(39)

3.3K 227 30
                                    

– Ty na pewno chcesz iść z nami? – Zaśmiałam się, gdy Luke ochoczo zgłosił się na przyzwoitkę przy zakupach.

Jak się szybko okazało, list, który dostał Mike, był zaproszeniem na ślub jego siostry. Roni opowiadała, jak zadzwonił do Ashley z pretensjami, czy ta przez przypadek nie zwariowała, by świadomie wychodzić za mąż za nowopoznanego faceta. Sama również twierdziłam, że to chyba trochę za szybko, ale skoro Ashley uważała, że to najwyższa pora, to nie mogłam się w to wtrącać. No, chyba że Mike, on zawsze mógł.

– Posłuchaj – podszedł do mnie, kładąc ręce na moich biodrach. – Byłbym głupcem, gdybym nie skorzystał. Pójście z dziewczyną na zakupy to świetna okazja do sprawdzenia jej w różnych strojach, których nie musi kupować – zaśmiał się bezczelnie i oberwał za to w ramię.

– Po co ja w ogóle pytałam – syknęłam pod nosem.

Mimo że do ślubu był jeszcze miesiąc, to musiałyśmy się już zaopatrzyć w jakieś sukienki. Razem z Cel i chłopakami jedziemy do collegu i nie miałybyśmy na to czasu, a Roni nie miałaby kogo spytać o radę. Tak więc dziś jest odpowiedni dzień, gdyż za dwa dni wyjeżdżamy.

O dziwo Ashton również dostał zaproszenie wraz z Alice, co było niemałym szokiem. Czyżby Ashley oswoiła się z myślą, że Alice zajęła ważne miejsce w sercu Irwina?


Weszliśmy do pierwszego sklepu z naszej listy, który był najbliżej. Roni od razu ruszyła do kiecki, która wpadła jej w oko na samym wejściu. Celesty tylko wywróciła oczami, będąc przekonaną, że w tym sklepie nie będzie czegoś dla niej. W sumie to się z nią trochę zgadzałam. Ona miała bardzo... rockowy styl, a ten sklep zdecydowanie do rockowych nie należał. Nie sądziłam, żeby Cel włożyła różową sukienkę.

Zaśmiałam się pod nosem ze swoich myśli, co przykuło uwagę Cel i Luke'a.

– Co cię bawi? – Zagadnęła.

– Em, nic takiego... – odpowiedziałam speszona i szybko przeszłam do poszukiwania sukienki.

Luke rozsiadł się na fotelu z gazetką w ręce, jakby to faktycznie było jego codziennością. Uniosłam brew, dziwiąc się na ten widok.

– Przymierz – Roni szturchnęła mnie w ramie, pokazując na wieszaku ładną granatową sukienkę.

Odebrałam od niej materiał i ruszyłam do przymierzalni. Ciekawiło mnie, jak zareaguje na nasze prezentacje Luke. Musiał być przygotowany, że nie tylko mnie będzie oceniał, ale również i dziewczyny.

Wyszłam zza zasłony, gdzie czekały na mnie dziewczyny. Zmierzyły mnie wzrokiem od góry do dołu, a ich miny były nie do odgadnięcia.

– Aż tak źle? – Spytałam, odwracając się do lustra, gładząc dół.

– Nie jest zła, jest koszmarna – wyjaśniła Cel, która szybko oberwała od Roni.

– Jest świetna, ale fakt, nie pasuje ci – poprawiła ją.

– Spójrz na tę kieckę! – Cel wskazała na mnie dłonią. – Ja nie wiem, czy to sukienka, czy ponton!

– Jesteś irytująca, naprawdę – Roni zaplotła dłonie pod piersiami, tupiąc nogą.

– Żryj siano – fuknęła i odeszła.

– Serio? – Spojrzałam na odbicie Roni w lustrze. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Ugh, znajdę ci coś innego – brunetka również zniknęła w jakimś dziale, za to ja obejrzałam się dokładniej w lustrze.

Nie wydawała mi się aż tak zła, jak mówiła Celesty, choć może na mnie nie leżała doskonale. Nie byłam gruba, ale może na mnie i tak była za mała? Wypuściłam głośno powietrze sfrustrowana. Nagle poczułam na sobie palące spojrzenie, więc się odwróciłam i zauważyłam Luke'a, wgapiającego się we mnie.

– Wiem, ponton – zaśmiałam się.

– Nie aż tak źle, choć czekam na coś lepszego – podszedł do mnie, całując w czoło.

– Mam! – Krzyknęła brunetka, znajdując się momentalnie obok nas. – Ta jest perfekto!

Podała mi kolejny wieszak, więc czym prędzej chciałam ją przymierzyć. Szybko się okazało, że ta jest idealna, więc mogłyśmy skupić się na wyborze sukienek dla dziewczyn. Luke wyszedł ze sklepu pod jakimś pretekstem, choć doskonale wiedziałam, że obejrzał, co chciał obejrzeć i po prostu wolał wyjść. Na nasze szczęście udało się znaleźć również kreację dla Celesty i nawet się jej spodobała.


Po zakupach, które trwały ponad cztery godziny, mogłyśmy się zrelaksować w kawiarni. Przez chwilę wreszcie poczułam się dobrze. Prawdopodobnie dlatego, że nie rozmawiałyśmy o chłopakach, tylko college'u i przeszłości. Po wszystkim wróciłam do domu Luke'a, który stał się moim domem i usiadłam na sofie zmęczona. Luke siedział obok, pochylając się nad stolikiem i grzebiąc w laptopie. Spojrzał na mnie przez ramię z uśmiechem.

– Dobrze, że zwiałem – zaśmiał się.

– Dziękuję, pomocny byłeś, bardzo – wywróciłam oczami, a gdy chciałam wstać, to mi to uniemożliwił. – Idę się położyć – mruknęłam zmęczona.

– Może zamiast się kłaść, zjadłabyś coś? – Zaproponował, wzdychając. – Nie jadłaś rano, a tak poza tym proponuje coś zimnego do picia – przejechał swoim nosem po mojej kości policzkowej.

– Świetny pomysł! – Klasnęłam w dłonie. – Chcę coś z procentami, a najlepiej coś mocnego.

Spojrzał na mnie, jakby badał czy mówię poważnie.

– Coś się stało?

– Nie? Po prostu... – położyłam głowę na jego ramieniu – potrzebuje chwili odsapu.

– Okey... – odpowiedział niepewnie.

Cały wieczór spędziliśmy w ogródku na rozmowie i wygłupach. Tak czy owak, to były ostatnie dni wolnego, które chciałam dobrze wykorzystać.

Talks With Lover//5sos//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz