prolog

14K 563 101
                                    

Niektórzy ludzie uważają, że rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu.

Harry nie był jednym z tych ludzi. Wierzył, że pieniądze sprawiają, że świat się kręcił. Uważał też, że nie ma takich rzeczy jak miłość, cuda czy inne drogi, które pomogłyby Harry'emu wyjść z dołka, w jakim się znajdował.

Mężczyzna był w błędzie.

...

Harry wyszedł ze swojego gabinetu. Miał czarną torbe YSL przewieszoną przez ramię, gdy szedł do swojego eleganckiego, czarnego Range Rover. Wszedł do auta, zamykając drzwi, aby pozbyć się nadchodzącej zimy.

Późne październikowe powietrze tworzyło oddech Harry'ego w małe chmurki przed jego twarzą. Choć był bezpieczny w swoim samochodzie, skórzane fotele i zimna konsola sprawiały, że przeszedł go dreszcz.

Odwrócił się do nagrzewaczy, gorące powietrze buchnęło przez otwory wentylacyjne, ogrzewając jego palce, mroźne różowe policzki i czerony nos.
Wziął głęboki wdech przed uruchomieniem auta i pojechaniem do jednego z dwóch domów. Miał olbrzymie mieszkanie, w którym żył w Londynie, znajdujące się w centrum miasta i piękną rezydencje na obrzeżach miasta.

Gdy jechał do mieszkania podgłośnił radio. News nadawcy mówił:
"Liczba hybryd, które zostały znalezione jest zdumiewająca. Choć ich liczba rośnie, są to jeszcze bardzo małe rozmiary na wielkość populacji. Jest ich około sto tysięcy. Kto wie... może jest ich więcej. Większość z nich prowadzi normalne życie. Ukrywają swoje... objawy dość łatwo by móc uchodzić za zwykłego człowieka. To zadziwia deliktanie mówiąc."

Harry zatrzymał się obok mieszkania, wyłączył radio i zaparkował w garażu, które miało mieszkanie. Wszyszedł z niego i skierował się do windy. Kliknął na szesnaste piętro i oparł glowę o ścianę. Szum windy i oddech Harry'ego były jedynymi dźwiękami w małej przestrzeni. Wyciągnął swój telefon, kilkając na nim, zaczął czytać niedawne wiadomości.

Dwie od jego mamy i trzy od Gemmy. Nie fatygował się z odpowiadaniem, włożył telefon do kieszeni kiedyś drzwi windy się otworzyły. Szedł korytarzem, chwytając klucze ze swojej torby i otworzył drzwi do mieszkania.

Ogarnęła go ciemność; włączył włącznik kiedy drzwi zamknęły się. Spotkał się ze swoim pustym mieszkaniem,wysokie okna rozświetlały mieszkanie światłami z wielkiego miasta. London Eye oparł jasny nieboskłon.

Harry rzucił torbę na kanapę z czarnej satyny, znajdującej się po środku białego pokoju dziennego. Przestrzeń była zimna i samotna. Harry spojrzał na zewnątrz. Wpatrywał sie w małe światełka, zastanawiając się.

Zastanawiając się, czy którekolwiek z tych świateł podtrzymało czyjeś życie, mogłoby to coś dla niego znaczyć. Westchnął i ruszył do swojego zimnego pokoju i zasnął.
-----
Hejka!
Jest to moje pierwsze tłumaczenie, mam nadzieję, że się spodoba. :)

Devotion~larry tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz