Rozdział 8

598 42 1
                                    

*perspektywa Antoniny

Całą drogę, to znaczy do najbliższego przystanku i w autobusie, Michał się do mnie nie odzywał. Ja też milczałam. Trochę się bałam, że gdy otworzę usta znów się pokłócimy. Bo tą sytuację, która była teraz między nami, nazywałam kłótnią. 

Parę razy przemknęło mi przez głowę, że źle zrobiłam uciekając z nim z domu. Szybko mu zaufałam, a to mógł być błąd. Nie chciałam się teraz wycofać i wrócić do Opola, bo miałabym jeszcze gorszą sytuację z rodzicami. Zaczęłam raczej myśleć nad tym, jak porozumieć się z Michałem. Teraz dopiero zobaczyłam jak bardzo się pod pewnym względami różnimy, a Michał miał trudny charakter, i to wcale nie pomagało. Co więcej, jeszcze bardziej komplikowało. 

Nie wiedziałam gdzie my teraz pójdziemy. Szłam za Michałem, o nic nie pytając. Ufałam, że ma jakiś plan.

Wysiedliśmy na przystanku za miastem i dopiero wtedy odważyłam się odezwać.

-Co teraz? -Zapytałam cichutko. 

Przez moment bałam się, że chłopak mnie nie usłyszał, bo nic nie odpowiadał. Mógł też nie chcieć ze mną rozmawiać, lecz po chwili się odezwał.

-Pójdziemy prosto. Może po drodze wpadnie mi do głowy jakiś pomysł.

Kiwnęłam lekko głową, lecz nie mógł tego widzieć. W ogóle na mnie nie patrzył, w dodatku było ciemno, bo zapadła już noc. Mogło być grubo po dwudziestej czwartej, a ja już zaczęłam ziewać i powieki coraz bardziej mi ciążyły. Nie chciałam się jednak skarżyć. Na pewno bardziej rozzłościło by to Michała. 

Za każdym razem, gdy widziałam nadjeżdżający drogą samochód, serce zaczynało mi szybciej bić ze strachu. Modliłam się, żeby to nie był policyjny wóź. Moje modlitwy się opłaciły. 

W końcu zauważyłam jakiś budynek z oświetlonym placem. Na parkingu stało kilka samochodów, a szyld nad drzwiami głosił, że w budynku mieści się jakiś pensjonat. 

-Zatrzymamy się tutaj?- Zapytałam, bo już naprawdę słaniałam się na nogach.

Michał zatrzymał się i spojrzał na mnie, a ja popatrzyłam na niego z błaganiem w oczach. 

-No dobrze. Niech ci będzie. -Zeszliśmy z drogi na parking, a stamtąd weszliśmy do budynku. Trafiliśmy prosto do małej recepcji skąd  schody prowadziły na piętro, a  drzwi do jadalni. Za kontuarem nikogo nie było, lecz po chwili pojawiła się czarnowłosa kobieta w średnim wieku. 

Zarezerwowaliśmy na tę noc jeden pokój z dwoma łózkami, w razie gdyby trzeba było uciekać przed policją lepiej byśmy byli blisko siebie. Pokój okazał się mały, nawet bardzo mały, lecz było w nim czysto i mieliśmy własną łazienkę - również malutką, ale czystą. Nie czekając, położyłam swój plecak na podłodze, a sama ułożyłam się na jednym z dwóch łóżek. 

-Ja nie będę spał. -Powiedział Michał, siadając na drugim.

-Dlaczego? -Zapytałam sennym i zmęczonym głosem, lecz jeszcze bardzo przytomnym.

-Ktoś musi czuwać.

-Daj spokój. Oboje musimy być wypoczęci, bo jutro ruszamy w dalszą drogę.

-Może masz rację... -Odpowiedział chłopak po chwili zastanowienia.

*noc*

Przebudziłam się z koszmaru. W pokoju było ciemno, tylko przez okno sączył się słaby blask księżyca. Odetchnęłam z ulgą, gdy zorientowałam się, że jestem w pokoju w pensjonacie, a nie w więziennej celi. Tak, w więziennej celi, takiej, jak z mojego snu. Śniło mi się, że rodzice mnie tam zamknęli, gdy policja mnie odszukała. Bałam się dodatkowo dlatego, bo nie wiedziałam co wtedy stało się z Michałem. 

W Podróży Po Szczęście // M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz