Rozdział 4

670 48 1
                                    

*perspektywa Michała

Kiedy Tola zaprosiła mnie do domu, rozejrzałem się dyskretnie dookoła. Na oko widać było, że jej rodzice są bogaci, lecz to nie bogactwa pragnęła dziewczyna, tylko ich uwagi. Tak przynajmniej zdążyłem wywnioskować po tym, co mi powiedziała, gdy szliśmy powoli z przystanku.

-Kocham panią Hanie. Chcesz? -Zapytała Tola, wyciągając w moją stronę małą puszkę zimnej Fanty.

-Jasne. -Przyjąłem ją. -Kim jest pani Hania? -Zapytałem z ciekawości.

-Ona tutaj sprząta. Rodzice nie pozwalają mi pić gazowanych napojów, a pani Hania zawsze zostawi mi w lodówce puszkę Fanty albo Coli.Dlatego ją uwielbiam. Ale muszę uważać, żeby rodzice tego nie zauważyli.  -Tola usiadła na wysokim, barowym krześle przy blacie. Usiadłem obok, otwierając pomarańczową puszkę. -Wcale się mną nie interesują, lecz gdy zobaczą jakąś niepożądaną rzecz w lodówce, którą nie oni kupili, to się wściekają i każą mi to wyrzucić. A ty jakich masz rodziców?

-To ty miałaś opowiadać pierwsza. -Przypomniałem jej.

-No tak. Przepraszam. -Odpowiedziała i westchnęła. Następnie zaczęła po kolei, szczegółowo opowiadać o incydencie z chłopakiem przez który musiała zmienić szkołę, i że od tej chwili rodzice są dla niej zimni, ponieważ nigdy nie zostanie lekarzem, że na co dzień czuje się samotna i że czasem na ochotę po prostu to wszystko zostawić i wyjechać gdzieś daleko.

Hm...Zupełnie tak samo jak ja. 

Mogłoby się wydawać, że jedyna córka rodziców-lekarzy jest ich oczkiem w głowie, bardzo rozpieszczona i złośliwa dla tych, którzy mają rodziców, niezbyt dobrze zarabiających, lecz jest zupełnie odwrotnie; ani nie jest złośliwa, a rodzice już nie okazują jej swoich czułych uczuć, a przez to Tola jest nieszczęśliwa. 

-A ty? Co ciebie tu sprowadziło? -Zapytała mnie, gdy skończyła swoją opowieść. Teraz zauważyła, że w trakcie opowiadania zgniotła pustą puszkę do granic możliwości, a na jej twarzy zobaczyłem zażenowanie.

-Przede wszystkim to, że nie mogłem robić tego, co uwielbiałem robić. -Zacząłem.

-To znaczy co? -Wpadła mi w słowo.

-Naprawdę mnie nie kojarzysz? Jestem, a raczej byłem, youtuberem.

Dziewczyna zmrużyła oczy, przypatrując mi się, jakby nad czymś intensywnie myślała. W końcu uśmiechnęła się lekko.

-Taak, teraz sobie przypomniałam. Już od samego początku, gdy cię zobaczyłam, wydawałeś mi się znajomy. Wow, nie wierze...Nie jestem jakąś zagorzałą fanką YouTuba, lecz pewnie nie jedna dziewczyna chciałaby się teraz znaleźć na moim miejscu.

-Miła jesteś, lecz pewnie niektórzy już mnie nienawidzą za to, że zostawiłem nagrywanie. Musiałem. Matka i starszy brat w ogóle tego nie popierali. Nie żebym się tym specjalnie przejmował, lecz w ogóle nie miałem dobrej atmosfery do nagrywania albo streamowania. Wtedy albo Olek albo mama coś ode mnie chcieli i nigdy nie mogło to chwili poczekać..., Olek też był złośliwy; często wyłączał korki, gdy akurat streamowałem...Niedawno przyszła mi do głowy myśl, że chciałbym żyć gdzieś daleko. Nagrałem filmik, w którym przeprosiłem wszystkich widzów, spakowałem plecak..i teraz jestem tutaj. -W trakcie mojej opowieści wędrowałem wzrokiem po pomieszczeniu, lecz gdy zamilkłem, zawiesiłem wzrok na Toli; słuchała uważnie, patrząc się na mnie.

-Hm...przykre. Ani słowem nie wspomniałeś o ojcu...Co się z nim stało?

-Rozwiódł się z mamą, gdy miałem siedem lat...Nie utrzymujemy zbytnio kontaktów, z reszta nie chce go więcej widzieć. On raczej mnie też nie.

-Mówisz o tym wszystkim tak spokojnie...Jakbyś się tym w ogóle nie przejmował. Zazdroszczę ci tego.

-Bo się nie przejmuję. Mam teraz inne rzeczy, o których muszę myśleć.

-Jakie? Jeśli mogę wiedzieć...

-Co się ze mną stanie, gdy już znajdę się w tej Warszawie.

-Nie masz żadnej dalekiej rodziny, znajomych?

-Mam, lecz nie chcę włazić z butami w ich życie. Muszę sobie poradzić sam, tak postanowiłem.

-Dlaczego akurat wybrałeś Warszawę jako cel swojej podróży?

-Czy ja wiem...To duże miasto, lubię je. -Wzruszyłem lekko ramionami.

-Jakbym była na twoim miejscu to wolałabym raczej podróżować tak bez celu. Wiesz, nigdy nie wiedzieć gdzie się znajdę... -Tola zamyśliła się. -Ale nie mam odwagi, żeby pojechać gdzieś dalej niż poza Opole. Rodzice to by mi chyba łeb urwali. -Potrząsnęła głową, by wrócić do rzeczywistości.

Hm...to jest niezły pomysł, lecz tak samemu byłoby nudno. Uciekając z domu postanowiłem, że nie będę szukał towarzystwa, lecz polubiłem Tolę, wydaje mi się, że mnie rozumie i...jeśli nie ma odwagi, by uciec tak samo, jak ja, to powinienem pomóc jej ją jakoś odnaleźć.

-Ze mną też nie miałabyś odwagi? -Zapytałem po chwili.

-Z tobą? Wiesz...cieszę się, że mnie wysłuchałeś, bo kompletnie nie miałam z kim porozmawiać, i to tyle...Lubię cię, lecz ty jutro wyjedziesz, a ja muszę tu zostać...

-Dlaczego? Żebyś dalej była samotna i nieszczęśliwa? -Próbowałem ją przekonać, by wyruszyła ze mną.

-Może i będę nieszczęśliwa, lecz...już niedługo. Skończę szkołę to się stąd wyprowadzę i zacznę nowe życie. A poza tym, gdybym pojechała z tobą to mielibyśmy na karku policję. Moi rodzice nie odpuściliby tak łatwo, na pewno nie zignorowali by tego, że uciekłam. Nie chcę cię wpędzać w kłopoty.

-Z policją bym sobie poradził. Pomyśl nad tym. Ja wyjeżdżam dopiero jutro. -Poprosiłem, a Tola lekko skinęła głową na znak, że się zastanowi. 

Wtedy usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu. Chwilę potem zobaczyliśmy wysokiego mężczyznę. Mógł mieć nieco ponad czterdzieści lat, a na sobie miał szarą marynarkę, białą koszulę i spodnie do kompletu. Jego buty świeciły się jak choinka na Boże Narodzenie.

-Tato...? -Zapytała ze zdziwieniem w głosie Tola.



W Podróży Po Szczęście // M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz