3

81 11 0
                                    




Skończyły się lekcje. Malfoy właśnie szedł do swojego dormitorium, żeby przebrać się w wygodniejsze ubrania i trochę się pouczyć. Tak, dziś miał zamiar uczyć się przynajmniej godzinę (trzy razy dłużej niż zazwyczaj), samej transmutacji. Zaraz po tym jak wyszedł ze swojej łazienki w jeansach i koszulce, do jego pokoju wpadł Blaise w nerwowych ruchach i ciągle coś do siebie mówiąc.

-Stary co się stało? - powiedział dość zmartwiony Draco.

-Nic..., to znaczy ona jest... tak wkurzająca - odpowiedział cały czerwony Diabeł.

-Ale kto? Jaka ona? - zaczął dopytywać smok, tak jakby zaraz chciał Zabiniego z nią zeswatać, czym niesamowicie wkurzył przyjaciela.

-Ja pierdziele. Przestań sobie żartować. No, a o kim mogę mówić? Wieprzlejówna oczywiście. Szedłem sobie spokojnie do dormitorium po lekcjach, a ona szła z naprzeciwka. Ja jak zwykle skupiony, a ona bujała w obłokach (pewnie myślała o tym jej głupim chłoptasiu). Wpadła na mnie, potem na mnie nakrzyczała, a jak jej podałam rękę, żeby pomóc jej wstać, to na mnie napluła! - wykrzyczał na jednym oddechu z wyrzutem Blaise.

Draco zaczął się naprawdę głośno śmiać:

- Stary, Przestań się nią przejmować. To w końcu ród Wieprzlejów. Jej ojciec interesuje się mugolami, to nie jest normalne.

- No ok. Trochę mnie pocieszyłeś. - odpowiedział już uspokojony Diabeł.

- Super. To teraz wypad.

- Hah, okej. Nie musisz się bulwersować. - powiedział ze śmiechem Blaise i wyszedł z dormitorium Smoka.

Teraz Malfoy usiadł, wziął książkę traktującą o transmutacji, którą wcześniej wypożyczył z biblioteki, otworzył na pierwszej stronie. Po przeczytaniu paru zdań zaczął jęczeć i glebnął się tyłem na łóżko, na którym wcześniej usiadł.

- To jest za trudneeeee! nie ee chceee mi sieeee... - zaczął zawodzić Draco, po czym przykrył się kołdrą i rzucił książką w głąb pokoju.

- Ja się pytam: po co to komu?

Smok wstał z łózka i postanowił wyjść spotkać się z Blaisem, Pansy, albo kimkolwiek, bo już nie wytrzymywał uczenia się tej głupiej transmutacji. Kiedy indziej nad tym usiądzie.

***

Ron właśnie szedł do Harrego, by z nim porozmawiać, chciał mu się zwierzyć z tego, że wcale nie chciał się rozstawać z Hermioną. Miał nadzieje, że przyjaciel mu pomoże i poradzi, jak się z tym pogodzić, a jeszcze lepiej - jak ją odzyskać? Gdy zobaczył Pottera siedzącego w fotelu w pokoju wspólnym Gryffindoru, od razu do niego podszedł:

- Hej Harry - przywitał się z brunetem lekko się uśmiechając

- O, cześć Ron. Co tam u ciebie? - odpowiedział złoty chłopiec szczerząc zęby w uśmiechu.

- No, niezbyt dobrze. Chciałbym z tobą porozmawiać bardzej na osobności, mógłbyś proszę pójść ze mną do dormitorium? Reszty chłopaków nie ma.

- Oczywiście Ron. Zawsze możesz na mnie liczyć - odpowiedział wstając z fotela i podążając za rudym -Masz jakiś problem?

- Tak, to znaczy... wytłumaczę ci wszystko w pokoju. Nie chce żeby ktokolwiek coś usłyszał.

- Jasne. Chodźmy

Przyjaciele poszli razem do dormitorium. Podczas drogi w ogóle się do siebie nie odzywali. Gdy Harry usiadł na swoim łóżku Ron zaczął mówić:

- Ja-a.. jej mi tak bardzo brakuje. - wydukał Rudy roniąc łzę.

- Chodzi o Hermione prawda?  - spytał raczej retorycznie Harry

- Oczywiście, że o Hermione, a o kogo?-odpowiedział jakby z wyrzutem Weasley

- Stary, czemu w takim razie nie powiedziałeś jej tego od razu?

- No a co miałem powiedzieć? "Hej Hermiono, wiem źe właśnie ze mną zerwałaś, ale chcesz być może moją dziewczyną?". Tak, a potem jeszcze ubiorę sukienkę i zatańczę kankana.- z oburzeniem powiedział Ron

- Wiesz że nie o to mi chodzi. Powiedz jej, że tęsknisz, nie wiesz, może czuje to samo? Nie dowiesz się póki nie spróbujesz i się jej nie spytasz. - powoli i uspokajając wzburzonego przyjaciela opowiedział Harry

- Może masz racje... Przepraszam że na ciebie naskoczyłem. Ja po prostu... Na prawdę za nią tęsknię.- Ron zaczął płakać.

- Wiem przyjacielu, wiem. Pewnie bez Ginny czułbym się tak samo. - Brunet przytulił rudego i poklepał go czule, po przyjacielsku po plecach.

- Bardzo Ci dziękuje. - powiedział Weasley pociągając nosem i wycierając go w rękaw koszulki.

-Nie musisz dziękować, a teraz ogarnij się. Idziemy na kolacje.

DRAMIONE/Ciężar uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz