Nie umiałabym spojrzeć na siebie w lustrze i nie wytknąć sobie ani razu niczego, co jest we mnie niedoskonałe. Robię to zawsze. Na głos. W myślach. Obojętnie w jaki sposób, zawsze mam do tego skłonności. Ostatnio, kiedy tak sobie siedziałam i pisałam na laptopie za oknem dni z mego życia zabierał styczeń. Teraz kończy się powoli marzec, a dokładniej w ten piątek, ponieważ jest już po Świętach. Wróciłam do szkoły i witam kwiecień. Najbliższe dni jak zwykle będą jedną wielką nagonką i nieprzerwanym pasmem stresu oraz niewyspania. Zaniedbuję strasznie obowiązki, co jest u mnie normą. Bałagan w moim życiu sprawia, że chcę spakować walizki i wyjechać gdzieś, obojętnie gdzie, byle by nikt nie zaburzał mojego chorego spokoju, o który tak walczę. Chcę się kontrolować a nie mam silnej woli. Chcę być doskonała duchowo, jednak szaleje wewnątrz mnie jakaś nieopisana siła. Demoluje, przewraca wszystko do góry nogami, a na końcu śmieje się bezczelnie i obiera wzrokiem każdy milimetr mojego rozsypanego życia, by pozwolić poskładać mu się na nowo, po czym na powrót je rozpieprzyć.
Kończę osiemnaście lat. Niby taka dorosła, a jednak gdzieś w środku tego dojrzałego ciała mieszka bezbronne dziecko. Niesamodzielne i zagubione. Zamierzam do końca zmarnować sobie życie. Może właśnie gdy dojdzie do jakiejś tragedii, brutalna rzeczywistość, o której wciąż zapominam, da mi dobitnie o sobie znać i zakorzeni się na stałe? Sprawi, że przestanę być taka beztroska i zajmę się wreszcie przyszłością, która goni mnie zbyt szybko. Chociaż stojąc przed wyborem, wolę niepełnoletniość. Nie widzę siebie gdzieś poza domem, cieplutkim łóżkiem, samemu niezarobionymi pieniędzmi i wygodami, za które i tak nie muszę płacić. Mam wszystko pod nosem. Zaś wielki świat czeka otworem. Może czas pożegnać się z nocą i powiedzieć jej, że odchodzę? Tak. Tak będzie lepiej. Zniknę po cichu, niczym odciśnięty ślad na piasku, który zabiera delikatna, morska fala i pochłania w odmęty zabójczego oceanu. Dam się mu ponieść i odpłynę. Poznam dotąd mi nieznane. Nawet, jeśli mam zostawić wszystkich bez słowa. Musze się poskładać. Doświadczyć czegoś innego. Czegoś, co mnie ukształtuje. Znajdę na tym niebie swoją gwiazdę. Może poznam kogoś, z kim podzielę samotne noce i trudne chwile?
Teraz już wiem. Do matury zabiorę się za jakąś pracę dorywczą. Pół etatu wystarczy, aby zarobić na wynajem kawalerki - później poszukam jakiejś stałej pracy. Skończę szkołę, spakuję się do drobnej walizki i przypieczętuję ostatnie chwile zdjęciem nocnego nieba w ten dzień, w który wymknę się przez okno mojego ukochanego pokoju i powędruję. Po nowe życie i swoje marzenia. Wydaje mi się to po części melancholijne. Lubię swój pokój, kocham rodzinę, to miasto, ludzi i przyjaciół a zwłaszcza jedną najważniejszą osobę. Wyślę jej list, gdy już będę na miejscu. Tak będzie bezpieczniej. Poproszę ją również, aby nikomu nie mówiła. Wiem, że i tym razem, choć proszę o zbyt wiele, weprze mnie, wiedząc, że mam się dobrze. Jest moją siostrą, której nigdy nie miałam. Nie zdradzi mnie. Na pewno. Mimo wszystko jednak jest mi tak smutno. Odrzucę ten smutek.
***
Mało się dzieje, za co przepraszam, akcja niedługo się rozwinie ;)
Nadrabiam teraz wszystkie części.
CZYTASZ
'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack
FanfictionPRZERWANE ❌ Jak potoczą się losy osiemnastolatki, która pewnej uroczej nocy zawisła na siatce i została ocalona przez śmierdzącego cygarami rockmena? Czy właśnie taki obrót wydarzeń da jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Wszystko to był jedynie...