Następnego dnia byłam bardzo zdziwiona, gdy się obudziłam, ponieważ...
W moim pokoju stał, nie kto inny, niż Jake. Nie musiał nic robić, już byłam wkurwiona. Najchętniej bym go udusiła albo coś znacznie gorszego, co tylko byłabym w stanie wymyślić. Spojrzałam na tego skurwiela, palanta, chuja, co, do cholery, on robił w moim domu? Kątem oka ujrzałam swoją przyjaciółkę, która siedziała obok mnie. Nie wiedziałam, co się działo w tym pokoju. Jake stał z kwiatami, płakał, Jess siedziała, nic nie mowila. Postanowiłam zostawić ich samych. Wstalam z łóżka, chwyciłam telefon i udałam się w stronę drzwi. Po drodze jeszcze zdążyłam pierdolnąć Jake'a w głowę, książką, którą chwyciłam szybko, mijając biurko. Jednak fizyka się przydaje, 398 stron o sile wyporu. Może tak mu wbiję jaką kolwiek wiedzę do tego pustego łba. Whatever...wyszłam z pokoju i udałam się w stronę łazienki. Weszłam do pomieszczenia, puściłam ulubioną playlistę Korna i weszłam do wanny.Siedziałam tak w ciepłej wodzie i myślałam o tym, co by było, gdyby Chris zrobiłby mi coś podobnego, ale nas nic nie łączyło (od aut.: tak, żadne z nich nie pamięta o zdażeniu w pokoju Jess), więc nie mogłabym z nim zerwać, do niczego między nami nie doszło i pewnie nie dojdzie. Muzyka skończyła grać, woda w wannie była już lodowata, więc szybko wyszłam i wytarłam się czarnym ręcznikiem, wiszącym obok lustra. Założyłam na siebie ciuchy, które leżały na pralce. Zwykłe, czarne rurki z dziurami na kolanach i udach oraz biały crop top. Wróciłam do swojego królestwa, czyli po prostu rzuciłam się na łóżko. Jake'a już tam nie było, i dobrze. Spojrzałam na Jess, blada twarz aż świeciła się od promieni.
Ja: Jess, co się stało? Czego on chciał?
Jess: On...chciał przeprosić...Sarah...nie wiem już co o tym mam myśleć. Z jednej strony mnie zgwałcił, ale no, jednak był pijany. Ludzie pijani często nie zdają sobie sprawy z tego, co wtedy robią. Ja to doskonale rozumiem.
Ja: Jessica! Chyba nie chcesz powiedzieć, żę ot tak mu wybaczyłaś?
Jess: Nie gniewam się na niego.
Ja: Ocipiałaś?
Jess: Ja...ja sama nie wiem, Sarah. To wszystko działo się tak szybko. To mi się nawet chyba podobało, na pewnien sposób. Nigdy tak się nie kochałam. Harry spełnia moje oczekiwania, ale chyba jednak wolę brutalniejsze akcje.
Ja: Zastanów się nad tym. Ja idę zjeść coś, bo jest dopiero 12, a ja nic nie jadłam.
I zeszłam do kuchni.
Ja: Mamoooo
...
Ja: Maaaaamoooo
...
Ja: Mamuuuuusiuuuuuu
...
Ja: *nie ma jej*
Trudno, musiałam sama zrobić śniadanie. Podeszłam do lodówki i otworzyłam obie pary drzwi. Z lewej części wyciągnęłam jajka i mleko, a z prawej parówki, szczypior i cebulę. Włączyłam kolejna playlistę w wykonaniu BaM(devrieshoranlenehan FitDevil). Nie przepadałam za glosem Charliego, ale za to Leo miał cudownie rozwinięte struny głosowe. Jakoś nie słuchałam ich na co dzień, ale akurat miałam taką ochotę na covery. Muzyka leciała na tyle głośno, że słyszałam, jak Jess śpiewała. Po chwili przysluchiwania się jej jękom, wróciłam do poprzedniej czynności. Założyłam starannie okulary do nurkowania, (pewnie spytacie, skąd w mojej kuchni były okulary do nurkowania, a więc właśnie do krojenia cebuli) i pokroiłam szybko warzywo, od którego wszyscy płaczą. Wrzuciłam kosteczki na rozgrzaną patelnię, przestraszyłam się, gdy zaczęło nagle skwierczeć, nawet jeden kawałek wypadł na podłogę. Przykryłam szybko patelnię przykrywką doprowadzającą parę i wrociłam do dalszego krojenia, tym razem parówek. Po kilku sekundach okrągłe krążki leżały już na desce, czekając na bliskie spotkanie z duszącą się cebulą. Nie mogłam pozwolić na tak długą rozłąkę. Wrzuciłam parówki na patelnię i zabrałam się za trzepanie jajek. Rozbiłam 5 jajek do małej miseczki, dolałam mleko i urwałam trochę szczypioru dla smaku. Taką mieszanką zalałam cebulę i parówki. Energicznie mieszałam przez kilka minut, tak, by jajko się zcięło. Nałożyłam powstałą jajecznicę na dwa talerze i skierowałam się do pokoju, gdzie powinna być moja przyjaciółka. Podałam jej talerz.
Jess: Co to?
Ja: Jedzenie, żryj. Jak zjesz to coś tam porób, ogadnij dupę. O 15 wychodzimy.
Jess: Gdzie?
Ja: Zobaczysz...
Jess: Kurwa...coś ty znowu wymyśliła?
Ja: Żrysz? To żryj.
***
Ja: Jess, no proszę, proszę, proszę.
Jess: Nie ma mowy. Wykluczone.
Ja: Ale no...no Jessica...
Jess: No, no, no co??- przedrzeźniała mnie.
Ja: Proszę, chodźmy jeszcze do H&M'u, widziałam ostatnio taką śliczną sukienkę.
Jess: Ehh...no dobra, ale stawiasz mi później shake'a.
Ja: Jasne, a może frytki do tego?
Jess: Przydałoby się.
Weszłyśmy do sklepu. Od razu zaczęłam szukać zwiewnej sukienki w kwiaty.
***
Jess: Daj paragon, przejrzę ile wydałyśmy dzisiaj.
Rzuciłam jej karteczkę zwiniętą w kulkę.
***H&M***
Sukienka $299
Buty #67 $199
Buty #143 $99,99
Wianek ×2 $39,98
Bransoletka $49,99
Naszyjnik $9.95'''CROPP'''
Etui ×2. $20
Buty $250×××McDonald's×××
McWrap ×2 $20
McFlurry ×2 $10Jess: Kurwa, Sarah, wydałysmy tysiąc dolców. Na co? Jak przyniosłysmy ledwo 6 toreb. Kobiety mają przejebane...to są poważne problemy.
Ja: Z problemem jest jak z facetem, jeśli sobie nie radzisz, musisz po prostu się z nim przespać.
Jess: Ty i te twoje mądrości.
Ja: Dobra, nie marudź, ja idę spać.
Położyłam się spać, Jess też jeszcze nocować miała u mnie kilka nocy. Po tak męczącym dniu chciałyśmy tylko spać, jednak nie było nam to dane tak szybko.
Jess: Saraaah...
Ja: Hm?
Jess: Ten tydzień nie chodzimy do szkoły bo co?
Ja: Bo dyrka ma urodziny i zabiera nauczycieli na tydzień za granicę.
Jess: Takiej to dobrze.
Ja: Mhm...
Jess: I wracamy od następnego poniedziałku?
Ja: Tak nam nauczyciele mówili.
Jess: Kurcze, jest czwartek.
Ja: I co w zwiazku z?
Jess: No mało czasu wolnego zostało. Trzeba lekcje odrobić.
Ja: Ja już dawno odrobiłam.
Jess: Bo to ty...
Uderzyłam ją lekko poduszką. Śmiałyśmy się jeszcze chwilę i w końcu zasnęłyśmy zmęczone.
CZYTASZ
You Never Loved Me, You Just Fucked Me
RomansTrwa rozprawa sądowa. Romowa z oskarżonym. -Wszystko, co Pan powie, może zostać użyte przeciwko Panu, Panie Christopherze. -Cycki.