- Kiedy go znalazłem, był tak przerażony, Liam. Tak cholernie przestraszony. Dałem mu jedzenie, pozwoliłem mu zostać na noc. Noc zamieniła się w dzień i tak się stało, że został. Kupiłem mu ubranie i zadbałem o jego-
- To świetnie, ale możesz mi powiedzieć, dlaczego do cholery, go wykorzystujesz? - Liam pyta. Harry wzdryga się na słowa, porusza się w łóżku, krzywiąc się, gdy boli.
- Nie-ja... nie wykorzystuje go. Kocham go, Liam. Kocham go tak cholernie mocno. To zaczęło się, kiedy zobaczył jak jakaś para się całuje i zapytał, czy możemy to zrobić. Starałem się trzymać z dala od niego, i udawało się, ale potem po prostu pomyślałem, pieprzyć to. On jest całym moim światem, Liam. Jeśli, ktoś tego nie akceptuje, mnie to nie obchodzi. - Harry stwierdza, kaszląc. Jego oczy były ciężkie i chciał spać, ale bał się.
Bał się, że jeśli zamknie oczy, nie obudzi się.
- W porządku. - Liam mówi. Harry patrzy na niego z niedowierzaniem. Spodziewał krzyku, kazań. Nie spodziewał, że Liam faktycznie będzie z tym w porządku.
- Ok. Cokolwiek. Będę-prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. - Mówi. W następnej sekundzie Louis wchodzi.
- Mogę już przyjść? - Liam przytakuje. Starszy mężczyzna wychodzi z pokoju szpitalnego, pozostawiając ich samych.
Harry podnosi rękę słabo, wskazując aby podszedł. Louis idzie do niego, uśmiechając się łagodnie. Harry przesuwa dłonią dotknąć twarz małego chłopca, palcami śledzi kości policzkowe, jego powieki, wargi. Louis pochyla w dotyku.
Harry patrzy czule jak Louis podnosi rękę i łapie jego, zamykając oczy.
- Kocham cię, kochanie. - Szepcze.
- Też cię kocham. - Louis odpowiada, a Harry chce coś powiedzieć, kiedy dziwne uczucie pojawia się w jego piersi. Kaszle i jęczy z bólu. Louis patrzy na niego zdezorientowany.
- Wszystko w porządku?
- Jest w porządku- Wstrzymuje oddech, chwytając się swojej szpitalnej koszuli. Louis rozgląda się nerwowo.
- C-co się stało? H-Harry? Pomocy! - Louis krzyczy i kilka pielęgniarek przybiega. Człowiek w białym fartuchu chwyta go za ramię i wyciąga z pokoju. Harry chce mu powiedzieć, żeby go zostawił, ale nie może powiedzieć żadnych słów.
Ostanie co widzi, to Louisa, który walczy z lekarzem, zanim wszystko robi się czarne.
----
Harry patrzy na człowieka, potem na lufe pistoletu, jego serce łomocze gorączkowo. W kolejnych sekundach, mężczyzna pociąga za spust i ból eksploduje w jego klatce piersiowej.
Czuje się w ogniu, jakby jego ciało płonęło. Nie może się poruszać, a jego ciało upada na podłogę. Widzi krew, dookoła siebie. Patrzy na otwarte drzwi i stara się do nich doczołgać ale nie może nawet poczuć nogi.
Ma smak miedzi w ustach i wkrótce nie może oddychać, usta ma wypełnione własną krwią.
Umrze tutaj. Wie, że to koniec. Ból słabnie, ciało jest całkowicie zdrętwiałe, nie może nawet poczuć warg.
Rezygnuje z próby wydostania się i opada na podłogę. Patrzy w sufit i modli się po cichu, aby z Louisem było w porządku.
Słyszał kogoś, poruszającego się na zewnątrz, wie, że nikt mu nie pomoże. Przed zamknięciem oczu, widzi ciemną postać wchodzącą do pokoju.
----
Harry otwiera oczy, dysząc głośno, ręce przykłada do piersi, ale nie znajduje tam otwartej rany po kuli. Zamiast tego jest gaza i bandaż owinięty wokół niego. Czuje się na skraju wymiotowania ale uspokaja się. Lekarz wchodzi.
- Co się ze mną stało?
- Byłeś w szoku. Twoje serce zatrzymało się na chwilę. Jak się czujesz? Jakieś zawroty głowy? Jakikolwiek ból? Duszność?
- M-Moja głowa? To trochę boli? I n-nie czuję się dobrze.- Harry jąka. Lekarz wykonuje jakieś badania i kieruje się do wyjścia.
-Jakaś hybryda, pytała, czy może cię widzieć.
- Tak, niech wejdzie do środka. - Harry mówi. Nie przejmuje sie zniesmaczonym wyrazem twarzy lekarza. Harry kładzie głowę na łóżku, wzdychając głośno. Mija kilka minut i Louis wbiega do pokoju.
- Harry! Wszystko w porządku? - Pyta, idąc do niego, aby go przytulić, ale Harry zatrzymuje go. Mały chłopiec daje mu zdziwione spojrzenie.
- Kochanie, moja klatka piersiowa boli. - Wyjaśnia i Louis kiwa głową, stawiając sobie krzesło i siada obok niego. Harry patrzy na niego uważnie, podziwiając go przez chwilę.
Lekarz przychodzi, rozgląda się i szydzi, gdy dostrzega Louisa. Mały chłopiec patrzy w dół.
- Wszystko wydaje się teraz w porządku. Ale musimy trzymać cię tu na kilka dni, żeby się upewnić. - Mówi. Harry dziękuje mu.
- Dziękuję Panu. - Louis patrzy w górę.
- Nie mówiłem do ciebie. Pieprzony idiota. - Lekarz mówi.
- Hej, nie waż się mówić do niego w taki sposób. Jeśli usłyszę ponownie jak tak mówisz do niego, przysięgam, upewnie się, aby twoje życie stało się piekłem. - Harry mówi. Lekarz rozszerza oczy komicznie i mamrocze przeprosin przed opuszczeniem szybko sali.
- Dziękuję. - Louis szepcze, patrząc na Harry'ego spod rzęs.
- Wszystko dla ciebie, lalko. - Patrzy, jak mały chłopiec rumieni się.
- Wrócę do domu szybko i wszystko wróci do normy. - Wyjaśnia, odsuwając włosy Louisa z oczu. Mały chłopiec gryzie dolną wargę, chce coś powiedzieć.
- Dom. Jest w porządku, jeśli nie wrócisz. Razem, zawsze jesteśmy w domu.
CZYTASZ
Devotion~larry tłumaczenie
FanficKoniec w którym Louis jest 16 letnią hybrydą bez domu a Harry jest 27 letnim biznesmenem w samotnym domu. --- crossdresser!louis underage!louis hybrid!louis --- Autorka: @larryafhbu Zgoda: jest!