*Luke*
Zbudzony przez nieprzyjemny koszmar, ujrzałem Maddy słodko śpiącą na poduszce obok. Wysunął się spod kołdry delikatnie i zszedłem na dół, by się czegoś napić. Mimo że atmosfera zelżała, to ten dom nadal przyprawiał mnie o ciarki i nocne koszmary. Już dawno ich nie miałem, ale jedna noc tutaj i wszystko powróciło.
Nalałem sobie do szklanki wody i wypiłem połowę zawartości. Westchnąłem, by odgonić od siebie złe myśli.
– Widzę, że nadal wstajesz nocą – usłyszawszy za sobą głos matki, odwróciłem się. Zobaczyłem ją, jak siedzi w kącie z własną szklanką wody.
– To tylko... – spojrzałem na naczynie. – Nieważne.
– Tylko tutaj – dopowiedziała. Spojrzałem na nią, wyglądała na smutną. – Rozumiem to w pewnym sensie.
Odbiłem się biodrem od szafki i podszedłem do niej, by kucnąć. Złapałem ją za rękę, chcąc dodać jej otuchy.
– Mamo – spojrzała na mnie, wstrzymując oddech – to było i nie da się tego zmienić. Cieszę się jednak z przyjazdu tutaj – uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
– Nie strać tej dziewczyny, synku – przytuliła się do mnie.
– Nie musisz mi tego mówić – oddałem uścisk.
Spędziłem z nią dwie godziny, nim oboje stwierdziliśmy, że czas spać. Następnego dnia mieliśmy spędzić ten czas rodzinnie, ale i tak niezbyt mi się to uśmiechało. Może i pogodziłem się z rodziną, ale nadal przebywanie tutaj nie działało na mnie dobrze. Ciągle miałem dziwne odczucia, że to jakiś sen, a ja tak naprawdę dalej tkwię w koszmarze sprzed lat.
Obudziłem się wcześnie rano przez dzwoniący telefon. Przekląłem pod nosem, odbierając z zamkniętymi oczami.
– Czego? – Warknąłem na powitanie.
– Fajnie, że odebrałeś – prychnął.
– Ashton, mów, bo ja chcę spać – przetarłem twarz dłonią, by sprawdzić, która godzina. Zdecydowanie siódma rano to za wcześnie na rozmowę.
– Jadę do Ashley – otworzyłem szeroko oczy, jakbym został totalnie rozbudzony.
– Ty co? Namierzyłeś ją przez twittera czy...
– Nie, kurwa! Sama zadzwoniła i podała mi adres, bym mógł się spotkać z własnym synem – westchnął. – Najwidoczniej uznała, że już mogę.
– Dzwonisz do mnie i mi to mówisz, ponieważ?
– Dzięki, stary – wstałem, spoglądając na miejsce obok mnie, które było puste. Ściągnąłem brwi zdziwiony.
– Boisz się, że ten koleś będzie robił jakieś problemy, czy spotkania z Ash i odczucia pożądania? – zakpiłem, czym go rozbawiłem.
– Niczego się nie boje. Dzwonie, by zapytać, jak u ciebie? Jesteśmy przyjaciółmi, więc się interesuje. – Zamknąłem powieki, rozmyślając nad odpowiedzią.
– Bywało lepiej, ale zdaje się, że pobyt tutaj nie należy do najgorszych – odpowiedziałem wymijająco.
Nie skłamałem. Pobyt tutaj nie był dobry ani zły. Zaczął się dobrze, potem coś się zjebało, by zaraz znów było dobrze.
– Wracacie w poniedziałek?
– Zdecydowanie – znów usłyszałem jego śmiech.
– Dobra, kończę. Mam nadzieję na regularne odwiedzanie syna – westchnął.
– Ashley nie jest idiotką. Po prostu nie rzucaj się jak pchła na kołnierzu, to ci nikt nie będzie tego utrudniał. – Wstałem z łóżka, zmierzając do łazienki.
– Dobra. Na razie.
Pożegnałem się i zakończyliśmy rozmowę. Wiedziałem, że już nie zasnę, więc wizyta w łazience i poranny prysznic dobrze mi zrobi na początek nowego dnia.
CZYTASZ
Talks With Lover//5sos//✔
Fanfiction„Przeszłość nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa" Book One - Talks With Stranger Book Two - Talks With Lover [Zakończone - ✔] ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopiowania treści b...