Rozdział 7

632 43 2
                                    

*perspektywa Antoniny

Daniel rano powiedział, że zaprosił na wieczór parę osób, lecz gdy weszliśmy o dwudziestej do mieszkania, te parę osób oznaczało trzydzieści, może czterdzieści znajomych. 

My też mogliśmy przyjść. Ja byłam niechętnie do tego nastawiona. Nie lubiłam tłumu ani zbyt głośnej muzyki, która teraz dudniła mi w uszach. Jednak Michał mnie przekonał. Powiedział, że musimy się wyluzować i zapomnieć o rzeczywistości. Zaproponowałam mu, żeby poszedł sam, lecz stwierdził, że niedobrze, byśmy się rozstawali.

W południe Damian podwiózł nas pod mały hotel, który znajdował się niedaleko osiedla, na którym mieszkał wraz z kumplami. 

Prawie od razu, gdy Michał zajął swoje łóżko, zasnął. Pewnie nic nie spał w drodze do Wrocławia, także postanowiłam go nie budzić. Nie chciałam nigdzie iść sama, więc zostałam w pokoju. 

Zaczęłam się zastanawiać czy nie zadzwonić do rodziców i powiedzieć im, że jestem cała i zdrowa i by się nie martwili, jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Na pewno by na mnie naskoczyli, może nawet namówili, bym wróciła do domu, a wtedy musiałabym zostawić Michała. Byłby zawiedziony. A ja go polubiłam i nie chciałam się z nim rozstawać.

Teraz wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję, gdy odpuściłam sobie rozmowę z rodzicami. Mimo, iż musiałam wytrzymać na tej domówce, to cieszyłam się, że jestem tutaj, a nie w drodze z powrotem do Opola. 

Odnaleźliśmy Damiana w tłumie. Stał przy blacie w kuchni z paroma nieznanymi nam osobami. Po chwili jednak nam ich przedstawił. Okazało się nawet, że dwie z tych osób kojarzą Michała z YouTuba. 

Jak już wcześniej wspomniałam, nie czuję się komfortowo na imprezach i to jeszcze takich, gdzie prawie nikogo nie znam, a tutaj jest bardzo dużo nowych twarzy. Trzymałam się blisko Michała, którychyba o mnie zapomniał, lecz nie przejmowałam się tym. Póki miałam go w zasięgu wzroku, byłam spokojna.

Wypiłam nieco alkoholu, lecz tyle, by nie stracić jasności umysłu. Natomiast Michał się tym nie przejmował. Miałam zamiar go powstrzymać przed wlewaniem w siebie tyle alkoholu, lecz nie chciałam wyjść na sztywniarę. 

W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś nieznajomy chłopak. Mógł mieć nie więcej niż dziewiętnaście lat, był wysoki i bardzo przystojny. Zbliżył swoje usta do mojego ucha i zapytał się czy chciałabym zatańczyć. Pokręciłam głową i odpowiedziałam, że źle się czuję. Następnie skierowałam się do łazienki. 

Naprawdę nie za dobrze się czułam; było mi za gorąco i rozbolała mnie głowa. Najwidoczniej nie jestem stworzona do imprez.

 Przemyłam twarz zimną wodą, wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam, a muzyka znów uderzyła w moje uszy. Skrzywiłam się, a wtedy moją uwagę przykuł Damian, który patrzył przez wizjer. 

-Choler, policja. -Powiedział do mnie, a ja wystraszyłam się, że mogą mnie tutaj szukać. Byłam pewna, że moi rodzice na pewno poprosili wujka Adama, który jest komendantem policji w Opolu, by kazał swoim ludziom mnie znaleźć. 

Popatrzyłam przez wizjer, a gdy upewniłam się, że gliny naprawdę stoją na klatce, spojrzałam na Damiana.

-Nie otwieraj im na razie. -Poprosiłam, zdenerwowana. -Całkiem możliwe, że mnie szukają. -Następnie pobiegłam do salonu. Nerwowo zaczęłam przeciskać się przez tłum i gorączkowo szukać wzrokiem Michała. W końcu znalazłam go; siedział w fotelu, a jego kolana zajmowała jakaś blondynka. Szturchnęłam go w ramię, a dziewczyna popatrzyła na mnie jakbym była jakaś szurnięta. W tym momencie miałam ją jednak głęboko w nosie.

-Michał! -Wrzasnęłam, by mnie usłyszał przez tą muzykę. -Policja jest pod drzwiami! Musimy się stąd zmywać!

Kiedy do chłopaka dotarł sens moich słów, natychmiastowo wytrzeźwiał, przynajmniej na tyle, by przejąć się całą sytuacją. Zepchnął dziewczynę ze swoich kolan, a wtedy obok nas pojawił się Damian.

-Nie ma tu jakiegoś innego wyjścia, prawda? -Zapytałam, mając nadzieję, że zaprzeczy, lecz on tylko pokręcił głową. -Musimy się gdzieś schować. Proszę cię, wymyśl coś. -Poprosiłam błagalnym głosem.

Wtedy kiwnął palcem, byśmy za nim poszli. Bez wahania tak zrobiliśmy, a on otworzył dużą szafę w przedpokoju. Spojrzałam na Michała, a on kiwnął głową i weszliśmy do środka. Damian zasunął drzwi, a ja oparłam się o tylną ścianę. Chłopak stanął przede mną, dość blisko, bo w szafie było naprawdę mało miejsca. Po chwili usłyszeliśmy jak muzyka ucichła, a pojawiły się głosy, lecz nie potrafiłam rozróżnić słów. 

-Co teraz będzie? -Szepnęłam, a Michał gwałtownie zasłonił mi usta swoją dłonią. Przestraszyłam się i spięłam, lecz kiwnęłam powoli głową na znak, że będę cicho, a on odsunął rękę. Starałam się nawet oddychać bardzo cicho, lecz nie szło mi to za dobrze; w szafie było jeszcze bardziej gorąco niż w mieszkaniu, w dodatku ciepło biło też od Michała. Nie widziałam jego twarzy, lecz czułam na swojej jego oddech. Oparłam ostrożnie czoło o jego ramię, a on objął mnie delikatnie w geście pocieszenia. Jeśli policja przyszła tutaj w mojej sprawie to wiedziałam, że będziemy musieli uciekać. 

Nie wiem po jakim czasie drzwi się rozsunęły i zalało nas światło z mieszkania. Poczułam ulgę, gdy zobaczyłam Damiana. Znów dało się słyszeć muzykę, a wszyscy zachowywali się tak, jakby w ogóle nie przerwano im imprezy. Wyszliśmy w końcu z tej szafy, a ja odetchnęłam, lecz wcale nie czułam się dobrze. Serce waliło mi szybko, wciąż byłam zdenerwowana.

-Czego chcieli? -Zapytał go Michał.

-Miałaś rację. -Spojrzał na mnie. -Pytali o ciebie. Nawet przeszukali całe mieszkanie.

Spojrzałam na Michała. Bałam się, że oni tu za chwilę wrócą, a wtedy już na pewno mnie znajdą, lecz to przecież niemożliwe. Nie znaleźli mnie, więc na pewno już pojechali.

-Musimy się zbierać. -Usłyszałam głos Michała. -Chodź, Tola.

-Dzięki, Damian. I przepraszam za kłopot... -Powiedziałam, gdy Michał sięgał do szafy po nasze plecaki.

-W porządku. Ważne, że was nie znaleźli. Trzymajcie się. -Uśmiechnął się lekko, a wtedy wyszłam z Michałem z mieszkania. Szybko zeszliśmy po schodach na parter, a wtedy chłopak mnie zatrzymał. Wyjrzał na zewnątrz, by się upewnić, że policji na pewno już tutaj nie ma. Kiedy dał mi znak, że możemy iść, ruszyłam szybko za nim. Chwyciłam go za rękę, gdy oddalaliśmy się chodnikiem, nawet nie wiem dokąd. Kiedy znaleźliśmy się w jakimś małym parku, który teraz prawie świecił pustkami, zatrzymałam się.

-Gdzie my teraz w ogóle idziemy? -Zapytałam, a Michał również się zatrzymał i spojrzał na mnie. 

-Nie wiem. -Odpowiedział spokojnie, a przez chłodne powietrze chyba całkiem wyparował z niego alkohol.

-Nie możemy tu zostać. Boże, wiedziałam, że tak będzie. Nie zdołamy uciec przed policją. Jeszcze za chwilę będą za mną jeździć moi rodzice! -Zaczęłam histeryzować bliska płaczu.

Wtedy Michał podszedł i chwycił mnie mocno za ramiona. Pisnęłam z bólu i zamilkłam. Wlepiłam wielkie oczy w jego twarz.

-Zamknij się chociaż na chwilę, okej? -poprosił cichym głosem, lecz czuć było w nim złość. Przełknęłam z trudem i kiwnęłam szybko głową, bojąc się odezwać. Wtedy mnie puścił.

-Chodź. -Rzucił tylko, wsunął dłonie w kieszenie i ruszył przed siebie. 

Zmusiłam się, by ruszyć z miejsca i podbiegłam do niego, by zrównać z nim krok.  


W Podróży Po Szczęście // M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz