Rozdział 11

571 42 6
                                    

*perspektywa Antoniny

-W Warszawie mieszka moja dawna koleżanka. -Poinformowałam Michała, gdy wracaliśmy spacerem po wieczornym seansie z kina do hotelu.

-Dlaczego dawna? Już się nie kontaktujecie?

-Nie. Kontakt nam się urwał, ale to było do przewidzenia. Mieszkała wcześniej w Opolu, chodziłyśmy do jednej klasy. Myślałam, że się załamię kiedy dowiedziałam się o jej przeprowadzce. 

-Może warto było by ją teraz odszukać?

-I tak nie poruchasz. -Powiedziałam i zaśmiałam się, gdy przewrócił oczami.

-Zdziwiłabyś się. -Odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem. -Ale tak na serio to wiesz, że nie o to mi chodziło. Może ona mogłaby nam jakoś pomóc. Ile ona mieszka już w Warszawie?

-Czekaj... -Zastanowiłam się na chwilę. -Jakieś...osiem lat. Tak, to było jakieś osiem lat temu, gdy się wyprowadziła. Ale nie wiem w czym ona mogłaby nam pomóc.

-Chce tam zamieszkać. Zawsze lepiej mieć przy sobie kogoś zaufanego w obcym miejscu.

-Zaufanego? Nie widziałam jej osiem lat. Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, a teraz mogła się zmienić. Skąd wiesz czy będzie się chciała jeszcze do mnie odzywać. Może nawet już mnie nie pamięta.

-Prawdziwej przyjaźni się nie zapomina.

-Tak, ale jak widać, ona chyba zapomniała. Obiecała do mnie dzwonić codziennie, ale z dnia na dzień dzwoniła coraz rzadziej. Byłam na nią zła, więc też nie kwapiłam się do tego by zadzwonić.

-Normalnie jak dzieci. -Michał pokręcił powoli głową.

-Tak się składa, że byłyśmy wtedy dziećmi.

-Teraz też jesteś dzieckiem, tylko trochę urosłaś. -Uśmiechnął się, a ja zamachnęłam się na niego ręką. Dobrze wiedział, że mnie to rozzłości, coraz częściej zaczął dokuczać mi w żartach, lecz powoli przyzwyczajałam się do tego i nie wiem jak mogłabym dalej żyć bez Michała. 

Uchylił się przed ciosem, którego nie zamierzałam zadać. 

-Już się tak nie złość. No chodź tu. -Chwycił mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego z uśmiechem. 

Tak dotarliśmy do hotelu. 

Po wizycie w salonie tatuażu tak nas poniosło, że wpadliśmy na pomysł, żeby w jednym z droższych hoteli w mieście zarezerwować na jedną noc apartament. Nie obyło się przy tym bez kolejnych dziwnych spojrzeń, które tym razem rzucała w naszą stronę recepcjonistka. Wymieniliśmy wtedy z Michałem rozbawione spojrzenia.

Apartament nie był duży. Znajdował się na pierwszym piętrze. Kiedy otwierało się drzwi miało się widok na część małego saloniku z oknami od podłogi aż po sufit. Stała tu mała kanapa, dwa fotele oraz stolik. Na ścianie wisiał telewizor, a podłogę pokrywał mięciutki, puchowy dywan. Przy ścianie były schody, które prowadziły na niewielką antresolę. Też pełniła rolę salonu, lecz oprócz podstawowych mebli znajdował się tam barek z różnymi alkoholami, które były wliczone w cenę. Z głównego salonu duże rozsuwane drzwi prowadziły do malutkiej sypialni, której ściany był w czerwonym kolorze i gdzie stało największe łóżko jakie kiedykolwiek w życiu widziałam(Chyba piętnaście minut po nim skakałam, a Michał się tylko ze mnie nabijał). Drewniane drzwi z sypialni prowadziły do łazienki, która nie grzeszyła rozmiarem, lecz posiadała jacuzzi(No to już wiem, gdzie cały dzień będę przesiadywać).

Teraz, gdy wieczorem weszliśmy do apartamentu wydał mi się on jeszcze piękniejszy. Żałowałam tylko, że nie było tutaj balkonu.

-Mam nadzieję, że nie odnajdzie nas tutaj policja. Nie chciałabym tego wszystkiego opuszczać nie przespawszy na tym łóżku nawet pięciu minut. -Rzuciłam się na miękki materac i obiecałam sobie wtedy w myślach, że w przyszłości kupię sobie takie łóżko do mojej sypialni. 

W Podróży Po Szczęście // M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz