Gdy już dojechaliśmy na miejsce podziękowałam jej i kazałam pozdrowić Harry'ego, a następnie zabrałam torbę i udałam się w stronę szkoły. Każdy patrzył się na mnie, nie wiedziałam o co im wszystkim chodzi. Gdy dochodziłam do swojej szafki wszyscy chłopacy się na mnie patrzyli, a dziewczyny tylko śmiały się za plecami.
-No cześć dziwko. -Usłyszałam piskliwy głos, wiedziałam już, że to była Luiza. Odkręcam się do niej.
-A Ty co? Sama? Bez Niall'a? I jeszcze taka odważna? Co Ci się stało? Ktoś Ci przypierdolił w głowę?
-Ahh, Alice mądra, dowcipna, inteligenta dziewczyna z Ciebie.-Czego chcesz? -Opieram się o szafkę.
-A co bym mogła chcieć? -Prycha.
-No nie wiem.. jesteś egoistką, więc raczej na pewno nie będziesz chciała mnie przepraszać.-Dobrze myślisz, jednak nie jesteś taka głupia jak myślałam.
-Ale ja nie jestem taka głupia jak Ty i nie jestem o kogoś zazdrosna, a szczególnie o Niall'a. Powiedz wszystkim, że nie jesteś dziewicą, że chodzisz na imprezy, że ruchasz się z kim popadnie. -Usłyszałam jak chłopaki zaczęli na nią gwiżdżeć. Luiza zrobiła się cała czerwona i pobiegła do łazienki.
-Rozejść się! -Krzyczy Pani Smith. -Alice! Możesz mi to wytłumaczyć? -Otworzyłam szafkę i zaczęłam czegoś szukać, żeby się ode mnie odwaliła.
-Alice! Mówie do Ciebie!
-Wiem. -Odpowiadam normalnie na luzie.
-No to wytłumacz mi to wszystko!
-Pani Smith,po pierwsze proszę na mnie się nie drzeć, bo to jest szkoła, a nie plac zabaw, po drugie robi Pani zamieszanie.
-Alice Merri!
-Czego kurwa jeszcze ode mnie chcesz?
-O nie! Tak to nie będzie! Porozmawiam sobie zaraz z twoimi rodzicami!-A to pech, tata nie przyjedzie, bo jest w pracy, a mama... jest w szpitalu.
-Jak to w szpitalu? Przepraszam nie wiedziałam. -Po jej minie wiedziałam, że zrobiło jej się głupia.
-Miała wypadek.
-Nic jej nie jest?
-Nie.
-To w takim razie ma to zdarzenie się nigdy nie powtórzyć, a teraz idź do klasy.
-Dobrze, dowidzenia. - Trzasnęłam drzwiczkami i poszłam pod klasę. Zadzwonił dzwonek wszyscy rozeszli się do klasy. Moja wychowawczyni jak zwykle się spóźnia.. szkoda słów.. otworzyła klasę, więc weszliśmy. Usiadłam sama na ostatnią ławkę, założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Nagle poczułam jak ktoś puka moje ramię.
-Czego chcesz? -Ściągam słuchawki.
-Mogę się przysiąść? -Pyta wrażliwie.-Noo ok. -Przewracam oczami i z powrotem zakładam słuchawki, w mgnieniu oka zasypiam.
-Ej obudź się, dzwonek był. -Puka mnie przerażony Marcel.-Dzięki. -Chowam słuchawki w plecak i wychodzę z klasy. Błąkałam się sama po korytarzu myśląc czy tata znowu zaatakował mamę, ale o taką... głupotę? O to, że nie zrobiła mu kanapek do pracy i przez to musiał je sam zrobić i się spóźnił do roboty... dla mnie to szok, bo nie powinien tak na mamę naskakiwać. Będę musiała z nim poważnie porozmawiać. Zeszłam do szatni, zabrałam kurtkę, chciałam już wyjść lecz serce mi podpowiadało, że nie powinnam tego robić. Oczywiście, że go.. nie posłuchałam i wyszłam. Poszłam do mojego ulubionego miejsca do parku, zawsze lubiłam tam przebywać gdy miałam jakiś problem. Przysiadłam na ławkę i wpatrywałam się w fontannę. Nie wiem jak to teraz będzie.. powiedziałabym Harry'emu, ale boję się jego reakcji. Martwię się o mamę, bo jak wróci do domu to może dojść znowu do bijatyki albo i nawet do czegoś gorszego. Po chwili zadzwonił mój telefon, który przerwał mój tok myślenia. Wyjęłam go z przedniej kieszeni od spodni.
CZYTASZ
Droga namiętności.
Fanfiction[..] "Poszłam po plecak, założyłam trampki oraz kurtkę. I wyszłam nie żegnając się. Dzwonie do taty czy mnie odbierze, ale nie odbiera telefonu. Wkrótce po 5 razie odbiera jakaś dziwka: -Halo? -Za halo to w morde walo. -Odezwałam się chamsko. -Nie t...