyła jak poparzona ode mnie
-Co mi się stało? - spytałam odganiając ból
-Razem z tatą mieliście wypadek samochodowy - ciocia wreszcie się odezwała. Czyli tamto to był tylko okropny sen...
-Co z tatą? - zmartwiłam się, bardzo kochałam tatę i nie przeżyłabym, gdyby coś mu się stało. Tym bardziej z mojej winy, bo to ja zadzwoniłam do niego, by po mnie przyjechał do sklepu.
-Spokojnie - mama uśmiechnęła się - Z tatą wszystko w porządku, ma złamaną nogę, ale nic więcej, teraz śpi - Melania szarpnęła niepewnie mamę za rękaw i szepnęła jej coś na ucho, mama uśmiechnęła się - Melania pyta, czy może Cię przytulić
-Chodź mała - wyciągnęłam ręce w stronę siostry, ta zadowolona od razu przytuliła się do mnie. Trochę bolała mnie noga, ale zignorowałam to.
Spędziłam w szpitalu jeszcze kilka godzin. Moja noga jest "uwieziona" w gipsie, podobnie jak taty, z tą różnicą, że ja miałam w gipsie lewą nogę, a tata prawą.Przez 2 dni nie pójdę do szkoły. Właściwie, to cieszę się, że chociaż przez 2 dni nie będę musiała się użerać z tymi idiotami...
Od Nieznajomy:
Mam nadzieję, że nic poważnego Ci się nie stało podczas tego wypadku słońce ^-^
Wait! What! Co to ma znaczyć? Coś mi mówi, że moje życie chyba już nigdy nie będzie przypominać normalnego..
CZYTASZ
Why me?
Teen FictionMaya to 15 - letnia dziewczyna mieszkająca z siostrą - Mel i rodzicami w Kalifornii. Przeprowadzili się tu 2 lata temu z powodu problemów dziewczyny w starej szkole. Żaden z "kolegów" nastolatki nie wie co jej się przytrafiło. Maya pała ogromną miło...