VIII

223 25 4
                                    

***Mam jazdę na The Pretty Reckless, więc pewnie i w następnych rozdziałach będą na początku***

   Siedząc przy oknie, wpatrywałam się w niezliczoną armię gwiazd porozrzucanych po grafitowym niebie. W szybie odbijało się światło z wnętrza busa, które sprawiało, że widziałam swoją twarz odzwierciedloną na szkle. Przyjrzałam się moim oczom. Wciąż są opuchnięte od płaczu. Rozmazany tusz do rzęs zdążył już wyschnąć przez co pokruszył się i opadł na policzki. Uniosłam rękę na wysokość powiek i jednym ruchem przetarłam je, zabierając resztki czarnego cienia i wcześniej wymienionej maskary. Zaczął mnie nużyć i sen. Jeszcze raz przejechałam rękoma po twarzy, próbując pobudzić się trochę do życia. Ciekawa jestem, czy dobrze zaśpiewałam. Moja głowa uciekła do tamtej strasznej nocy. Nie chcę więcej sobie o tym przypominać.  Oparłam głowę o szybę i przymknęłam na chwilę powieki. Odtworzyłam w myślach Seven Nation Army, wybijając rytm perkusji palcem na oknie.  

Nagle poczułam jak skórzana posadzka zapada się pod ciężarem czyjejś osoby obok mnie. Niechętnie zmusiłam swoje oczy do pobudki i zwróciłam głowę w kierunku zakłócającej mój spokój persony. Ujrzałam burzę  czarnych włosów. Pierwsze co pomyślałam to CC, jednak przyjrzałam się nieco bliżej i dostrzegłam rysy twarzy Biersacka. Siedział z łokciami opartymi o blat, znajdujący się między równolegle do siebie osadzonymi, obitymi spiżową skórą fotelami. Odkaszlnęłam wymownie, na co otrzymałam zwykły zlew ze strony Dennisa (Pe...xd). Skoro nie zamierzał się odezwać, ja postanowiłam również wrócić do swojego "zajęcia" i zignorować jego obecność. Sięgnęłam ręką po torbę przewieszoną przez oparcie siedziska i wyjęłam z niej telefon. Podświetliwszy ekran, urządzenie pokazało godzinę 02:15. Westchnęłam cicho i na powrót zamknęłam oczy, pozwalając zabrać mnie Morfeuszowi w swoje objęcia. Słyszałam w tle jakieś krzyki. Przypominały one kłótnię Asha i CC'ego. Można więc stwierdzić, że reszta z wyjątkiem Andy'ego poszła już spać. Nie przejęłam się zbytnio hałasem i  oddałam grawitacji. O dziwo moja głowa spotkała się z czymś miększym niż szkło. Wtem autobus gwałtownie zahamował. Moje ciało mimowolnie poderwało się i niemalże przeleciało na siedzenia naprzeciw, jednak czyjeś dłonie szczęśliwie temu zapobiegły. Wytrzeszczyłam oczy, po czym zwróciłam wzrok w stronę wybawcy. Kogo mogłam się spodziewać, skoro tylko jedna osoba siedzi tu ze mną od blisko dziesięciu minut? Andy objął mnie w talii jedną ręką, zaś drugą oparł się o blat abyśmy obydwoje nie przelecieli do przodu. Spojrzałam przed siebie. Nagle przyszedł do nas kierowca. Obydwoje zamarliśmy. Skoro on tu jest, to kto kieruje? 

- Co jest? - zapytał spokojnie Andy, usadziwszy mnie z powrotem na miejscu. 

- CC się znów uparł.

- Ja pierdole, ostatnio prawie nas nie zabił - westchnął zrezygnowany - Ash z nim jest? - dodał. Kierowca kiwnął twierdząco głową. Czarnowłosy przejechał dłonią po twarzy i bezsilnie opadł na oparcie.

- O co chodzi? - spytałam. 

- Chirstian ma ból dupy, bo nie pozwalamy mu prowadzić. 

- Dlaczego nie? - uniosłam jedną brew. 

- A jak myślisz, po co Felix tu jest? - skwitował szorstko - Poza tym, jest strasznie...nieokiełznany - przewrócił oczami, jakby wątpił, czy użył dobrego słowa. Wiedziałam, że cisnął mu się na usta bardziej dosadny epitet. 

- Więc dlaczego jest za kółkiem? Nie rozumiem - kontynuowałam serię pytań.  Miałam wrażenie, że Andy zaraz się wścieknie. O dziwo wciąż zdawał się być opanowany - Kiedy CC wpadnie na jakiś "niesamowity" pomysł, musi go zrealizować - oznajmił z nutą ironii w głosie - Ale myślę, że po prostu chciał się przed tobą popisać - zakończywszy monolog, wrócił do podpierania się o blat, jak wcześniej. 

'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz