9

3.4K 223 11
                                    

*Luke
Stoimy przed dużym budynkiem, zrobionym z czerwonych cegieł.
-Wchodź, to tu.
-Na pewno?
-Luke, jeśli chcesz, ja mogę wejść pierwsza.
-W takim razie, zapraszam- dziewczyna odetchnęła głęboko i otworzyła ogromne drzwi. W środku było pusto i cicho, co wprawiło mnie w podejrzenia. Leah weszła głębiej, a ja podążałem za nią.
-Okay, gdzie Amara?- powiedziałem szeptem. Nagle przede mną pojawił się Alexander.
-Nie potrzebnie zawracasz jej głowę.- to były ostatnie słowa, jakie zdołałem usłyszeć, bo już po chwili, nastała ciemność.

Leniwie podniosłem powieki. Byłem w jakimś lochu. Stalowe kraty zamiast ścian, zimna podłoga i głęboka ciemność, w której widniało żółte światło lampy. Podniosłem się i zacząłem walić w pręty. Nagle przede mną pojawił się młody chłopak i zaczął otwierać moją cele.
-Chodź, król chce cię widzieć.- ostrożnie zrobiłem pierwszy krok, wychodząc. Chciałem uciec wampirzym tempem, ale chłopak złapał mnie za gardło i mocno ścisnął, dusząc mnie coraz bardziej.- Żadnych wybryków.- puścił mnie i założył na moje nadgarstki stalowe kajdanki, które wpinały się w moją skórę. Popchnął mnie do przodu, przez co się wywróciłem. Byłem tak bardzo słaby. Musieli podać mi coś, co znacznie mnie osłabiło. Usłyszałem obok cichy płacz, spojrzałem w prawo, a moim oczom ukazała się Leah, siedząca i łkająca w małej celi. Spojrzała na mnie i przyległa do krat, łapiąc moją twarz w ręce i powtarzając ciągle "przepraszam". Wyrwałem się i szybko wstałem. Chłopak popychał mnie do przodu, a Leah odprowadzała mnie wzrokiem. Nie chciałem jej już znać. Zdradziła mnie w tak okropny sposób. Po chwili, znaleźliśmy się przed drewnianymi drzwiami.
-Co to za miejsce?
-Powodzenia.- powiedział z uśmiechem nieznajomy i lekko uchylił drzwi. Niepewnie weszłem do środka i zobaczyłem Amarę, moją ukochaną Amarę, siedzącą przy tym dupku. Zbulwersowany ruszyłem w ich stronę, ale dwóch chłopaków zagrodziło mi drogę i odepchnęli mnie na środek sali. Nie miałem siły, aby wstać, więc ledwo podniosłem się i usiadłem na kolanach. Wpatrywałem się w cudowną twarz dziewczyny. Nawet z tak daleka, widziałem jej czerwone od płaczu oczy. Co oni jej zrobili? W jej oczach widziałem smutek, ale i wściekłość.
-Amaro, nic ci nie jest?- zacząłem czołgać się w jej stronę, byłem tuż przy niej, a kiedy chciałem wstać i spojrzeć prosto w jej oczy, ona... Odepchnęła mnie, tak mocno, że znalazłem się na końcu sali. Nie wiedziałem o co chodzi. Skuliłem się z bólu. Nagle Amara zaczęła do mnie podchodzić. Była na wyciągnięcie ręki, a w jej oczach widniała już tylko złość. -Co ty robisz, Amaro?- zaczęła się głośno śmiać.
-Co ja robię? Może zastanówmy się, co ty robisz, hm?
-O co chodzi?
-Nadal nie wiesz? A poznajesz Elenę?- zza drzwi wyszła "prawa ręka", mojego ojca. Już wiedziałem, dlaczego Amara jest zła, dowiedziała się o wszystkim. Kiedyś była dla mnie obca, ale potem... To się zmieniło. Ja naprawdę ją kocham.
-Amaro, posłuch...- nie dokończyłem, bo Amara walnęła mnie prosto w twarz.
-Nigdy więcej cię nie posłucham, rozumiesz?! Nic dla mnie nie znaczysz!
-Nie mów tak, Amaro ja cię kocham.
-Już nigdy nie dam się na to nabrać, rozumiesz?! Nigdy ci nie zaufam! Jak mogłeś?- nagle przy Amarze pojawił się Alexander i objął ją ramieniem. Wstałem najszybciej jak tylko mogłem, ale w ostatniej chwili złapał mnie za szyję i przygwoździł do ściany, bardziej przytulając do siebie dziewczynę.
-Amara, nie chce cię znać. Tylko pozostała jeszcze jedna kwestia... Co my z tobą zrobimy. Jak myślisz, skarbie?- miałem ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy, ale nadal byłem bezsilny. Patrzyłem jak Amara, wtula się w tą bezduszną maszynę do zabijania, jak pokłada w nim większe zaufanie, niż we mnie. To zabolało najbardziej, ale to wszystko moja wina, mogłem jej o tym powiedzieć i nie dopuścić do tego, aby dowiedziała się w taki sposób.
-Ja... Nie mogę na niego patrzeć.- Amara ruszyła w stronę drzwi, a kiedy wyszła, usłyszałem te słowa.
-W takim razie... Śmierć!- Alexander mnie puścił i zaczął klaskać w ręce.

Amara
Siedziałam u boku Alexandra i wyczekiwałam, kiedy drzwi nareszcie się otworzą, a ja stanę twarzą w twarz z nim. Nagle do sali wszedł Luke i zaczął do mnie podchodzić, ale na drodze stanęli mu Dean i Marcus (prorok William'a). Odepchnęli go na środek sali. Widziałam jak trudno mu było się podnieść, choćby do pozycji siedzącej.
-Amaro, nic ci nie jest?- zaczął się czołgać w moją stronę, a kiedy był tuż przy mnie, nie mogłam znieść widoku jego pięknych oczu, które uwiodły mnie nie tak dawno temu. Odepchnęłam go na drugi koniec sali i podchodziłam do niego powoli. Byłam tak blisko.- Amaro, co ty robisz?- nadal nic nie rozumiał? Mój śmiech, wypełnił całą salę.
-Co ja robię? Może zastanówmy się, co ty robisz, hm?
-O co chodzi?
-Nadal nie wiesz? A poznajesz Elenę?- zza drzwi wyszła dziewczyna. Luke, wydawał się być zdziwiony, a zarazem smutny?
-Amaro, posłuch...- nie mogłam wytrzymać tych jego kłamstw i poprostu...walnęłam go w twarz. Może nie poczuł tego cierpienia, który przeżyłam ja, ale przynajmniej w małym stopniu, zadałam mu ból.
-Nigdy więcej cię nie posłucham, rozumiesz?! Nic dla mnie nie znaczysz!
-Nie mów tak, Amaro ja cię kocham.
-Już nigdy nie dam się na to nabrać, rozumiesz?! Nigdy ci nie zaufam! Jak mogłeś?- nagle poczułam dotyk Alexandra. Luke, próbował wstać, ale Alexander przygwoździł go za gardło do ściany. Nie mogłam na to patrzeć, więc bardziej wtuliłam się w Alexandra, zakrywając ten okropny widok.
-Amara, nie chce cię znać. Tylko pozostała jeszcze jedna kwestia... Co my z tobą zrobimy. Jak myślisz, skarbie?
-Ja... Nie mogę na niego patrzeć.- musiałam z tamtąd wyjść. To mnie przerastało, nawet jeśli go nienawidziłam, to we mnie nadal istniała iskierka miłości, jaką pokładałam w Luke'u.
Wyszłam, ale przyłożyłam głowę do drzwi, aby usłyszeć, jaki dostanie wyrok. Nagle w sali rozbrzmiał głos Alexandra.
-W takim razie... Śmierć!- Alexander, zaczął klaskać w dłonie. Słysząc te słowa, wybiegłam do mojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami, oparłam się o ścianę i opadłam na podłogę. Wylewałam coraz więcej łez, dlaczego? Dla tego chłopaka, który zranił mnie tak bardzo, że nawet zażyczyłam sobie jego śmierci w pewnym momencie, ale teraz wiem, że nie chce go stracić, że to jest moja miłość. Szkoda, że bez wzajemności...







Jest i kolejny! Mam nadzieję, że wam się spodobał :) oczekujcie następnego, bo pojawi się niedługo :*

Musimy ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz