8-Ty jesteś...

529 24 4
                                    


Siedzieliśmy w ciszy,nadal poruszeni tym co się właśnie stało.

-Więc...teeaaz...

Przysunął mnie to siebie chwytając w tali.

-Jesteśmy...razem?

Z wrażenia spadł mi stanik (CO XDDD Dop.aut) Dalej byłam przykryta kocem,ale i tak to zauważył.Mogłam to rozpoznać po: Jak to się mówi w Paryżu?A tak ,,Wieży Eiffla''. 

-J-jeśli chcesz...

-No wiesz,nadal nie powiedziałaś mi czy ci się podobam.

-Człowieku! TY.SIĘ.JESZCZE.PYTASZ!? Podobasz mi się odkąd dałeś mi tą parasolkę! -Czy ja to własnie powiedziałam na głos?

-Najwyraźniej tak.

Zarumieniłam się od góry do dołu .

-Czyli tak.

-Co ,,tak''?

-Jesteśmy parą.

O BOŻE!  Czy ja zemdlałam podczas walki,teraz jestem w śpiączce i śni mi się jakiś raj?

-Eem...c-chyba taak...

-Dokończymy?

TEN.UŚMIECH.NIE.BYŁ.ZBOCZONY.Jak by powiedział to czarny kot,to za spojrzenie mógł by dostać dożywocie za molestowanie ,_,

-M-mogę zabrzmieć jak jakaś głupia dziewczynka...ale trochę...się boje.

-Nie rozumiem.

-B-bo to...mój pierwszy raz...

-Gdybym był dziewczyną to pewnie bym powiedział:BLIIŹNIAACZKIIII

-Mam rozumieć że-

-Tak,też ,,tego'' nigdy nie robiłem,mimo że jestem bogatym modelem,to wolę czekać na kogoś specjalnego a nie na jakąś rozpuszczoną ziemniaczankę jak Lila lub Chloe. 

-Jesteśmy Marinette! 

Chyba źle że oni mi tak niszczą takie chwile,ale co poradzę?

-Może najpierw...powinnam was sobie przedstawić.

Uśmiechnął się i zaczęliśmy się ubierać.Trzymając go za rękę zeszliśmy na dół. 

-Mamo,tato...bo jest coś...

Mama uśmiechnęła się,wydawało mi się że złowieszczo,jak by mówiła ,,wygrałam''.A tata ze złą miną wręczył mamie 10 euro.Staliśmy bez ruchu .No tak,oni się założyli o ,,nas'' .

-Adrien...moi rodzice: Sabina i Tom Cheng. Mamo...tato...Adrien.

*Adrien*

-Miło mi poznać.

Z uśmiechem podałem dłoń w stronę ojca Marinette...nie wiem czy to był dobry wybór.Ściskając mi dłoń...chyba właśnie ją połamał.Dobra...,nadal lubię jej rodziców...ale wolę przebywać z Mari jak ich nie ma...Mari chyba też tak uważa.Zapadła cisza

-Too my...pójdziemy dalej trenować...

Spojrzałem na nią z uśmiechem i poszliśmy do jej pokoju.

-A tak seerio,to chcesz dalej trenować? Powiedziała siadając na krześle.

-Nie wiem czy mi się chce,bez urazy ale jednak wolę to niż siedzieć tam z twoimi rodzicami...

-Wiem,są straasznie denerwujący...

-Nie przesadzaj,po prostu twój tata skręcił mi dłoń.Zaśmiałem się a ona zakryła twarz swoją dłonią,po czym śmiała się ze mną. -Wracając...myślę że powinniśmy pomyśleć co jutro powiemy Alyi i najprawdopodobniej Nino...

-...No tak...masz racje

-Może...po prostu,że to nasze życie,i mamy prawo robić co chcemy,a im nie musimy się zwierzać.

-Marinette! Jakiś chłopak do ciebie. Spojrzeliśmy na siebie.Wszedł Filipe.

-Co ty tu robisz blondasiu! 

-Chyba powinienem zapytać cię o to samo.

-Przyszedłem się pobawić.

Przysunęła się do mnie,widać że była zdenerwowana i jednocześnie przestraszona.

-No to zaraz drewniany traktorku spalę cie w piecu.

-Powiedział pan ferrari 458!

-Słuchaj,zwijasz się z tąd czy wezwać gliny lub Biedre i Kota?

-Panie,nie denerwuj się tak! -Ciekawe co będzie jak wezmę się za twoją Chloe.

-Jakoś mnie to nie rusza.

-PFY! I wyszedł.A tylko dotknie Mari to zabije gnoja! I przed zabójstwem naślę na niego Chloe,a niech go zgwałci ktoś na jego poziomie. Serio,ledwo dotknie ją nawet przypadkiem a już będzie mógł nazwać się trupem.

-Marinette...ty płaczesz?

-Zabolało...

-Ten gnój ci nic nie zrobi! A tylko spróbuje to zabije.

-Nie chodzi mi o niego...Ja nie mogłabym go zabić..

-Nie rozumiem.

-Bo ty powiedziałeś że jak coś to wezwiesz Biedronkę i ona go zabije...

-Nadal nie rozumiem.

Jak...wiesz kto...nigdy nikogo nie zabiłam i nie jestem po to!

-T-TY-

-TAK! Jestem Biedronką!Jak mamy chodzić to chce być szczera!I-i nie możesz nikomu powiedzieć bo wtedy pierwszy raz komuś oberwę skórę!

Stałem jak słup.NO PRZYNAJMNIEJ NIE MAM PROBLEMU Z TYM KOGO WYBRAĆ.Była szczera..ale czy jak ja będę to nadal mnie będzie kochać?Nie,muszę być fair.Chce być,więc będę!

-Umiem dotrzymać tej tajemnicy..nabrałem już doświadczenia. Położyłem swoją rękę na jej ramieniu i przysunąłem do siebie.

-C-co?

-Jak nie chcesz zabijać ma lady..to nie będę zmuszał.

-Ma lad-?Chwila...C-Chat?!

-Przepraszam że wcześniej nie powie-!

*Marinette*

  -Przepraszam że wcześniej nie powie-! 

Praktycznie wskoczyłam mu w ramiona.To nie tak że byłam zła,czy coś.Po prostu tak bardzo szczęśliwa.Nie musiałam wybierać między dwoma chłopakami...Odwzajemnił mój gest.

-Więc...nie jesteś zła?

-ZŁA!? Dzięki temu,nie muszę wybierać! Po prostu szczęśliwa...

I nastały...kolejne płacze,Filipe już trzeci raz stał się czarnym sercem!A tak wspominałam już że jakoś się go pokonało bez tego planu? Ach tak,chyba nie.No to teraz wiecie.

-Musimy się przemienić! Wstał z krzesła.

-Nie!Tylko ty się musisz przemienić,musimy wprowadzić plan w życie.Wątpię by znów nam się udało...ale tylko tak załatwimy to szybko,i sprawnie.

-Racja... Przemienił się na moich oczach...jeszcze niedawno tak chciałam by byli tą samą osobą!

Miraculum Biedronka i Czarny kot:ZmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz