Rozdział 4

53 0 0
                                    

Luke POV's

Miłość? Ona istnieje, pojawia się w Tobie tak nagle, nie wiadomo skąd, wypełnia całego ciebie, Twoje ciało, duszę i pochłania w całości wszystkie myśli. Nagle wszystko zaczyna mieć sens, odkrywasz go nawet w najmniejszych rzeczach dnia codziennego, potrafisz się tym cieszyć jak jakiś bachor. Wszystkie twoje zmysły reagują 100 razy mocniej, sam widok ukochanej osoby wywołuje ciarki, głos tej osoby jest ulubioną melodią, nic nie potrafi zastąpić Ci jej dotyku, nagle twoim ulubionym kolorem staje się kolor jej oczu, w które możesz wpatrywać się godzinami, a i tak nie masz ich dość. Gdy kochasz robisz wszystko z myślą o jednej osobie, wstajesz rano, zasypiasz, nie myślisz wtedy o sobie tylko o niej co ona robi w tym czasie - o czym myśli, co czuję. Kiedy jestem przy niej nic nie ma znaczenia, liczy się tylko ONA, jej szczęście, widok jej uśmiechu, który sprawia że wręcz odpływam. Miłość jest piękna, ale też bardzo krucha, potrzeba na nią dużo czasu i cierpliwości. Każdy mówi, że miłość jest najlepszą rzeczą jaka je spotkała.. może i mają rację, ale co z tego jeśli ona pomimo twoich starań nie potrafi pojąć że kocham tylko ją. Jest jedną z najlepszych i najgorszych rzeczy które mnie spotkały. Zaraz, co? Kocham ją tak, ale czy wtedy siedziałbym tu w niedzielny wieczór w barze i pił już nie wiem którą butelkę?

- Brook podaj mi następną butelkę. - skierowałem głos w stronę znanego mi już dobrze barmana. Nie nazwał bym go przyjacielem, ale kumplem owszem.

- Stary może skończ już - powiedział. - pijesz tu już od wtorku, myślałem że chodzisz do szkoły?

- Jebać szkołę, a po za tym jeteś tu barmanem więc podaj mi te jebaną butelkę i się nie czepiaj bo wiesz kim jestem i nie chcesz ze mną zadrzeć jasne? - chłopak tylko podał mi butelkę alkoholu i odwrócił się. Wiem, że chciał mi w małym stopniu pomóc, ale ja jestem Luke Hemmings najlepszy kierowca i najtwardszy chłopak w mieście, nie będę się mu żalił.

- Wiedziałem, że cię tu zastanę. Tak samo jak wczoraj i przed wczoraj.. Aha, no i kurwa całe 5 dni. Ja pierdole chłopie serio? Pić w niedzielę? Dobrze nie wytrzeźwiałeś z wczoraj, tamta impreza Ci nie wystarczyła?

- Weź się kurwa zamknij i siadaj, ja stawiam. - poklepałem miejsce obok mnie, wypijając prawie pół butelki trunku.

- Człowieku nie ma żadnego chlania! - podszedł i wyrwał mi flaszkę. - Mam dość przychodzenia tu po ciebie każdej nocy!

- To nie przychodź, proste okej?

- Nie okej. Luke popatrz na siebie, kiedy ty ostatnio widziałeś maszynkę do golenia? - wzruszyłem tylko ramionami - Słuchaj wiem, że ty i Kass.. no cóż, zerwaliście, ale nie możesz robić z siebie wraku człowieka bo to cię zniszczy. Nie ona czy nawet wasza miłość lecz ty sam przez te swoje pijaństwo i olewanie przyjaciół. W niczym Ci to nie pomoże, każdy z nas próbował wyciągnąć cię z dołka, ja nawet cię rozumiem. Wiesz co się stało po jej odejściu.. też tylko się upijałem i ruchałem wszystko co się rusza - zaśmiałem się pod nosem na wspomnienie naszych imprez z przed lat. - ale zrozumiałem, że to gówno warte i muszę ruszyć na przód bo jeśli cały czas będę patrzył wstecz to i tak zostanę w martwym punkcie tak jak ty teraz. Więc rusz tą swoją dupę do samochodu bo jedziemy do domu. Jeśli masz zamiar zostać to wyobraź sobie siebie za 10 lat - gruby, łysy, bez zębów i do tego sam. - on niestety ma rację. Wstałem z krzesła mało co się nie przewracając, musiałem dziś naprawdę dużo wypić bo sam nie mogę stanąć na nogi, tylko dzięki Ashtonowi moje ciało jakoś pełznie do jego BMW.

*

Droga do domu minęła w ciszy, żaden z nas się nie odezwał. Irwin zatrzymał się przy naszym mieszkaniu które mam z chłopakami, pomógł mi również wejść do niego i do mojego pokoju jeśli można go to nazwać bo teraz wszędzie walają się puste puszki od piwa i pudełka po pizzy.

Deadpool / 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz