Rozdział 5

561 48 4
                                    

 Wtedy usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu. Chwilę potem zobaczyliśmy wysokiego mężczyznę. Mógł mieć nieco ponad czterdzieści lat, a na sobie miał szarą marynarkę, białą koszulę i spodnie do kompletu. Jego buty świeciły się jak choinka na Boże Narodzenie.

 -Tato...? -Zapytała ze zdziwieniem w głosie Tola.  


*perspektywa Antoniny

Kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu, nie wiedziałam kto to mógł być. Rodziców od razu wykluczyłam, bo oni całymi dniami, dzień w dzień, przebywają w klinice, nie opuszczają jej ani na chwilę, lecz kiedy zobaczyłam ojca, miałam niemiłą niespodziankę. No to się teraz zacznie...

Tato popatrzył na mnie chłodno, a potem przeniósł wzrok na Michała. Zlustrował go wzrokiem, od którego aż ciarki po plecach przechodzą, lecz gdy zerknęłam na chłopaka obok, zobaczyłam, że jest zupełnie spokojny. 

-Kim jest ten człowiek? -Zapytał ojciec swoim głębokim, karcącym głosem.

-To jest Michał, mój kolega. -Odpowiedziałam, zakrywając sobą blat, na którym stały puste puszki po Fancie. -A ty co tu robisz o tej porze?

-Wróciłem po dokumenty. -Przyjrzał się Michałowi podejrzliwym wzrokiem i ruszył do swojego gabinetu, stukając obcasami swoich najlepszych butów po parkiecie.

Kiedy zniknął nam z oczu, odwróciłam się do chłopaka.

-Czas na ciebie. -Powiedziałam podenerwowana i chwyciłam puszki w dłonie. Wyprowadziłam Michała do przedpokoju i praktycznie wypchnęłam za drzwi. Nie chciałam być taka nie miła, lecz obawiałam się, że ojciec po powrocie z gabinetu zabiłby go samym swoim lodowatym wzrokiem. -Przyjdź później. -Już zamykałam drzwi, gdy sobie o czymś przypomniałam. -Wyrzuć to po drodze, okej? -Uśmiechnęłam się lekko, wciskając mu w dłonie puszki, które zgarnęłam z kuchni. 

Wtedy zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka i odetchnęłam. Wróciłam do kuchni i wyjrzałam przez okno. Znów poczułam ulgę, gdy spostrzegłam, że Michał odchodzi. 

Już wiedziałam, że ojcu on się nie podoba, w sensie jako osoba, która mogłaby się ze mną przyjaźnić. Ale nie pozwolę sobie wybierać przyjaciół. Wypraszając Michała, zrobiłam to dla jego dobra, dla swojego zresztą też. Czułam, że gdyby ojciec go zaczepił jakimś głupim komentarzem, to chłopak wdałby się z nim w kłótnię, a ja nie chciałam się jeszcze bardziej przygnębiać.

-Twój kolega już poszedł? -Podskoczyłam na dźwięk głosu ojca. Jak ja mogłam nie usłyszeć, że wszedł do kuchni?

-Tak. -Odpowiedziałam, spoglądając na niego.

Jak zawsze nienaganny. Ubranie czyste, wyprasowane, o butach nie wspominając. 

-Znalazłeś dokumenty? -Zagadnęłam, by nie zaczął nic mówić o Michale. 

-Tak. Wrócimy z mamą około dwudziestej drugiej. Nie idź jeszcze spać. Będziemy chcieli z tobą porozmawiać. -Po tych słowach wyszedł z domu. Zaległa głucha cisza, a ja pomyślałam sobie, że gdy wrócą do domu, to żadna rozmowa się nie odbędzie, ponieważ będę już, mam nadzieję, daleko stąd.

*perspektywa Michała

Zdziwiło mnie nieco zachowanie Toli; kiedy jej ojciec wrócił, wyprowadziła mnie szybko z domu i kazała przyjść później. Domyśliłem się, że chciała uniknąć kłótni między mną a swoim ojcem.

 Ten facet od samego początku patrzył na mnie krytycznym wzrokiem. A wobec swojej córki zachowywał się jakby była zupełnie obcą osobą. Ten to dopiero zachowywał się jak typowy snob. Kiedy Tola opisywała mi swoją sytuację z rodzicami, nie podejrzewałem, że jest aż tak źle. Dlatego miałem nadzieję, że gdy wrócę wieczorem, to dziewczyna zdecyduje się ze mną wyjechać.

*wieczorem*

Tola nie podała mi dokładnej godziny, o której miałem się u niej zjawić. Dlatego o dwudziestej pierwszej zapukałem do solidnych drzwi jej domu. Czekałem chwilę, a gdy mi je otwarła, oprócz jej uśmiechniętej twarzy, zobaczyłem w jej dłoni plecak. Domyśliłem się, że zdecydowała się opuścić ten pusty dom i swoich nieczułych rodziców, a ja naprawdę ucieszyłem się z tego powodu. 

-Musimy już iść. -Powiedziała, ubierając na nogi martensy.

-Twoi starszy zaraz tu będą? -Zapytałem, dalej stojąc za progiem.

-Za około godzinę. -Chwyciła plecak i wyszła. Zamknęła drzwi na klucz i ruszyliśmy chodnikiem do furtki. 

Nie było jeszcze całkiem ciemno, tak więc musieliśmy uważać, by nie natknąć się na niepożądane osoby, których towarzystwa wolelibyśmy uniknąć. 

-Masz jakiś hajs? -Zapytałem, gdy kierowaliśmy się w stronę wyjazdu z miasta.

-Mam, i to całkiem sporo. Rodzice założyli mi konto i odkładali pieniądze na moje studia, a teraz widocznie zapomnieli o tej kasie.

-Dobra, to co robimy? Gdzie idziemy? Jedziemy do Warszawy?

-Nie. Łapiemy stopa. Może ktoś się zatrzyma.

-Ale dokąd ty chcesz jechać?

-Nie wiem. -Roześmiała się. -Przed siebie, byle daleko stąd. 

Nic już więcej nie powiedziałem. W sumie też byłem ciekaw dokąd zawędrujemy. 

Szliśmy długi czas poboczem mało ruchliwej drogi, lecz za każdym razem, gdy jechał jakiś samochód, próbowaliśmy go zatrzymać. Niestety, nikt nie chciał zabierać ze sobą obcych. Już powoli traciłem nadzieje i miałem się wrócić do Opola na dworzec, lecz wtedy zatrzymał się przy nas ciemnozielony Opel. 

*perspektywa Antoniny

Niełatwo było zatrzymać jakieś auto, lecz nie traciłam nadziei. Nie chciałam wracać do domu, rodzice pewnie już wrócili i przeczytali wiadomość, którą im zostawiłam. Pewnie też dzwonili ze sto razy, lecz nie miałam zamiaru spoglądać na wyciszony telefon, który znajdował się w moim plecaku. 

W końcu zatrzymał się jakiś samochód, a ze środka spojrzał na nas młody chłopak, na oko mógł mieć jakieś dwadzieścia lat. Miał zielone oczy a na głowie dredy. Oprócz niego, w samochodzie nie było nikogo.

-Podrzucić was? -Zapytał przyjaznym głosem.

-Jasne. A gdzie jedziesz? -Zapytałam, ucieszona, że w końcu mamy transport i że szybciej stąd odjedziemy.

-Do Wrocławia. To wam po drodze?

-O, Wrocław. Dobry pomysł. -Posłałam Michałowi uśmiech i wsiadłam na tylne siedzenie. Chłopak, nic nie mówiąc, zajął miejsce obok mnie, a wtedy samochód ruszył.

-Zaraz, zaraz. To wy nie wiecie dokąd chcecie jechać? -Zapytał ten z dredami.

-Właściwie to nie. Od jakiejś godziny próbujemy złapać jakąś podwózkę dokądkolwiek, a dopiero ty pierwszy się zatrzymałeś. W ogóle dzięki.

-Spoko. Tak w ogóle to jestem Damian.

-Tola. A to jest Michał.


W Podróży Po Szczęście // M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz