Rozdział XI

71 8 0
                                    

Co to ma znaczyć? Nie znam go. Nie zastanawiając się ani chwili, odepchnęłam Dave'a od siebie.
-Co to miało być? - spytałam z wyrzutem
-Emm- chłopak podrapał się po karku - kocham Cię ok? Zakręciłaś mi w głowie...
-Dave, znamy się BARDZO krótko...
-Ale zdążyłem się w tobie zakochać. Jesteś dla mnie ważna. - złapał moją dłoń ale szybko ją zabrałam.
-To za szybko. Poza tym myślę że już powinieneś iść... Przepraszam - chłopak bez słowa wyszedł z pokoju. Słyszałam jeszcze kroki na schodach i w korytarzu, a potem trzaśnięcie drzwi. Spojrzałam na zegarek. Jeżeli się pośpieszę, zdążę na drugą lekcję. Szybko weszłam do łazienki. Umylam twarz, rozczesalam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Miałam na sobie białą koszulkę z nadrukiem bananów, do tego czarną bluzę i czarne spodnie z wysokim stanem. Wzięłam torbę z książkami i telefon i wyszłam z domu. Do szkoły doszłam w połowie pierwszej przerwy.
-Kogo mu tu mamy? - myślałam, że na dzisiaj dadzą mi spokój. Nie odwróciłam się w ich stronę, po prostu odeszłam stamtąd. Niestety ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do tyłu z takim impetem, że upadłam na podłogę. Nagle wszystkie rozmowy na korytarzu ucichły, a wszyscy spojrzeli w moim kierunku.
-Czego się gapicie?! -ryknął Nate- dziwki nie widzieliście?! - jak na zawołanie wszyscy zaczęli kontynuować przerwane czynności. Nikt nie miał zamiaru przerwać Nate'owi. Wszyscy się to bali. W tym ja.

Ale pomimo strachu, czułam do niego coś jeszcze. Ten najgorszy chłopak w całej szkole, który nienawidzi mnie i uprzykrza mi życie. On nie wie o mnie nic. A ja i nim prawie wszystko :
-Urodził się 19 marca
-Jego ulubiony kolor to czarny
-Ma niebieskie oczy
-Nienawidzi kawy
-Tak samo jak nienawidzi swojego ojca
-Zaczął grać w kosza w podstawówce, aby mama była z niego dumna
-Jego koszulka ma nr 5, bo to jego ulubiony numer
-Kocha wodę o smaku limonki
-Jego ulubione zwierzę to pająk
-Ma w domu tarantule
-Nie lubi kotów
-Jego numer szafki to 192
-Uwielbia grać w fifę
-Po szkole chce zostać sławnym koszykarzem
-Jest dobry z matmy, ale to ukrywa
-Nie kocha swojej obecnej dziewczyny. Mówił, że jest z nią, bo jest dobra w łóżku. (Btw. Nate ma 17 lat jak coś )
-Jego ulubiona postać w Lolu to Zed
-Wstaje o 5, bo ponad godzinę układa włosy, które są piękne *-*
-Ma iPhone'a 6s
-Nienawidzi Samsunga
-Mieszka na Pool Street 13/2a
-Jego młodsze siostra jest rok starsza od Mel
Mogłabym tak wymieniać jeszcze ze 100 punktów...

Łzy napłynęły mi do oczu. ON nazwał mnie... Dziwką...
-Tak, dobrze słyszałaś, jesteś zwykłą szmatą! - Czego Nicole ode mnie chce... Nic jej nie zrobiłam.
-Nie płacz dziecinko. Zaprowadzimy Cię do domu, pod latarnię.
-Ktoś w ogóle się zatrzyma ? - Shawn'owi  nie wystarczy, że oblał mnie wodą z kałuży?!
-Teraz spierdalaj - Nate zabrał mi torbę i rzucił ją w kont korytarza
-Aport suko - Stella uśmiechnięta stała przytulona do Shawn'a.

A ja nadal leżała na środku korytarza. Sama, pomimo tego, że na korytarzu było z 200 osób, nikt nie był ze mną.
Jakie to jest okropne, że wydaje Ci się, że masz kilku znajomych, może nawet kolegów, ale gdy przyjdzie co do czego, nie ma nikogo.
Sam, znamy się trochę czasu, często siedzimy razem na lekcjach i gadamy na przerwach. Teraz? Stoi oparta o szafki i przygląda się tej scenie.
Kolejna osoba? Proszę - Dave.  Kilkanaście minut temu wyznawał mi miłość. Teraz przechodzi obojętnie obok mnie.
Następny jest Mike, siedzimy razem na chemii, rok temu byliśmy nawet "prawie" przyjaciółmi, teraz rozmawia z kumplami co jakiś czas zerkając na mnie.
Tak minęło mnie, lub zignorował 10 osób.  Czekałam na jedną. Mojego wybawiciela. Nie widziałam go, zawsze gdy potrzebuję go najbardziej, jego nie ma. Rozglądałam się po tym cholernym korytarzu przez dobre kilkadziesiąt sekund.

-Czego się tak rozgladasz? - Nate pochylił się nade mną. - nikogo nie obchodzisz - wyszeptał mi do ucha - A teraz może łaskawie ruszysz swoją dupę, bo wkurwiasz wszystkich dookoła.
Podniosłam się z podłogi i ruszyłam w kierunku mojej torby. Słyszałam za sobą głośne śmiechy,  przez które łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Zabrałam torbę i wybiegłam ze szkoły. Do domu dotarłam kilka minut później. Wpadłam do niego jak burza i popędziłam do swojego pokoju. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Po chwili usłyszałam charakterystyczne tupanie po podłodze i do pomieszczenia weszła Hope. Uśmiechnęłam się do niej i posadzilam ją na łóżku.
-Dlaczego oni mnie nienawidzą?  - Nie jest ze mną dobrze, jeżeli rozmawiam z psem? - Dlaczego ON mnie nienawidzi? - znowu zaczęłam płakać -Ja... On... no bo... chyba bo kocham -dodałam szeptem.

Usłyszałam pukanie w szybę odwróciłam się w stronę okna i zobaczyłam Olivera. Szybko otworzyłam okno i wpuściłam to do środka.
-Debilu, przecież pada, mogłeś spaść i się zabić!!- krzyknelam gdy tylko zamknęłam okno
-Zawsze tędy wchodzę, co jest?
-Nic. Po prostu jakbyś spadł...
-To nie dałabyś rady, bo mnie kochasz? - Przytulil mnie - wiem to
-Ta, mhm
-Dlatego teraz mi powiesz, dlaczego moja slicznotka płakała

Usiadłam na łóżku, a Oliver zrobił to samo.

Mam sporo do opowiadania...

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Znowu przepraszam za błędy, pisane na telefonie :*

Why me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz