Rozdział VI

85 7 0
                                    

Wróciłam do domu około dziewiętnastej, nieznajomy pisał jeszcze kilka razy, wszystkie wiadomości ignorowałam.Myślałam nawet o zmianie numeru, ale musiałam odłożyć to w czasie. 

Byłam bardzo zmęczona, więc wzięłam szybki prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka. Gdy tak leżałam, patrząc w sufit, usłyszałam pukanie w szybę. Powoli podniosłam się i kuśtykając na jednej nodze, otworzyłam okno. Oczywiście wszedł przez nie Oliver.

-Nawet nie wiesz jak tam piździ... - zamknął okno i zaczął pocierać swoją dłoń o drugą

-Nie wiem czy wiesz, ale w tym domu mamy coś takiego jak DRZWI WEJŚCIOWE!

-Nie złość się mała - zrobiłam naburmuszoną minę, nie lubię gdy mnie tak nazywa- Złość piękności szkodzi

-Czyli wychodzi na to, że ciągle zła chodzę - Z pomocą kuli podeszłam do łóżka i usiadłam na nim.

-Jak to się stało? - spytał Oliver wskazując na gips. Opowiedziałam mu wszystko co pamiętam. Nawet ten głupi sen ze szpitala. Gdy skończyłam opowiadać drzwi mojego pokoju się uchyliły i stanęła w nich mama.

-Maya, nie uwierzysz - wyglądała na bardzo szczęśliwą

-Wygraliśmy w totka?

-Nie - uśmiechnęła się. Podeszła bliżej łóżka i cicho wyszeptała - za 3 dni ciotka i Irma wracają do siebie

-Wreszcie - prawie krzyknęłam i uśmiechnęłam się do siebie. Mama opuściła pokój zostawiając mnie samą z Oliverem. 

-Film? - spytał chłopak włączając laptopa

-Ok, ale ty wybierasz, bo ja nie mam siły - ułożyłam się wygodnie na łóżku i przytuliłam do misia. Po chwili dołączył do mnie Oliver. Nie dałam rady obejrzeć całego filmu, usnęłam w połowie. 

Gdy się obudziłam była 9:26. W pokoju nie było Olivera, pewnie jest w szkole. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej białą koszulkę z napisem "I have nothing to wear" do tego czarne spodnie z wysokim stanem i dziurami na kolanach i szary długi sweter. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Niedługo ciocia i Irma opuszczą nasz dom, cieszyłam się, ale właściwie, to przyzwyczaiłam się trochę do tej małej, pyskatej jędzy i ciotki, która wszędzie wpycha swój nos. Po śniadaniu postanowiłam trochę poczytać. Weszłam do swojego pokoju i stanęłam przed półką na książki. Dokładnie przeskanowałam każdą półkę, ale nie znalazłam tam nic ciekawego. Założyłam więc swoje air maxy, wzięłam torbę z garfildem i wyszłam z domu. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do chodzenia o kuli, więc wyglądałam pewnie trochę śmiesznie, ale miałam to gdzieś, mam ochotę poczytać i znajdę coś specjalnie dla mnie. 

Po dłuższej chwili dotarłam do księgarni. Od razu zauważyłam książkę, na którą polowałam od dłuższego czasu - "Gra o Tron" Georga R. R. Martina. Wzięłam ją i zaczęłam chodzić po księgarni w poszukiwaniu czegoś jeszcze. Znalazłam kolorowanki antystresowe, nigdy nie bawiłam się w tego typu rzeczy, ale czemu nie? Wzięłam 2 losowe i poszłam zapłacić. Wychodząc z księgarni poczułam ochotę na coś słodkiego. Weszłam do pierwszego marketu i kupiłam 2 czekolady i 3 paczki żelek. Co z tego, że zęby mi powypadają, a ja nie będę się mogła zmieścić w drzwiach? Phi! Wyszłam z marketu i skierowałam się w stronę przejścia dla pieszych. Schodząc z pasów, potknęłam się. W myślach liczyłam na to, że jakieś mega ciacho złapie mnie w ostatniej chwili. Oczywiście, nikt mnie nie złapał, a ja w ostatnim momencie wyciągnęłam ręce do przodu, aby nie złamać sobie nosa. Można mieć większego pecha? Tak Maya, można.

-Jaka kaleka, nawet chodzić nie umie! - znowu ten okropny, piskliwy głosik! Nicole. Spojrzałam w stronę, z której dobiegały głosy. Cała paczka Nate'a. Pewnie się zerwali ze szkoły..

-Nie widzicie, że ma nogę w gipsie? - zaraz co? Nate podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Wszyscy, łącznie ze mną patrzyli na niego jak na kosmitę. - Też jej nie lubię, ale kurwa, serio? Pewnie ma problem z chodzeniem z tym chujostwem na nodze... - usłyszałam jego głos, gdy się oddalali. To było dziwne... Nate mi współczuje? Pewnie to tylko przez ten gips, sam mówi, że mnie nie lubi. Poczułam wibracje w kieszeni i wyciągnęłam telefon.

Od Nieznany numer:

Co ty im zrobiłaś, że cię aż tak nie lubią? :c 

Zablokowałam telefon i ruszyłam w kierunku domu.  Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, otworzyłam czekoladę i zaczęłam czytać książkę. Kilka godzin później odwiedził mnie Oliver. Porozmawialiśmy trochę, zostawił mi notatki z dzisiejszych lekcji i wrócił do siebie. Udało mi się przekonać mamę, abym do końca tygodnia nie szła do szkoły. Zgodziła się, ale pod warunkiem, ze nadrobię wszystko.

Do wieczora siedziałam na laptopie i oglądałam serial, który niedawno wpadł mi w oko - iZombie. Około dwudziestej trzeciej położyłam się spać. 

Why me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz