Siedzieliśmy w ciszy,nadal poruszeni tym co się właśnie stało.
-Więc...teeaaz...
Przysunął mnie to siebie chwytając w tali.
-Jesteśmy...razem?
Z wrażenia spadł mi stanik (CO XDDD Dop.aut) Dalej byłam przykryta kocem,ale i tak to zauważył.Mogłam to rozpoznać po: Jak to się mówi w Paryżu?A tak ,,Wieży Eiffla''.
-J-jeśli chcesz...
-No wiesz,nadal nie powiedziałaś mi czy ci się podobam.
-Człowieku! TY.SIĘ.JESZCZE.PYTASZ!? Podobasz mi się odkąd dałeś mi tą parasolkę! -Czy ja to własnie powiedziałam na głos?
-Najwyraźniej tak.
Zarumieniłam się od góry do dołu .
-Czyli tak.
-Co ,,tak''?
-Jesteśmy parą.
O BOŻE! Czy ja zemdlałam podczas walki,teraz jestem w śpiączce i śni mi się jakiś raj?
-Eem...c-chyba taak...
-Dokończymy?
TEN.UŚMIECH.NIE.BYŁ.ZBOCZONY.Jak by powiedział to czarny kot,to za spojrzenie mógł by dostać dożywocie za molestowanie ,_,
-M-mogę zabrzmieć jak jakaś głupia dziewczynka...ale trochę...się boje.
-Nie rozumiem.
-B-bo to...mój pierwszy raz...
-Gdybym był dziewczyną to pewnie bym powiedział:BLIIŹNIAACZKIIII
-Mam rozumieć że-
-Tak,też ,,tego'' nigdy nie robiłem,mimo że jestem bogatym modelem,to wolę czekać na kogoś specjalnego a nie na jakąś rozpuszczoną ziemniaczankę jak Lila lub Chloe.
-Jesteśmy Marinette!
Chyba źle że oni mi tak niszczą takie chwile,ale co poradzę?
-Może najpierw...powinnam was sobie przedstawić.
Uśmiechnął się i zaczęliśmy się ubierać.Trzymając go za rękę zeszliśmy na dół.
-Mamo,tato...bo jest coś...
Mama uśmiechnęła się,wydawało mi się że złowieszczo,jak by mówiła ,,wygrałam''.A tata ze złą miną wręczył mamie 10 euro.Staliśmy bez ruchu .No tak,oni się założyli o ,,nas'' .
-Adrien...moi rodzice: Sabina i Tom Cheng. Mamo...tato...Adrien.
*Adrien*
-Miło mi poznać.
Z uśmiechem podałem dłoń w stronę ojca Marinette...nie wiem czy to był dobry wybór.Ściskając mi dłoń...chyba właśnie ją połamał.Dobra...,nadal lubię jej rodziców...ale wolę przebywać z Mari jak ich nie ma...Mari chyba też tak uważa.Zapadła cisza
-Too my...pójdziemy dalej trenować...
Spojrzałem na nią z uśmiechem i poszliśmy do jej pokoju.
-A tak seerio,to chcesz dalej trenować? Powiedziała siadając na krześle.
-Nie wiem czy mi się chce,bez urazy ale jednak wolę to niż siedzieć tam z twoimi rodzicami...
-Wiem,są straasznie denerwujący...
-Nie przesadzaj,po prostu twój tata skręcił mi dłoń.Zaśmiałem się a ona zakryła twarz swoją dłonią,po czym śmiała się ze mną. -Wracając...myślę że powinniśmy pomyśleć co jutro powiemy Alyi i najprawdopodobniej Nino...
-...No tak...masz racje
-Może...po prostu,że to nasze życie,i mamy prawo robić co chcemy,a im nie musimy się zwierzać.
-Marinette! Jakiś chłopak do ciebie. Spojrzeliśmy na siebie.Wszedł Filipe.
-Co ty tu robisz blondasiu!
-Chyba powinienem zapytać cię o to samo.
-Przyszedłem się pobawić.
Przysunęła się do mnie,widać że była zdenerwowana i jednocześnie przestraszona.
-No to zaraz drewniany traktorku spalę cie w piecu.
-Powiedział pan ferrari 458!
-Słuchaj,zwijasz się z tąd czy wezwać gliny lub Biedre i Kota?
-Panie,nie denerwuj się tak! -Ciekawe co będzie jak wezmę się za twoją Chloe.
-Jakoś mnie to nie rusza.
-PFY! I wyszedł.A tylko dotknie Mari to zabije gnoja! I przed zabójstwem naślę na niego Chloe,a niech go zgwałci ktoś na jego poziomie. Serio,ledwo dotknie ją nawet przypadkiem a już będzie mógł nazwać się trupem.
-Marinette...ty płaczesz?
-Zabolało...
-Ten gnój ci nic nie zrobi! A tylko spróbuje to zabije.
-Nie chodzi mi o niego...Ja nie mogłabym go zabić..
-Nie rozumiem.
-Bo ty powiedziałeś że jak coś to wezwiesz Biedronkę i ona go zabije...
-Nadal nie rozumiem.
Jak...wiesz kto...nigdy nikogo nie zabiłam i nie jestem po to!
-T-TY-
-TAK! Jestem Biedronką!Jak mamy chodzić to chce być szczera!I-i nie możesz nikomu powiedzieć bo wtedy pierwszy raz komuś oberwę skórę!
Stałem jak słup.NO PRZYNAJMNIEJ NIE MAM PROBLEMU Z TYM KOGO WYBRAĆ.Była szczera..ale czy jak ja będę to nadal mnie będzie kochać?Nie,muszę być fair.Chce być,więc będę!
-Umiem dotrzymać tej tajemnicy..nabrałem już doświadczenia. Położyłem swoją rękę na jej ramieniu i przysunąłem do siebie.
-C-co?
-Jak nie chcesz zabijać ma lady..to nie będę zmuszał.
-Ma lad-?Chwila...C-Chat?!
-Przepraszam że wcześniej nie powie-!
*Marinette*
-Przepraszam że wcześniej nie powie-!
Praktycznie wskoczyłam mu w ramiona.To nie tak że byłam zła,czy coś.Po prostu tak bardzo szczęśliwa.Nie musiałam wybierać między dwoma chłopakami...Odwzajemnił mój gest.
-Więc...nie jesteś zła?
-ZŁA!? Dzięki temu,nie muszę wybierać! Po prostu szczęśliwa...
I nastały...kolejne płacze,Filipe już trzeci raz stał się czarnym sercem!A tak wspominałam już że jakoś się go pokonało bez tego planu? Ach tak,chyba nie.No to teraz wiecie.
-Musimy się przemienić! Wstał z krzesła.
-Nie!Tylko ty się musisz przemienić,musimy wprowadzić plan w życie.Wątpię by znów nam się udało...ale tylko tak załatwimy to szybko,i sprawnie.
-Racja... Przemienił się na moich oczach...jeszcze niedawno tak chciałam by byli tą samą osobą!
![](https://img.wattpad.com/cover/67382624-288-k12912.jpg)
CZYTASZ
Miraculum Biedronka i Czarny kot:Zmiana
Romansa,,Dotykał-Nie chciałam. Rozbierał-Nie chciałam. Przyszedł,i mnie uratował.Mimo mojego nie odwzajemnienia miłości''