Chce mi się spać, ale wciąż ślepię w ekran komputera. Boję się zasnąć, bo nie chcę rozpoczynać jeszcze środy. Jednak znajduję w tym przesiadywaniu coś miłego. Oprócz strachu przed jutrem, o tej godzinie na nogach trzyma mnie jeszcze moja miłość do ciszy, ciemności i skromności, jaką jest noc.
Lubię pisać nocą. Patrzeć w gwiazdy, przez do połowy zsuniętą roletę, jakby były czymś zakazanym i chciały się przede mną ukryć. Czuć, że po zgaszeniu światła nastąpi całkowita ciemność i zostanę sam na sam z mrokiem i księżycem. Liczyć uderzenia zegara, wybijający kolejno północ, pierwszą, drugą, aż do momentu, gdy usnę.
Swoją miłą pogaduchę z nocą rozpoczynam blisko, gdy wyłączę laptopa i ostatecznie przesłucham wszystkie swoje ulubione piosenki, dla zabicia czasu. Nie zawsze mam ochotę na rozmowy z nią. Czasem czuję się przytłoczona blaskiem zza okna i unikam spoglądania w tym kierunku. Noc często mnie nie rozumie i wydaje mi się, że nawet nie chce. Nie lubię jej się tłumaczyć, dlaczego ostatnio zaniedbuję swoje obowiązki i udaję szczęśliwą. Czasem też się do mnie nie odezwie, dając mi znak, że pierwsza mam zacząć rozmowę. Jest samolubna. Ale piękna. Ludzie mało uwagi poświęcają nocy. Przeznaczają ją tylko na sen. Większe znaczenie ma dla nich dzień, jasność, ćwierk ptaków i poranna rosa. Nużą mnie te rzeczy. W świetle dnia muszę być odpowiednio ubrana, uczesana, trochę poważna i formalna. Przystosowana do otoczenia. Nocą, gdy nieboskłon zalewa głęboki grafit i nikt mnie nie widzi, mogę robić, mówić, co mi się podoba. Chociaż z tym drugim, może być problem, bo wolę nie budzić całego domu.
Noc i ja jesteśmy podobne, a nawet takie same.
Dopełniamy się. Wyjątkowość nocy, moim zdaniem polega na jej skromności i anonimowości. To ona też zabiera wszystkie smutki dnia i chowa między konstelacje. Nie woła o uwagę, daje nam ukojenie, pozwala na chwilę słabości i marzeń. Podsumowuje nasze dobre i złe uczynki.
Zachwycająca przestrzeń, między gwiazdozbiorami.
Tyle mam jej dzisiaj do opowiedzenia.
Ale za kwadrans wybije godzina druga i jestem trochę senna. Siedzę w dużym pokoju, przy zaświeconym świetle, chociaż nie jest mi potrzebne, bo w końcu jarzący się ekran laptopa mi wystarcza. A jednak nie chcę sięgać ręką do wyłącznika. Coś mnie blokuje. Nie chodzi mi tu o moje lenistwo, tylko raczej - strach? Lęk, przed spotkaniem z ciemnością. Słyszę jakieś dźwięki z sypialni rodziców, które mogą oznaczać, że mama, jak zwykle w środku nocy wychodzi do łazienki. Bardzo nie lubi, gdy siedzę do późna. W związku z tym, jestem zmuszona przenieść się do siebie, przełamać blokadę i zgasić w końcu światło. W międzyczasie ustawiłam sobie w telefonie kilka budzików, od godziny czwartej trzydzieści, co pięć minut, aż do piątej rano. Kalkuluję szybko, na jakie przedmioty znów się nie nauczyłam i cicho przemierzam kuchnię, by dostać się do swojego pokoju. Chwilę się gramolę, ale wreszcie zasiadam wygodnie i zakopuję się z laptopem w puchową kołdrę. Pachniała proszkiem do prania, który zawsze kupuje mama - bardzo przyjemnie. Nagle uczucie senności, sprzed kilku minut, dosłownie zniknęło. Wracam wówczas do błogich rozmyślań.
Czasami, siedząc na łóżku i wpatrując się w sufit potrafię rozmarzyć się na długo, a kiedy się ocknę, zapominam, o czym przed chwilą myślałam. Teraz jednak skupiam się na tym, co piszę, dlatego nie uciekam głową do innego wymiaru. Mam nieopisaną ochotę odsunąć rolety i obejrzeć dzisiejsze spotkanie gwiazd, ale ten proces wymaga pociągnięcia za sznurek, czemu towarzyszy okropne skrzypienie. Z bólem serca muszę oprzeć się tej oskomie. Nic więcej nie mogę dodać, a noc nie chce mnie dziś słuchać. Pozostaje mi wyłączyć laptopa, zawinąć się w kołdrę, jak naleśnik i wsłuchiwać się w taniec styczniowego wiatru, szumiącego za oknem.
Do zobaczenia nocy.
***
Jutro next
CZYTASZ
'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack
FanfictionPRZERWANE ❌ Jak potoczą się losy osiemnastolatki, która pewnej uroczej nocy zawisła na siatce i została ocalona przez śmierdzącego cygarami rockmena? Czy właśnie taki obrót wydarzeń da jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Wszystko to był jedynie...