rozdział 32

785 86 10
                                    

*tydzień później *

-To co-westchnęłam- Wchodzisz tam ze mną, czy zostajesz tutaj?-zapytała chłopaka, nie chciałam wchodzić do tego gabinetu. Przeczuwałam najgorsze 

-Ymm..wchodzę-uśmiechnął się po czym spojrzał na starszą panią. Lekko mówiąc ona źle pachniała i dlatego ze mną pewnie chce wejść. Pewnie stwierdzicie, że jestem jakaś nie miła albo coś ale ta pani jest ubrana w markowe ciuchy, włosy ładnie zaczesane i można stwierdzić po pierwszym rzucie oka że jest bogata lecz zaraz do naszych nozdrzy dojdzie nie przyjemny zapach. Pewnie się nie umyła i to dlatego ale cóż.

-Nie chce tam wchodzić! Chodź powiemy, że coś się stało Fuksowi i musiałam wracać do domu! Prooooszę-zrobiłam maślane oczka

-Przestań kochanie, będzie dobrze- starał się mnie wspierać i mocno moje ciało zostało przyciśnięte do ciała  Leo. Strasznie byłam mu za to wdzięczna.  

-Melody Holt-zawołała jakas starsza kobieta oświadczając że moja kolej. Popatrzyłam na osobę siedzącą obok mnie i głośno westchnęłam. Nie masz odwrotu Mel. Teraz wszystko się okaże. Ostatni wdech i razem z Devries'em przekroczyłam próg pana doktora. 

-Dzień dobry-powiedziałam wysilając się na uśmiech. 

-Witaj, Melody. -uśmiechnął się-Pewnie jesteś ciekawa jak tam twoje badania, prawda?

-Gdybym nie była ciekawa, pewnie mnie teraz tutaj nie było-westchnęłam z  głupiego pytania 

-A więc...khymm...

-No niech pan w końcu powie czy jestem na coś chora czy nie-ponaglałam go

-Niestety ale jesteś na białaczkę

nie nie nie nie nie nie to są jakieś żarty!!

-Pan żartuje prawda?-zaśmiałam się ironicznie 

-Przykro mi, ale nie. -spuścił wzrok

-Ja do cholery jestem chora na białaczkę! No chyba pan jest nie poważny! Ja mam całe życie przed sobą! To nie jest prawda! Ktoś sfałszował wyniki!-wykrzyknęłam i wybiegłam w gabinetu kierując się na dwór. Czułam na policzkach setki łez, widziałam tylko przez mgłę. 

Do jasnej cholery ja nie mogę być chora na białaczkę! 

Usiadłam na krawężniku, podkuliłam swoje nogi pod brodę a w dłoniach zatopiłam swoją twarz. Zanosiłam się głośnym płaczem. Przecież właśnie życie legło mi w gruzach. Wszystkie plany, marzenia są skwitowane przez jakąś pierdoloną białaczkę. 

-Melody nie załamuj się proszę! Przetrwamy to razem!-głaskał moje plecy Leo i przytulił się do mojego boku.

-J-jak ja mam się nie z-załamywac jak własnie się dowiedziałam że jestem chora na śmiertelną chorobę i to w tym wieku.-po patrzyłam na niego łaskawie 

-Przestań! wiele młodych ludzi wychodzi z tego! Chemia dużo pomaga spokojnie.-złączył nasze czoła i popatrzył mi prosto w oczy

-A-ale nie znaczy że ja z tego wyjdę. Przecież jak ja będe wyglądać bez włosów-chlipałam-Wszyscy mnie opuszczą bo jestem chora. Pewnie umrę i tyle będzie po mojej osobie. 

-Nie mów tak nawet. Wyjdziesz z tej choroby i będziemy nadal razem. Nikt cię nie zostawi bo każdy się kocha.

-Shanon mnie nie kocha-wysiliłam się na słaby uśmiech

-Shanon tylko siebie kocha-prychnął Leo

-Ty nie wiesz jak to jest, gdy twoje życie właśnie się zawaliło. Ty nie wiesz jak to jest gdy wszystko traci sens-potarłam swoje oczy, gdy nagromadziło się w nich tysiące łez. 

-A ty nie wiesz jak to jest gdy twoja ukochana osoba mówi takie rzeczy, ze niedługo umrze, że nie chce walczyć.

-----------------------------------------------------------------------------------------

Dam dam dam bam hahahaha 

Moi kochani zbliżamy się do finału i powiem wam że finał nie będzie jak w każdej bajce. Będzie taka akcja której Melody nigdy się nie domyśli. 

Vote Obowiązkowo! :* 

Zwykły chłopak/B&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz