Ja go już nie kocham. Kochałam kiedyś. Moje serce było wtedy naiwne, chociaż teraz wydaje się być jeszcze bardziej. Nie żywię już żadnych głębszych uczuć do Nathana, ale czuję, że w pewnym momencie rozkruszył skorupę, która na nim (sercu) ciążyła.
Spojrzałam w końcu na niego. On również zawiesił swój wzrok na mnie. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz długo nie padło z nich nawet słowo.
- To co się stało...- przełamałam się w końcu - było błędem. - Nathan zaśmiał się pod nosem i opadł bezsilnie na kanapę.
- Więc, dlaczego mi nie odmówiłaś? - spytał patrząc w przeciwną stronę. Skamieniałam na chwilę. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, milcząc.
- Odpowiedz - poderwał się z miejsca łapiąc mnie za nadgarstek. Przestraszyłam się. Przez to znów nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Zamiast tego patrzyłam na niego błagalnie, by puścił moją rękę. Nie wydawało mi się jednak, żeby on zamierzał to zrobić - To boli - syknęłam. Kiedy zorientował się, że coraz mocniej ściska mój nadgarstek, natychmiastowo go puścił. Szybko przyciągnęłam dłoń do siebie i zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsce. Nastała cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Nathan, jesteś dla mnie bardzo ważnym przyjacielem - powiedziałam z powagą. Kątem oka widziałam, że jego mina zrzedła, kiedy to usłyszał. Nie miałam pojęcia, że po tylu latach, to ja go odrzucę.
- Rozumiem. Przepraszam - zwrócił się do mnie. Wzdrygnęłam się, kiedy spojrzał mi prosto w oczy - Zapomnijmy o tym. Przyjaźń? - spytał szeroko się uśmiechając. Bez wahania przytaknęłam. Przytulił mnie, na co również nie miałam nic przeciwko. Kiedy emocje opadły i wszystko sobie wyjaśniliśmy, zegar wybił godzinę dwudziestą. Wspominałam już, że ostatniej nocy nie spałam? Zaczęłam ziewać, a powieki kleiły się do siebie niemiłosiernie. Nathan zauważywszy to zaproponował mi, żebym się po prostu przespała. Skorzystałam z sugestii i podążyłam za nim na górę. Szliśmy wzdłuż dłuższego korytarza. Niestety wspomnienia przeszyły mnie bezlitośnie. Zdawało mi się, jakby nie miał końca. Nagle poczułam jak w coś uderzam. Otrząsnęłam się ze zbędnych myśli i odsunęłam od obiektu kolizji, a był nim Nathan, który patrzył na mnie z rozbawioną miną.
- O czym się tak rozmarzyłaś?
- Nie ważne - zbyłam pytanie, siląc się na uśmiech. Ostatecznie wyglądałam pewnie jakbym zjadła cytrynę. Nathan obdarował mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale je również spławiłam. Nie miałam ochoty na rozmowę o przeszłości.
W końcu doszliśmy do pokoju, którym była garderoba. Nathan podał mi jakieś ubrania i objaśnił, gdzie jest łazienka. Udałam się tam więc i według instrukcji trafiłam do ów pomieszczenia. Zamknęłam drzwi i odkręciłam kurek w wannie. Usiadłam na jej krawędzi patrząc, jak woda zaczyna napełniać powoli obwód. Moją uwagę odwrócił dzwoniący telefon. Dźwięk dochodził zza drzwi.
- Cara, ktoś do ciebie dzwoni - usłyszałam Nathana pukającego do łazienki. Otworzyłam je szybko i odparłam - Dzięki - po czym zabrałam mu z ręki moją własność i już w progu odebrałam połączenie.
- Halo?
- Czy rozmawiam może z Carą - w słuchawce poznałam męski, niski głos. Był wręcz zbyt znajomy.
- Tak...A-Ash? - spytałam niemrawo. Usłyszałam śmiech mężczyzny.
- No no, pamiętasz - utwierdził mnie w przekonaniu basista. Byłam zdziwiona telefonem od Purdy'ego. W ogóle, to skąd on ma niby mój numer?! - Hej, jesteś tam? - wyrwał mnie z rozmyślań.
- Skąd masz ten numer? - wypaliłam bez namysłu.
- Menadżera się spytaj - odpowiedział szatańsko się przy tym śmiejąc - W każdym razie, gdzie teraz jesteś?
- Po co ci to?
- No coś taka trudna, co? - zaczął mruczeć mi do telefonu, przez co mimowolnie na usta wkradł mi się uśmiech. Spojrzałam tylko na Natha, który był widocznie zaciekawiony moją rozmową. Kiwnęłam głową na znak, że wszystko jest ok i zamknęłam drzwi, kontynuując tą dziwną rozmowę.
- Ben chce twój głos, kumasz mała? - zaczął. Uniosłam brwi w zdziwieniu, czego on oczywiście nie mógł zobaczyć, w każdym razie ponownie się mocno zdziwiłam słowami bruneta.
- I co, mam wszystko rzucić i do was przylecieć, bo Ben tego chce? - odparłam zirytowana.
- Dał ci wizytówkę. Miałaś mu dać znać, czy na to idziesz, czy nie - skwitował.
- Ale nie dałam wam numeru.
- Ben spisał numery rejestracji auta twojej ciotki - powiedział lekko ironicznym tonem. No fajnie, czyli już mnie śledzą.
- Który dziś dzień? - spytałam zakręcając kurek, widząc, że wanna jest już dostatecznie wypełniona wodą.
- Piątek.
- O kurwa! - zaklęłam. Jak to piątek? Ja miałam zaliczyć historię. Już przepadło. Jestem uziemiona.
- Ej, stało się coś? - spytał z troską. Wtedy przypomniałam sobie warunki, które stawiał mi Ben.
- Jest gdzieś tam niedaleko wasz menadżer? - również zapytałam. Ash mruknął twierdząco i powiedział, bym chwilę poczekała. Po minucie usłyszałam w słuchawce mniej znajomy, lecz wciąż rozpoznawalny głos zielonookiego.
- I jak? - spytał na powitanie.
- Zgadzam się - odparłam bez namysłu. Głupia byłam, że wcześniej tego nie powiedziałam.
- Oho i co się tak nagle zmieniło, kotku?
- Wszystko - mężczyzna zaśmiał się na moje słowa. Zapytał mnie o moje dane, więc wskazałam mu dom ciotki, który już - jak się przyznał - wcześniej odwiedził. Nie wierzę, że aż tak się fatygował. Przecież takim, jak ja takie rzeczy się nie przytrafiają. Jestem tylko zwykłą, niepopularną, nielubianą, dziewczyną, w dodatku brzydką. Kogo mogłam zainteresować na tyle, żeby nachodził dom mojej ciotki, aby móc się ze mną skontaktować i załatwiał mi problemy w szkole, ułatwiając mi ją skończyć? Czuję, że przyniesie mi to sporo innych kłopotów, ale kto by nie skorzystał, będą w takiej sytuacji, jak ja?
- Przyjadę po ciebie jutro. Nie martw się, załatwię wszystkie niejasności i wszelkie formalności - powiedział, a ja poczułam, że po raz pierwszy decyzja, którą podjęłam, może okazać się właściwa.
- Do jutra - odparłam. Usłyszałam to samo od niego, po czym się rozłączyłam. Po części uradowana i przerażona jutrem wskoczyłam do wanny, pozbywając się wcześniej ubrań. Spojrzałam na moje spodnie, rozdarte po spotkaniu z siatką i przypomniałam sobie całe zajście. Teraz nie wspominam go, jako coś złego. Jedynie nie marzyło mi się ponowne spotkanie z panem gwiazdą. Zostawiłam w spokoju rozmyślanie o jutrze, które zresztą może nie nadejść i zanurzyłam się po brodę w cieplutkiej wodzie, zamykając oczy.
***
Takie kiepskie coś...
Przykro mi, że musicie to czytać ;-;
Obiecuję następny będzie (chyba) lepszy!
Papa, kocham ♥
CZYTASZ
'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack
Fiksi PenggemarPRZERWANE ❌ Jak potoczą się losy osiemnastolatki, która pewnej uroczej nocy zawisła na siatce i została ocalona przez śmierdzącego cygarami rockmena? Czy właśnie taki obrót wydarzeń da jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Wszystko to był jedynie...