Oh, na pewno tego nie wygrasz.Justin's POV:
- Hazel, już tego nie ma – powiedziałem, próbując przekazać jej, że nie ma już pająka, przez którego tak wariowała.
- Wcale nie – zajęczała na kanapie, siedząc na swoich złożonych pod sobą nogach, a na jej kolanach leżała poduszka do obrony.
Jej słowa, nie moje.
- Wcale tak – odpowiedziałem, a ona wydęła dolną wargę, wychylając się za krawędź kanapy i zaglądając, jej oczy przeskanowały miejsce dookoła, zanim spojrzała na mnie.
- Jesteś pewien? - spytała, a ja zaśmiałem się z jej przerażonego tonu. To była dla mnie całkiem jej inna strona, gdyż jedyne jakie widziałem to zadziorna i pożądliwa.
Boże, mogę być lekko zakochany w jej pożądliwej stronie... i również w tej zadziorne... obie były gorące
- Tak, jestem pewien – odpowiedziałem, mały uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy przeszedłem obok niej, odkładając poduszkę, która była w moich rękach, którą według Hazel miałem użyć do zabicia pająka.
Rzuciłem ją na kanapę, idąc do kuchni i przechodząc dookoła blatu, który stał pośrodku, łapiąc jabłko z miski z owocami, która stała przy krawędzi bufetu razem z paroma naczyniami.
Ugryzłem je, dźwięk gryzienia rozległ się, gdy moje usta wygięły się w pewnym siebie uśmiechu na wspomnienie tego, jak Hazel upuściła swoje jabłko, kiedy zacząłem się do niej dobierać.
...to był dobry poranek.
Może powinienem mieć częściej cipkę na śniadanie.
Śmiejąc się z tej myśli, wziąłem kolejny kęs jabłka, zanim krzyk Hazel dobiegł do moich uszu.
- Nie zabiłeś go! - zapiszczała, a ja przewróciłem oczami w rozbawieniu, połykając to co miałem w buzi, podczas gdy Hazel jęczała, żebym przyszedł jej pomóc. - Justin! - krzyknęła, a ja zaśmiałem się z jej żądającego tonu , który mógł sprawiać wrażenie, że wszystko z nią było w porządku, ale mogłem wyczuć za nim desperację.
Przeszedłem z powrotem przez drzwi do salonu, a ona stała na kanapie, przytulając poduszkę do jej klatki piersiowe, gdy patrzała tam i z powrotem na podłogę i mnie.
- Zabij go, proszę – powiedziała, a ja pokierowałem moje oczy na podłogę, widząc małą, czarną plamkę, która pełzała po moim kremowym dywanie w moją stronę.
Mały, przerażony pisk Hazel rozbrzmiał, gdy spotkałem pajęczaka w połowie drogi, zanim kucnąłem i przykryłem go moimi dłońmi, trzymając je razem tak mocno jak mogłem, bez zgniatania go.
- Zabierz go na dwór – powiedziała Hazel, a ja spojrzałem na nią z małym uśmieszkiem... Mogę mieć z tego trochę zabawy.
Wyprostowałem się i podszedłem do niej, widząc jak zmrużyła oczy, zanim zdała sobie sprawę, co zamierzam zrobić.
- Nie – powiedziała przechodząc przez kanapę na jej drugą stronę, zanim wypuściła z siebie mały krzyk, gdy wskoczyłem na sofę, rzucając na nią pająka... oczywiście udawałem. - Justin, nie – zapiszczała, rzucając we mnie poduszką, którą ominąłem i wtedy zobaczyłem jak zeskakuje z kanapy i wybiega z salonu, trzask drzwi podążył chwilę za nią, z czego się zaśmiałem.
Skoczyłem z powrotem na podłogę, podszedłem do okna i popchnąłem je, gdy je otworzyłem.
Strzepnąłem dłońmi, czując jak mała kreatura z nich spada, zanim zamknąłem okno i poszedłem znaleźć przestraszoną Hazel.
CZYTASZ
Breaking Boundaries Tłumaczenie | jb
Romancecover credits: @localddl Gdy Hazel Lopez wpada w ramiona Justina Biebera na zatłoczonym nowojorskim chodniku, to nie sekret, że z jednym spojrzeniem są sobą zaintrygowani. Spotykanie na balu charytatywnym nawet nie tydzień później mogłoby przypa...