Chciałam wam bardzo podziękować za to, że byliście ze mną tyle czasu.
Kocham was.
Brak weny.
Przyjaciółka też sobie nie radzi.
Moje życie traci sens.
Żegnam.
Może kiedyś wrócę.
Denis penis ma się dobrze :*Nie no żarcik.
Śmieje się z was.
Nigdzie nie idem.
Na razie :)Jeszcze chwilę siedzieliśmy patrząc sobie w oczy. Nie rozumiem co się właśnie stało. Może nie znamy się długo, ale zdążyliśmy się już pokłócić.
A teraz co?
Siedzimy obok siebie już od dobrej chwili.
Sama się sobie dziwie, ale nie przeszkadza mi to.
Zapewne ta chwila trwała by dłużej gdyby ktoś nam nie przeszkodził.
A kim był ten ktoś?
Rzecz jasna, że był to Ash.
- Widzę, że już się pogodziliście.
- Spieprzaj Ash - warknął Andy odrywając ode mnie wzrok.
Postanowiłam się nie odzywać.
- Spokojnie Biersack. Przecież nic nie robię. A może wam w czymś przerwałem? - mówiąc to spojrzał mi w oczy.
- W niczym nam nie przerwałeś - powiedział spokojnie Andy.
- Doprawdy ? Wiec nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli porwę na chwile Carę?
- Rób co chcesz. Co mnie to obchodzi?
Nie powiem zabolało. Sama nie wiem czemu się tym przejmuję.
Przecież to Andy. To było jasne, że ta krótką chwila, która była miedzy nami nic nie zmieni.
- Chodź mała - powiedział i podszedł do mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i podążyłam w ślad za basistą. Coś skłoniło mnie jednak, żeby odwrócić się jeszcze raz w stronę Andy'ego. On również odprowadzał nas (wkurwionym) wzrokiem, ale kiedy napotkał mój, odwrócił twarz w przeciwnym kierunku. Znowu poczułam ukłucie. Czemu ktoś taki jak on miałby mnie niby zranić? Nie rozumiem tego...Po chwili byliśmy już daleko od busa.- Więc? - Ash stanął i odwrócił się do mnie, patrząc mi w oczy.
- Więc? - zawtórowałam mu zdezorientowana .
- Co tam się tak naprawdę stało?
- Nic szczególnego. Trochę się sprzeczaliśmy, ale wszystko się wyjaśniło - wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem. Wiedz, że Andy jest porywczy i najpierw robi, a potem myśli. Nie bierz wszystkiego do siebie.
- Nie biorę - uniosłam się nieco - Nie zachowuj się jak jego ojciec. Tłumaczysz mi jego zachowanie, ale tak naprawdę nie wiesz, jakie miał zamiary.
- Czyli cię jednak pocałował - skwitował z uśmiechem. Fajnie, sama się wkopałam.
-Nie! Nic takiego nie powiedziałam.
- Aha, czyli lubicie sobie siedzieć i patrzeć się na siebie w odległości pięciu milimetrów, rozumiem, dziwny fetysz - chłopak wyraźnie podsycał mój gniew.
- Przysięgam ci, stracę zaraz cierpliwość...Jeśli się przyznam, to odpuścisz na zawsze ten temat? - spytałam całkowicie poważnie. Przez chwilę Purdy również spoważniał.
- Spytam Denniska. Jak się wyprze, to okaże się, że miałaś po prostu halucynacje - zaczął się śmiać. Dosłownie po sekundzie przestał, bo wyczerpał mój limit cierpliwości.
- Klejnotów się pilnuje - powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Dobra odpuszczę sobie, tylko nie bij - wydukał kuląc się z bólu. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową "niewinnie", po czym ruszyłam w stronę busa. Dołączył do mnie też obolały Purdy. Szliśmy w ciszy. Wcale nie było niezręcznie, a nawet było miło.
Weszłam jak burza do busa i wydarłam się na całego, w sumie to nie obchodziło mnie co pomyślą - Nie obchodzi mnie, co wy zamierzacie zrobić, ja dzwonię po znajomą, ona mnie stąd zabierze - i zadzwoniłam...do ciotki.
***
Najkrótszy, oczywiście ten napisany przeze mnie (nie Momcia) chłam ;-;
Jakieś gunwnienko mi wyszło. Wiem. Nie ma weny. Pomogła mi momoi_chan__ chwała Ci kochanie za ten początek! <3
CZYTASZ
'𝙘𝙖𝙪𝙨𝙚 𝙞 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩 𝙖𝙡𝙡 - a.biersack
FanficPRZERWANE ❌ Jak potoczą się losy osiemnastolatki, która pewnej uroczej nocy zawisła na siatce i została ocalona przez śmierdzącego cygarami rockmena? Czy właśnie taki obrót wydarzeń da jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Wszystko to był jedynie...