V

289 28 8
                                    

   Czwartek, czyli dzień koncertu na który wybieram się z Sami. Wahałam się, czy mówić rodzicom prawdę. Może by mi pozwolili iść, jednak ostatecznie znów skłamałam, że nocuję u cioci. Zastanawia mnie, dlaczego wciąż tak łatwo łykają tę samą śpiewkę. Cara nie odpływaj myślami daleko! Nie ma na to czasu. Za pół godziny miałam się widzieć z przyjaciółką, więc szybko spakowałam do torebki telefon, słuchawki oraz bilet. Myślałam aby wziąć też portfel, ale wydało mi się to zbyt ryzykowne, jak na tak sporą imprezę. Nie wiem nawet kiedy, ale z ówczesnych trzydziestu minut zrobiło się piętnaście, czyli najwyższa pora, żeby wybyć z domu. Ubrana w zwykły czarny T-Shirt, dżinsowe spodenki o wysokim stanie z dziurami oraz czarne, lekko poprzecierane na czubkach conversy, jak zwykle bez słowa opuściłam mieszkanie. Była już połowa czerwca, więc noce robiły się coraz cieplejsze, z tego tytułu nie wzięłam bluzy, którą przygotowałam wcześniej do wyjścia. Jako że jest to rockowy koncert stwierdziłam, iż na mojej szyi zawiśnie rzemykowy naszyjnik przylegający do karku, ze srebrną przewieszką, na której pisało Fuck Pop Let's Rock! oraz nieśmiertelnik, a na nadgarstki zarzuciłam jakieś bransoletki i jedną gumkę do włosów.

Na przystanku siedziałam niespełna dwie minuty zanim pojawiła się rozradowana Samantha, ubrana w czarną koszulkę z logiem Black Veil Brides i szorty o tym samym kolorze. Na nogach miała wysokie bordowe glany na piętnaście dziurek, a włosy, jak zawsze rozpuszczone i lekko rozczochrane. Ona w przeciwieństwie do mnie wzięła ze sobą kurtkę. W tym momencie żałowałam, że nie zabrałam tej bluzy, ponieważ nie było wcale aż tak ciepło. Nagle wiatr zerwał się w najgorszym momencie, kiedy już drżałam z zimna i pogorszył sytuację, sprawiając że włosy stanęły mi dęba. Sami chciała mi dać swoją kurtkę, gdy tylko zobaczyła, że marznę, ale za nic w życiu nie pozwoliłabym jej wystawiać się na taki chłód, zwłaszcza, że niedawno była przeziębiona. Wcisnęłam jej siłą na plecy skórzaną ramoneskę i kazałam się nie martwić. W chwili, nieco dziwnej ciszy czekałyśmy na autobus, którym miałyśmy dojechać na Aleję Gwiazd, skąd dzieli nas tylko kilkanaście minut drogi pieszo. Koncert miał się odbyć na arenie, którą pamiętam jeszcze z występu Falling In Reverse. Miłe wspomnienia uderzyły do mojej głowy, przez co bardziej entuzjastycznie spojrzałam na noc, którą miałyśmy spędzić na słuchaniu zespołu, którego wokalisty nienawidzę. Poświęcam się dla Samanthy, ponieważ mnie o to prosiła, a jej nigdy w życiu nie odmówię, chyba że proponuje mi coś naprawdę głupiego. Mimo iż wspominałam wcześniej, że jest bardziej poukładana ode mnie, chodziło mi o kulturę osobistą. Chyba nigdy natomiast nie dowiem się, co tak naprawdę siedzi w głowie tej dziewczyny. 

   Koncert miał się rozpocząć o godzinie 21:30 i trwać do 23. My siedzimy wciąż na tym przystanku i czekamy na autobus, który spóźnia się już prawie dziesięć minut. O dwudziestej pierwszej powinnyśmy zmierzać już na arenę. Mi nie zależy, żeby być tam punktualnie, jednak Sami chce zająć miejsce zaraz pod sceną. Dlatego denerwowała się faktem, że jesteśmy dziesięć minut w plecy, czyli nie tak, jak zakładał plan. Samantha ma to do siebie, że nie potrafi pogodzić się z tym, iż czasem coś nie idzie po jej myśli. Takie jest życie - jeśli nie ma przeszkód, nie ma zabawy. 

Autobus raczył się wreszcie pojawić. Wsiadłyśmy, a raczej Sam wepchnęła mnie do pojazdu, po czym sama wparowała do środka, omal mnie nie zadeptując. Nieustannie spoglądała na zegarek. Tak się w niego wpatrywała, jakby liczyła każdą sekundę. Zawsze gdy to robiła, śmiałam się pod nosem, jednak starałam się kontrolować, ze względu na jej niekiedy wybuchową naturę, która najczęściej ujawnia się właśnie w takich momentach. Ja przywykłam już, że zawsze coś chce mi pokrzyżować plany. W końcu przestałam się w cokolwiek angażować, zdając sobie sprawę, iż i tak się to nie powiedzie. Nigdy nie miałam pomysłu na siebie, wiedziałam tylko, że lubię śpiewać i pisać teksty. Nie wiązałam z tym w żaden sposób mojej przyszłości, chociaż, gdyby ktoś się mnie o nią zapytał, odpowiedź brnęłaby raczej w stronę branży muzycznej. Chciałabym się tylko nauczyć grać na pianinie, bym mogła sama sobie akompaniować. Piękne dźwięki wydaje z siebie, równie dostojnie wyglądający instrument. Zawsze mnie fascynował, zauroczona grą na pianinie byłam już od najmłodszych lat, gdy dziadek po raz pierwszy dla mnie zagrał. Był to zarazem ostatni jego koncert. Tydzień później zmarł. 

'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz