Nagle oprzytomniałam, przecież Chris o niczym nie wiedział. Jednym, szybkim ruchem zdjęłam buty i pognałam do pokoju, gdzie, miałam nadzieję, znajdował się chłopak.
Wbiegłam do pokoju, gdzie zobaczyłam Chrisa, który... płakał.Ja: Chris... tak strasznie Cię przepraszam.
Chris: Czemu tak się zachowałaś?
Ja: Śniło mi się, że mnie uderzyłeś.
Chris: Nigdy bym tak nie zrobił...
Ja: Nie płacz już, proszę...
Chris: Nie płaczę bez powodu.
Ja: A...to co się stało?
Chris: Coś mi wpadło do oka.
Ja: Aha...
Chris: To coś nazywa się Sarah.
Ja:...No nieźle.
Nagle do pokoju wszedł Harry.
Harry:Yyy....Jess cię szukała, Sar.
Ja:Dobra, już idę, dzięki. Chris, pogadamy później.
I wyszłam, tak po prostu. Szłam długim korytarzem, gdy nagle zobaczyłam uchylone drzwi, z których dobiegały dziwne odgłosy. Bez namysłu weszłam tam i zamknęłam za sobą te cholerne drzwi, jednak te postanowiły się nie domykać. Dopiero po chwili usłyszałam miałczenie i spojrzałam w dół. Już wiedziałam, czemu drzwi się nie zamykały...ten pieprzony kot, który teraz ledwo żywy leżał w miejscu, gdzie powinny sie zamknac te drzwi, był problemem. Nie miał siły już wstawać, chyba przez te drzwi, więc przesunęłam go lekko nogą i w końcu zamknęłam te drzwi. Przypomnialam sb o jękach i krzykach, ktore przedzierały się przez głośne basy. Odwróviłam się, lecz nic nie widzialam, było ciemno jak w dupie u Merghaniego. Postanowiłam jednak nie zapalać światła, bo bałam się tego, co mogłam zobaczyć w ciemnościach. Podeszłam cicho, przytulona do ściany snułam się wzdłuż niej. Co raz głośniej słyszałam dźwięk uginających się sprężyn. Ciężko bylo złapać równomierny oddech. Ręce zaczęły mi się pocić, szybko wytarłam je o materiał sukienki. Podeszłam już do łóżka, stałam kilka centymetrów od osób znajdujących się na nim. Czy one? O matko... On ją gwałcił. Słyszałam wyraźnie szloch dziewczyny, jednak nie rozpoznałam go, nie rozpoznawałam ludzi po tym, jak płaczą. Bez zastanowienia, nie patrząc czy jest cos pod nogami czy nie, pobiegłam na palcach do drzwi, otworzyłam je i wybiegłam na korytarz, ten sam, długi korytarz, na którym byłam jeszcze kilka minut temu. Wbiegłam jak szalona do nowoczesnej kuchni i podbiegłam do wyspy kuchennej. Leżały na nim sałatki, noże, widelce, brudne i czyste talerze, a nad nimi wisiały patelnie. Chwyciłam tą grillową, z grubym dnem, w prawą rękę, a lewą uzbroiłam w nóż do indyka. Tak przygotowana wróciłam do pokoju. Jednym, szybkim ruchem udeżyłam napastnika patelnią prosto w czoło. Po pomieszczeniu rozniósł się huk, to brzmiało jak metal uderzający o głowę, pustą głowę, założę się, że jakiś blondyn. Po chwili usłyszałam, jak jakieś ciało opada na ziemię. Uniosłam nóż na wysokość oczu i podeszłam do napastnika tej biednej dziewczyny. Sprawdziłam czy się ruszał, na szczęście nie. Odłożyłam narzędzia zbrodni, czyli nóż i patelnię, i poszłam zapalić światło. Przy wejściu nie było jednak żadnego włącznika. Szukałam po kątach, lecz nie znalazlam także ani jednej lampki. Zawiedziona i poirytowana klasnęłam w dłonie i w tym momencie pokój wypełnij się lekkim, białym, promieniem światła. Podeszłam do dziewczyny, która płakała. Głowę schowaną miała między kolanami. Siadłam obok niej.
Ja: Hej, już dobrze. Głowa do góry.
Nie czekałam dlugo, a dziewczyna wykonała moje polecenie. Źrenice ki się momentalnie rozszerzyły, albowiem przedemną siedziała Jess.
Ja: Jess...-powiedziałam spokojnie, wiedziałam, że nie chciała o tym rozmawiać.
Przytuliłam ją do siebie i kołysałam się powoli w przód i w tył. Ludzie z naszej szkoły bawili się na dole, a ja siedziałam tutaj z przyjaciółką, która dopiero co została zgwałcona. Świetnie, po prostu, zajebiście.
Gdy szloch dziewczyny ucichł, wstałam z łóżka pomagając jej z tym samym. Nje byla w stanie stać stabilnie, więc oparłam ją o ścianę. Już chciałam ją ubrać, gdy spostrzegłam, że cała jest we krwi. Wyjżałam na korytarz, pusto, wszyscy są na dole, droga wolna. Pobiegłam do łazienki, wzięłam bordowy ręcznik i wróciłam do pokoju. Jess siedziala na podlodze, ciagle się wierciła. Bolało ją całe ciało. Z wielkim trudem postawiłam ją z powrotem, owinęłam kawałkiem materiału i zaprowadziłam do łazienki. Pomogłam, a raczej posadziłam ją w wannie i zaczęłam nalewać ciepłej wody. Pobiegłam szybko po jej ubrania, które walały się po tamtym pokoju. Spojrzałam teraz na gwałciciela i zamarłam, byl nim Jake, wysoki blondyn, zastępca kapitana w naszej szkolnej drużynie siatkarskiej. Wróciłam do przyjaciołki. Ta leżała w głębokiej wannie, wypełnionej po brzegi wodą. Usiadłam na pralce i przyglądałam się skulonej blondynce. Zawsze pogodna i wesoła dziewczyna, pełna energii, wtedy siedziała tam, taka bezbronna, niczym dopiero co narodzone dziecko.
Jess: Sarah...-szepnęła.
Ja: Csiii, myj się, wracamy do domu.
Jess kiwnęła tylko głową i zaczęła się myć. Nie mogłam patrzeć na nią w takim stanie, siniaki zaczęły jej się pojawiać na całym ciele. Jej błękitne i roześmiane oczy, wtedy były szare, bez uczuć. Trzęsła się, ale nie z zimna, było tak gorąvo, że aż lustra pasowały, tu chodziło o te zdażenia, nie czuła się bezpieczna. Tak być nie mogło nie przy mnie. Pomogłam jej wyjść z wanny, ubrałam tamto posiniaczone cialo w majtki, sukienkę, kurtkę oraz buty. Wyszłyśmy z domu chwiejącym się krokiem, ponieważ nie łatwo jest na szpilkach kogoś prowadzić, a właściwie ciągnąć 53 kilo. Otworzyłam drzwi samochodu, usadziłam Jess na siedzeniu i już chciałam siadać na miejscu kierowcy, gdy przypomniałam sobie, że przecież piłam. Kurwa. Poszłam szukać Chrisa. Znalazłam go obok jakiś plastików. Phi...
Ja: Chris, chodź, musimy już jechać.
Chris: Coś się stało?
Ja: Wytłumaczę ci kiedyś.
Chris: Ehhh, no dobrze.
Wsiedliśmy do czarnego Audi i pojechaliśmy w kierunku domu Jess. Po chwili jednak ta się odezwała.
Jess: Sar, panie Chris...ja...
Chris: Chris, po prostu Chris...
Jess: Chris...tak, Chris...
Ja: Więc...o co chodzi J?
Jess: Ja...nie chcę.
Spojrzeliśmy na siebie z Chrisem. O co mogło jej chodzić?
Ja: Nie rozumiem.
Jess: Ja nie chcę jechać do domu.
Ja: Chris, jedźmy do mnie.
Jechaliśmy długo, bardzo dlugo, a może tylko nam się tak wydawało. Jess z tyłu znów płakała, ja kręciłam się nerwowo, a Chris siedział zdezorientowany. Podjechaliśmy w końcu pod mój dom. Poprosiłam Chrisa, aby zaniósł dziewczynę na górę, prosto na moje łóżko. Przebrałam ją tylko w jakąś koszulę i wyszłam z pokoju. Wpadłam na chłopaka, ktory przyszedł sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Chris: Sarah, wytłumaczysz mi to w końcu?
Ja: Chris, na prawdę cię przepraszam, ale teraz nie mam ochoty o tym rozmawiać. Obiecuję, kiedyś na pewno ci to wyjaśnię, ale jeszcze nie dziś...jeszcze nie dziś- ostatnie zdanie szepnęłam, jakbym bała się, że on mógłby mi coś zrobić.
Rozpłakałam się. Czemu Jessica? Czemu właśnie ona?
Chris przytulił się do mnie, co dodało mi otuchy, jednak szybko się odsunął i najnormalniej w świecie wyszedł z pokoju, z domu. Słyszałam jeszcze jak odjeżdżał samochodzem, a ja wciąż stałam osłupiala w tym samym miejscu. Czemu Jessica? Czemu?
Włączyłam klimatyczna piosenkę, One Direction- Night Changes i położyłam się obok przujaciółki wcześniej zrzucając z siebie sukienkę. Wsłuchana w tekst piosenki...zasnęłam.
Następnego dnia byłam bardzo zdziwiona, gdy się obudziłam, ponieważ...
![](https://static.wattpad.com/img/image-moderation/blocked-cover.jpg)
CZYTASZ
You Never Loved Me, You Just Fucked Me
RomansaTrwa rozprawa sądowa. Romowa z oskarżonym. -Wszystko, co Pan powie, może zostać użyte przeciwko Panu, Panie Christopherze. -Cycki.