Part IV

264 26 6
                                    

— W jaki sposób chcemy pokonać Polis?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— W jaki sposób chcemy pokonać Polis?

Leżę na leżaku, a dookoła mych nóg kręcą się służące próbujące wszelkich możliwych maści i czarów, by powrócić moje nogi z zaświatów. Codzienna rutyna wiedźm niezmiernie mnie bawi, a jeszcze bardziej chyba fakt, że cała wioska wieży w te zabobony i możliwości, jakie one oferują.

Do zagłówka zbliża się Neo, doradca Hedy jak i jej wierny poplecznik. Dość wysoki wzrost i postawną sylwetkę ukrywa w fałdach szat do ziemi. Kręcone w warkoczyki krucze włosy ma poprzetykane pierwszymi oznakami siwizny a chmurne oczy zawsze wpatrują się w punkt poza rozmówcą. Twarz ma przyjemną dla oka, choć poranioną bliznami i niezliczoną ilością tatuaży, przez co bardzo trudno stwierdzić, ile Neo może liczyć lat.

Nie jest ani stary, ani młody. Tak właściwie to nie wiadomo nawet, jaki jest.

Wszystko w nim spowite jest aurą tajemniczości, jakby nie z tego świata. Siwizna jest srebrna, chmurne oczy jak dwie piekielne czeluści a tatuaże niczym węże oplatające jego ramiona.

Gdybym była tą samą dziewczynką sprzed czterech miesięcy, najpewniej piekielnie bałabym się tego mężczyzny.

— Nie umniejszając możliwości Falami, ale armia Lexy i dwunastu klanów liczy sobie nieco więcej mężów, niż my.

— Falami także nie wierzyła w wygraną. — syczy Neo, wyganiając służki z pomieszczenia. — Dopóki nie zobaczyła i nie przekonała się na własne oczy, jak potężną siłą dysponujemy.

— A jaką siłą dysponujemy? — wpatruję się w mężczyznę uważnie, a ten wyszczerza zęby w potwornym uśmiechu.

— Chcesz się przekonać, Gada?

Sha, Neo. — kiwam głową, a mędrzec wyciąga zza pazuchy ręcznie zdobiony sztylet. — Ai want.

Unosi broń do góry, a promienie słońca przesączające się przez przyciemnione witraże oświetlają przedmiot na różnobarwne kolory, róże, brązy, a nawet złocienie. Piszczę zaskoczona gdy sztylet zaczyna mienić się w słońcu.

— Mamy strach, Gada. Czyli największą broń, jaka została ofiarowana ludzkości. Sztylety ofiarowały jej posiadaczom umiejętność wywoływania demonów, kreując opiekunów na Ludzi Mroku.

— Demony? — wpatruję się jak urzeczona w Neo, przechadzającego się od jednego kąta sypialni do drugiego. — Kim są Ludzie Mroku, i dlaczego wcześniej ich nie spotkałam?

— Bo tego nie chcieli. — odpowiada tylko. — Ale byli w wiosce od zawsze. Pod twoim nosem. Nasza nadzieja, formacja Ludzi Mroku. Prawdziwych żołnierzy. — ciągnie dalej. — Wszystko siedzi w głowie, Gada. I w naszej krwi. Nasi informatorzy poszukują informacji o każdym żyjącym człowieku na tej ziemi, przekazują je Ludziom Mroku którzy przyrzekają strzec tych informacji jak najcenniejszego skarbu. Nie szkolą się by zabijać. Szkolą się, jak wywołać strach. Chcesz przekonać się na własnej skórze?

Wpatruję się w Neo przez chwilę i, zaciskając pięści, kiwam głową ochoczo. Mężczyzna wpuszcza do komnaty odzianego w czerń wojownika, a gdy ten otrzymuje rozkaz od mędrca, wyciąga sztylet i unosi dłoń w górę, przykładając ostrze do skóry i wykonując szybkie, wprawne nacięcie. Aura pomieszczenia gęstnieje wraz z upływem szkarłatnej krwi z dłoni Człowieka Mroku. Układa ręce jak do pradawnej modlitwy i klęka, a wtedy w rogu pomieszczenia pojawia się on.

Mój demon. Mój strach.

Moja paranoja.

— Dzięki zebranej wiedzy do walki przystępuje nie Człowiek Mroku, a on. Może to być umarły z którym nie zakończyłaś porachunków na tym świecie, ktoś za kimś tęsknisz, z kim nie zdążyłaś się pożegnać. — Neo uśmiecha się na widok mojej miny. — Ale najczęściej twoim demonem staje się ten, kogo zamordowałaś.

Wells, którego z zimną krwią zasztyletowałam podczas pobytu z Setką, staje na środku komnaty. Neo przez chwilę wpatruje się w astralny obiekt z zaciekawieniem, a następnie wykonuje szerokie machnięcie ręką ze sztyletem zaciśniętym między palcami. Krzyczę, kiedy ostrze przechodzi przez Wells'a jak przez masło, nie czyniąc mu najmniejszych szkód.

— Pozbyć się go nie może ktoś postronny. — tłumaczy mędrzec, chowając broń za pas. — Dlatego żeby odnieść zwycięstwo, trzeba zamordować swojego demona po raz drugi.

Wpatruję się w czarnoskórego chłopaka oczyma zaszklonymi od wzbierających się łez i niewiele myśląc przybliżam się do niego o kilka kolejnych kroków. Wells unosi obie dłonie w obronnym geście, a ja przełykam ślinę i mrużę oczy, a potem ze zdziwieniem zdaję sobie sprawę, że przecież wcale nie muszę unosić się na palcach, by dosięgnąć moimi własnymi dłońmi jego szyi.

Widać urosłam, odkąd zabijałam go po raz pierwszy.

— Doskonale, Gada. — mędrzec Neo kiwa głową z uznaniem, gdy z podduszanego gardła Wells'a wydostaje się pełen strachu charchot. — Będzie z ciebie doskonała Bogini Ludzi Mroku, mała dziewczynko.

No i mamy zawiązanie akcji, panie i panowie! Jak podoba się pomysł? Czy tak jak ja równie mocno nienawidzicie Charlotte?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No i mamy zawiązanie akcji, panie i panowie! Jak podoba się pomysł? Czy tak jak ja równie mocno nienawidzicie Charlotte?

Czytajcie, votujcie, komentujcie i widzimy się z nową częścią za kilka dni!

Buziaki!

Demons | The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz