12

3.8K 227 28
                                    

To ten dzień, który miał decydować o mojej przyszłości. Dzień w którym wszystko stanie na głowie.
Wstałam rano i ubrałam wybraną wcześniej sukienkę. Usiadłam na łóżku i patrzyłam przez okno, tak, jakby to była ostatnia rzecz, którą będę mogła zrobić nie myśląc co będzie dalej. Słońce padało na miejsce, w którym moje życie, tak bardzo się zmieni. Nagle do pokoju, wbiegły kobiety, które wczoraj ze mną rozmawiały w sprawie sukienki.
-Cudownie wyglądasz! Jeszcze tylko ułożymy ci włosy, a lekki makijaż, również na pewno nie zaszkodzi.- zaczęły rozczesywać moje poplątane włosy. Minęło około 20 minut, a moja głowa nadal była w nieładzie.
-Ile jeszcze wam to zajmie?- kobiety nie zwracając na mnie uwagi, dalej bawiły się kosmykami włosów. Odetchnęłam głęboko i znowu zapatrzyłam się w moje odbicie. Po kolejnych 20 minutach, kobiety oznajmiły, że fryzura jest skończona.
-Proszę bardzo! Panienka wygląda cudownie! Jeszcze tylko...- szybko zrobiły makijaż i wybiegły z pokoju.
-Dziękuje!- zdążyłam jeszcze podziękować, zanim zniknęły za drzwiami.
Usiadłam na dywanie i oparłam się łóżko. Delikatnie rozłożyłam sukienkę tak, aby nie zgiąć, żadnej części. Dywan był tak miękki, że nie chciałam się od niego oddalać. W końcu, poddałam się pokusie i cała rozłożyłam się na delikatnej powierzchni. Moje powieki powoli się zamykały, ale całkowitemu odpłynęciu zapobiegł widok prześlicznych szpilek, stojących pod łóżkiem. Od razu je chwyciłam i włożyłam na swoje stopy. Wyglądały cudnie, a w wydaniu z sukienką, fryzurą i makijażem, wszystko wyglądało obłędnie. Stanęłam przed podłużnym lustrem, dzięki czemu mogłam zobaczyć cały strój. Przez upływ czasu, nawet nie zauważyłam jak urosłam i wydoroślałam. Rysy na twarzy stały się bardziej widoczne, a moją zgrabną figurę podkreślała sukienka. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!- do środka wszedł Alexander. Stres i strach wstąpiły w moje serce, a ciało diametralnie odmawiało posłuszeństwa.
-Dzień dobry, Amaro. Jesteś gotowa?- potwierdziłam, niepewna odpowiedzi. -Cudownie. Jestem bardzo zestresowany. Tak długo czekałem na ten moment. Tak długo czekałem na ciebie.-zbliżył twarz do mojej. Spojrzał głęboko w moje oczy i pogładził policzek, swoją lodowatą dłonią, ale zrobił to tak delikatnie, że zimno było ledwo wyczuwalne. Mały kosmyk włosów, opadał na moją skroń, lecz po chwili Alexander założył go za moje ucho, a jego ręka zawisła w miejscu. Nagle, szybkim ruchem przyłożył swoje wargi do mojego policzka i zostawiając zimne pocałunki zmierzał w kierunku ust. Gdy jego wargi, były kilka milimetrów od moich, widziałam zawahanie w jego oczach, ale po kilku sekundach, automatycznie zniknęło, a nasze usta przywarły do siebie. Z początku, chiałam to przerwać, dlaczego? Bo wciąż moje serce należało do Luke'a. Wtedy naszła mnie myśl, że jeśli bardziej zatrace się w Alexandrze, to może miłość do Luke'a, w jakiś magiczny sposób wyparuje, poprostu zniknie, a ja będę mogła o nim zapomnieć, na zawsze. Postanowiłam zrobić krok dalej i z małego pocałunku, skończyliśmy obściskując się na dywanie. Po chwili zeszłam z jego umięśnionego ciała. Leżąc, patrzyłam się w sufit i zaczęłam głęboko oddychać.
-Wszystko w porządku?
-Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam.
- Zaskoczyłaś mnie, naprawdę, ale to zaskoczenie należało do przyjemnych.- wstałam z podłogi i gładziłam sukienkę, aby zgniecenia zniknęły ale na marne. Klnęłam pod nosem, choć wiedziałam, że to nie naprawi sytuacji. -Nie martw się, służące coś wymyślą.- podszedł do mnie i wytarł spływającą po moim policzku pojedynczą łzę. -Płaczesz przez sukienkę?- zaśmiał się cicho, a ja mu zawtórowałam. Nie płakałam za sukienką. Płakałam przez to, co zrobiłam. Może to nie było coś wielkiego, ale zawsze, to coś. Czułam ogromne poczucie winy.
-Masz rację, nie będę płakać przez jakąś tam sukienkę. Za ile zaczynamy?
-Za 10 minut.
-One zdążą?
-Muszą.- wyszedł z pokoju, a ja szybko sprawdziłem czy z fryzurą wszystko w porządku. Fryzura wyglądała tak, jak wcześniej. Musiały wylać mi na głowę tonę lakieru do włosów, bo gdy je dotknęłam, przysięgam, to nie były włosy.
Po minucie weszły służące i wyprasowały sukienkę, z szybkością światła.
Spojrzałam na zegarek. Jedenaście minut minęło. Czas zmierzyć się z rzeczywistością.
Wyszłam na dwór i szłam w przejściu, utworzonym przez członków uroczystości. Czułam się jakbym była na ślubie. Minus był jeden, to ja byłam panną młodą. Na przeciwko mnie, oddalony o jakieś 5 metrów, stał Alexander, trzymający w prawej dłoni złoty kielich. Ubrany był w elegancki garnitur. Wyglądał przystojnie i miło, mogłabym się z nim zaprzyjaźnić, gdyby tylko były inne okoliczności. Staliśmy twarzami do siebie, ustawieni do gości, ja prawym, a on lewym profilem. Podał Williamowi kielich.
-Gotowa?
-Jak zawsze.- skinął głową i wyjął z prawej kieszeni mały nożyk. Spojrzał w moje oczy i zrobił nacięcie na lewej dłoni, a potem powtórzył tą czynność, tylko z drugą ręką. Po czym podał mi ostrze i gestem ręki, dał mi do zrozumienia, że teraz moja kolej. Wzięłam niepewnie nożyk i zrobiłam to samo, skrzywiając lekko twarz z bólu. Krew kapała na przesuszoną trawę. Czułam, że wszystkie spojrzenia kierują się na mnie i na płynącą strużkami czerwoną ciecz. Nagle drzwi od domu otworzyły się, a na zewnątrz wyszedł Luke, który przytrzymywany był przez dwójkę wampirów. Widziałam, że nie ma siły walczyć. Kompletnie wycieńczonego, rzucili pod nogi Alexandra. Widok Luke'a, z posiniaczonym ciałem i całego brudnego od krwi, był okropny. Chciałam przytulić go mocno i powiedzieć, że wszystko się ułoży. Widziałam jego oczy, przepełnione łzami. Odwróciłam wzrok w drugą stronę i dyskretnie wytarłam łzę dłonią, przez co pobrudziłam policzek krwią.
-Może najpierw, zajmiemy się tym problemem.- Alexander złapał Luke'a za porwaną koszulę i walnął go z całej siły w twarz. Zamknęłam powieki z całych sił, miejąc nadzieję, że to tylko kolejny koszmar, wyglądający tak prawdopodobnie, ale kiedy zerknęłam w dół, tam nadal leżał Luke.
-Proszę, panie.- Bill podał Alexandrowi, drewniany kołek. Za nami stała szlachta i przyglądała się nam ze szczęściem w oczach. Alexander wziął kołek. Podszedł bliżej Luke'a, spojrzał mu prosto w oczy, ale chłopak nadal miał wzrok skierowany na mnie.
-Przykro mi, ale nie dam ci odejść z tak pięknym, ostatnim widokiem. Odwrócił go w stronę gości i skierował jego głowę w stronę słońca. -Żegnaj, na zawsze.- i... zrobił to. Wbił drewnianą broń na wampiry, prosto w serce mojego Luke'a. Chciałam krzyknąć, ale głos utkwił w moim gardle. Wszyscy patrzyli na upadające bezwładnie ciało. Głos w mojej głowie powtarzał: On cię zdradził. Za to, głos w moim sercu powtarzał: Ty go kochasz! Ratuj go! W tej chwili to zrozumiałam. Ja go kocham i nic tego nie zmieni. Ciało, które nie mogło się ruszyć, teraz nabrało sił, aby pobiec do niego i wyznać mu to co czuję, choćby było już za późno, muszę spróbować. Usiadłam na przesuszonej trawie i położyłam jego głowę na moich kolanach, głaszcząc ją powtarzałam szeptem słowa, wyrażające uczucie, które nigdy się nie zmieni. Czułam zimny wzrok Alexandra na sobie, ale nie przejmowałam się nim i nadal przytulałam się do Luke'a. Nagle usłyszałam coś upadającego na ziemię. Odwróciłam wzrok i usłyszałam krzyki: On nie żyje!





Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz, was serdecznie przepraszam! Nie miałam weny, aby napisać choćby jedno słowo. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie... No, ale w końcu jest. Teraz obiecuję, że będę pisać systematycznie :* Dziękuję, że nadal jesteście :)

Musimy ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz