Honestly.

4.5K 96 8
                                    

Eden's POV*

Z jakiegoś powodu, dziewczyna która została przydzielona do oprowadzania mnie, całkowicie mnie wystawiła, mówiąc że nie może być zemną widywana bez jakiegokolwiek powodu. Co ja zrobiłam? To dlatego że jestem nową dziewczyną? Albo może dlatego że jestem zbyt brzydka, aby być obok niej?
- Hej! - dziewczyna z ciemnymi blond włosami przywitała mnie, zanim wślizgnęła się na miejsce na wprost mnie.
Zauważyłam że jest ze stolika, który patrzał na mnie jak przechodziłam wcześniej. Dlatego też ogromnie mnie to zmyliło.
- Nazywam się Taylor, jestem seniorem. - grzecznie wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Eden. - odpowiedziałam, potrząsając ręką nie pewna, czy był to jakiś żart.
- Eden? To takie ładne imię! - uśmiechnęła się do mnie. Wygląda naprawdę na miłą osobę. Czy tylko ona jedyna? - Czy ma ono jakieś określone znaczenie? - zapytała.
- Zostałam nazwana po ogrodzie Eden. - powiedziałam. - No wiesz. Adam i Ewa? - zapytałam.
- Oh! - uśmiechnęła się do mnie pstrykając palcami. - To całkowicie urocze. - uśmiechnęła się. - Lubię Twoją, um, koszulkę. Jesteś z South Stratford*? - zapytała.
- Oh, nie. To koszulka mojego starszego brata. Niedawno przeniosłam się z nim i moim tatą. - stwierdziłam. Uśmiechnęłasię jeszcze szerzej. - Pochodzę z Winnipeg. - stwierdziłam. Może dlatego ludzie boją się ze mna pokazać? Mój brat wspomniał o jakiejś wojnie pomiędzy tymi dwiema szkołami. - To dlatego ludzie już mnie nie lubią? - zapytałam.
- Będę z tobą szczera i powiem, że tak. - roześmiała się. - Tu jest ta głupia rzecz ze śmiertelnymi wrogami między szkołami. Oni zawsze zwyciężają wydarzenia takie jak koszykówka, cheerleading, to powoduje że każdy jest taki drażliwy. - stwierdziła.
- Nie zostałam przyjęta. - stwierdziłam.- Trzeba być niezwykle mądrym, aby się tam dostać. Jak mój brat i siostra. - powiedziałam.
- Oh, jestem pewna, że jesteś niezwykle mądra! - uśmiechnęła się do mnie. - Czy chcesz z nami usiąść? Jest jedno wolne miejsce. - stwierdziła z uprzejmym uśmiechem.
Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak jej wszyscy znajomi patrzą na mnie .. z obrzydzeniem.
- Ee, nie sądzę, że Twoi przyjaciele mnie lubią. - stwierdziłam. Taylor odwróciła się do tyłu i jej znajomi natychmiastowo się odwrócili, udając jakby nic się nie stało.
- Ale dziękuję za ofertę, to było naprawdę miłe z Twojej strony. - stwierdziłam wstając, po czym podeszłam do najbliższego kosza, aby wyrzucić moją tacę.

Justin's POV*

Wszyscy obserwowali uważnie jak młodsza dziewczyna wstała i wyszła z kawiarni, przed wyrzuceniem tacy do kosza. Taylor chrząknęła, wstając i wracając do naszego stolika.
-Ludzie, wystraszyliście ją! - Taylor mruknęła siadając obok Chaza. - Nikt jej nie lubi i to wszystko przez tą głupią rzecz z rywalizacją. I zgadnijcie co! Ona nigdy nawet nie chodziła do tej cholernej szkoły. Koszulka jest jej brata- spojrzała na nas wszystkich.
Ryan wzruszył ramionami i nadal jadł swój pokarm.
- Ona jest spokrewniona z jednym z nich. Nadal źle. - Chaz stwierdził.
- Ona nie została przyjęta do tej szkoły. - Taylor westchnęła, coraz bardziej poruszając wszystkich przy stole.
- Ha, więc ona złożyła tam podanie? Cokolwiek. Ona jest południem. Może jeśli nikt nie będzie z nią rozmawiał to wróci do miejsca z którego pochodzi.- Nolan uśmiechnął się.
Musiałem przyznać. To było trochę okrutne. Była jeszcze dzieckiem.
- Ona jest jeszcze dzieckiem! - krzyknęła Taylor zwracając uwagę całego naszego stolika.
- Ciągle mówimy o tym bachorze z South Stratford? - Charlotte zapytała przed czym przewróciła oczami.
Ja po prostu milczałem.
- No ludzie, jesteście okropni. Myślicie że to właściwe, aby traktować tak człowieka? Młodą dziewczynę? - Taylor zapytała, rozglądając się po całym stoliku, który wydał się nie zgadzać z nią.
-To sposób w jaki traktuję się Południe- Ryan parsknął śmiechem, powodując że cały stolik się roześmiał.
-No dalej! To jest znęcanie się, ludzie. Chaz?- Zapytała się jej chłopaka.
Chaz westchnął. Spojrzał na Ryana, który się uśmiechnął, potem na mnie. Ja po prostu odwróciłem wzrok a następnie spojrzałem w dół na swoje jedzenie.
- Kochanie, wiesz jak źle będzie wyglądało jeśli pozwolimy South spędzać z nami czas? - stwierdził.
Taylor była wkurzona. Można niemal zobaczyć parę uchodzącą z jej uszu. Ona prychnęła, wstała i odeszła nie mówiąc słowa. Nie podobało mi się to, ale miała rację.

*

- Bieber, spóźniłeś się. Gdzie byłeś? - pan Howard warknął, gdy wszedłem do klasy matematycznej trochę spóźniony.
- Łazienka. - wzruszyłem ramionami, siadając.
- Pozwalałem ssać mojego kutasa. - dodał Chaz wysyłając mi uśmieszek.
Przewróciłem oczami pokazując mu środkowy palec. Ok, nie robiłem żadnych nieprzyzwoitych rzeczy, to była po prostu sesja gorących pocałunków. Pozwolić sobie obciągnąć w męskiej toalecie? Kurwa, nie.
- Stary, spójrz kto chodzi na zaawansowaną matmę. - Nolan uśmiechnął się, szturchając mnie.
Spojrzałem przed siebie, aby ujrzeć laskę z południa siedzącą na przeciw nas. On uśmiechnął się i zaczął zgniatać kulkę papieru. Westchnąłem i zsunąłem się po moim krześle. Zaufaj mi. Nikt nie lubi znęcać się nad kujonami bardziej niż ja. Ale z jakiegoś powodu żal mi było tego jednego. Ona nie ma żadnych przyjaciół, w ogóle. Zilch. Zero. Nil.
- Hej, południe. - Nolan roześmiał się i zaczął szturchać nogą jej krzesło. Nie odwróciła się siedziała w bezruchu. Mądry ruch. Nolan postanowił rzucić papier w jej głowę, tak czy siak. Odwróciła się i spojrzała na niego. To był rodzaj strasznego spojrzenia. Ale Nolan nie był wzruszony.
-Cholera, to wszystkie z Południa są takie brzydkie czy tylko ty?- Chaz uśmiechnął się złośliwie do niej.
Na szczęście Taylor nie była w tej klasie. Bo jeżeli by była to Chaz straciłby dziewczynę za to zdanie. Ona wzięła oddech, po czym go wypuściła, a następnie odwróciła się z powrotem. Była słodka, przyznaję. Choć wciąż ma piętnaście lat. Nie jest ani gorąca, ani seksowna. Tylko słodka. Ładne oczy, ale nie widziałem jej uśmiechu jeszcze, więc nie wiem nic o nim.
-Południe- Nolan zaśpiewał, wciąż kopiąc jej krzesło.
Spojrzałem w górę i zauważyłem że Pan Howard nuci podczas pisania równań matematycznych na tablicy, nie mając pojęcia co się dzieje.
- Zostaw mnie w spokoju! - ona wyszeptała/ krzyknęła na Nolana jak się odwróciła.
Wykorzystał szansę rzucając w nią kolejną kulką papieru, uderzając ją w ramię. Na szczęście facet nie był w drużynie koszykówki. Ma strasznego cela. Spojrzała na kartkę i się uśmiechnęła.
- Musisz popracować nad rzucaniem. - stwierdziła po czym się odwróciła.
- Przemądrzała suka. - Nolan przeklnął na nią, opadając spowrotem na swoje miejsce.
Westchnąłem i potrząsnąłem głową. I to są idioci, którch nazywam moimi najlepszymi przyjaciółmi..

*

- Biebs, potrzebujesz podwózki do domu? - Chaz krzyknął ze swojego czarnego forda.
Skrzywiłem się wiedząc, że nie było w ogóle miejsca. W środku był Ryan, Nolan, Taylor i Mitch. To pięć, czyli maksymalna liczba miejsc w jego aucie.
-Możemy Cię wcisnąć do środka, jeżeli chcesz chłopie!- Zawołał.
-Nie, jest dobrze. Chce iść pieszo!- Odkrzyknąłem z powrotem, następnie wysyłając znak pokoju.
On wzruszył ramionami i odjechał. Nie zanim zboczył autem w stronę dziewczyny z Południa, przez co upuściła książki z przerażenia. Chaz może być idiotą, ale nigdy by nie uderzył dziewczyny samochodem. Po prostu ją przestraszył. Jestem pewien że ma przesrane za to od Taylor. Jego samochód wyjechał na drogę, zostawiając mnie i Południe jako jedynych na parkingu.
- A niech to. - westchnęła podnosząc kartkę papieru, która wpadła do kałuży. Pogniotła ją i wrzuciła do kosza. Kim ona jest? Środowiskowym-maniakiem*? Patrzyłem jak wiatr zwiał kilka kartek w moją stronę. Wydawało się że nie zauważyła że mam jej kartki, ponieważ umieściła pozostałe w jej plecaku i ruszyła do domu.
-Hej Południe! - zawołałem ją. Zatrzymała się w pół kroku, następnie powoli odwróciła się, wyglądając na zupełnie zirytowaną.
-Nie nazywam się Południe.- Stwierdziła, patrząc na mnie ze złością.
-No cóż, jak inaczej miałem Cię zawołać kiedy zapomniałaś swoich papierów?- Zapytałem, podając jej kartki.
Spojrzałem na nie przelotnie. Poprawa pytań na jej lekcje matmy? Czy ona jest poważna?
- Dlaczego chcesz być tak dobra w matematyce? - zapytałem.
- Chcę być przyjęta do South Stratford. - stwierdziła. - Najwyraźniej jestem tu nie mile widziana. - stwierdziła wyglądając na zdenerwowaną.
- Dlaczego nie zostałaś przyjęta wcześniej? - zapytałem.
- Dlaczego chcesz wiedzieć? - ona zakswestionowała.
Szczerze mówiąc nawet nie wiem.
- Chcesz znaleźć inną rzecz, abyś mógł się nade mną poznęcać, hm? - zapytała wkurzona.
- Rany, nie skręcaj swoich majtek. Tylko pytam. - przewróciłem oczami. - Chcesz do cholery te papiery czy mam je wrzucić do kosza? - zapytałem ją.
Wzięła je ode mnie i umieściła w torebce.
- Nie powinieneś przeklinać. - powiedziała cicho.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią miną "wtf*". Piętnastolatka, która nigdy wcześniej nie przeklinała? Śmiałem się. Dosłownie.
- Co w tym śmiesznego? - zapytała.
- Ty poważnie nigdy nie przeklinałaś, ani nic? Cholera, naprawdę jesteś świętoszkiem, prawda? - uśmiechnąłem się.
- Nie jestem! - ona wyśmiała mnie. - To nie jest tak.. To nie.. nie przynależy damą. - stwierdziła.
Wzruszyłem ramionami. Brzmiała jak córka jaką moja matka zawsze chciała. Albo jak dziewczyna, którą mama zawsze chciała, abym poślubił. Taak, pieprzona racja.
- To nie są converse. - spojrzałem na jej buty.
Ona tylko spojrzała na mnie, po czym skierowała się w stronę domu. Uśmiechnąłem się do siebie i również zacząłem iść. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Ona udaje, że jej to nie przeszkadza, ale tak na prawdę była zirytowana. Skręciła w lewo, tak jak ja. Następnie skręciła w prawo, tak jak ja.
- Dlaczego mnie śledzisz? - krzyczała na mnie.
- Nie śledzę Cię! - roześmiałem się.
- Ach tak? Więc jak to się nazywa, gdy ktoś siedzi Ci na ogonie i skręca za każdym razem kiedy ty to zrobisz? - spojrzała na mnie.
- Nie wiem, może to fakt, że żyjemy na tej samej drodze? - uśmiechnąłem się do niej zatrzymując się na przeciwko mojego domu.
Ona zmarszczyła brwi i spojrzała na mój dom. Dzieliłem go z matką i dziadkami. To nie dużo, ale wciąż, to jest dom.
- Oh. - powiedziała niemalże bezgłośnie. - Mieszkasz tu? - wskazała na mój dom.
Skinąłem głową.
- Gdzie mieszkasz? - zapytałem ją.
Ona po prostu stała w miejscu i wskazała na dom obok mojego. Zmarszczyłem brwi.
-Nie, to dom kapłana.- Zaśmiałem się. Ona skinęła głową.- Mieszkasz z kapłanem?- Zapytałem. Skinęła głową. To dlatego jest taka stosowna.
- On jest moim ojcem. Moja matka i ja mieszkałyśmy w Winnipeg przez kilka lat opiekując się babcią. - stwierdziła. - Mieszkam tu. - wskazała na dom.
Następnie sobie uświadomiłem.
- Czekaj. Jesteś młodszą siostrą Adama Perry? - spojrzałem na nią w szoku.
- Eden. - znajomy, irytujący głos Adama Perry zawołał jak drzwi wejściowe domu obok się otworzyły. Więc to jej imię. Eden. Chwila, jej brat nazywa się Adam, jej siostra Ewa i ona ma na imię Eden? Kurwa mać.
- Po co rozmawiasz z Bieberem? - zapytał, stając obok Eden.
To niewiarygodne.
- Oh, po prostu stajemy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi z twoją siostrą, Adam. - uśmiechnąłem się do niego wiedząc, że na pewno go to zdenerwuje.
- Wejdź do środka. - Adam mruknął do Eden kładąc rękę na jej ramieniu.
- Ale j- Eden zaczęła, a ja widziałem jak ręka Adama mocniej ściska jej ramię.
Ona westchnęła i posłała mi spojrzenie mówiące „sorry”, a następnie weszła do środka.
- Trzymaj się z dala od mojej siostrzyczki, słyszysz mnie? Nie dość, że musi chodzić do Twojej gównianej szkoły. - splunął na mnie. - Ona jest zbyt dobra dla Ciebie. - uśmiechnął się.
Jakbym myślał o randkach z nią.
- Wiesz co, Perry? Ona jest całkiem słodka. - uśmiechnąłem się, podchodząc do niego bliżej. - Zastanawiam się jak dobra jest w łóżku, co? - mrugnąłem.
Rzucił się na mnie, ale zatrzymał się, gdy jego ojciec krzyknął jego imię. Westchnął i cofnął się.
- Adam! Co się tu dzieje? - Kapłan Perry wyszedł z domu.
- Nic tato. - Adam stwierdził. - Po prostu mówiłem Justinowi, że Eden nie może chodzić na randki zanim nie skończy osiemnastu lat. Prawda tato? - zapytał, odwracając się do ojca, który skinął głową.
Jakbym kiedykolwiek przestrzegał zasad. Nie to, że chcę iść na randkę z Eden. Jest słodka, ale jestem typem chłopaka "przeleć i rzuć". Może spróbuję i z nią? To by zdecydowanie wkurzyło ich wszystkich.
- Wracaj do srodka, chłopcze. Musisz poduczyć Eden, aby mogła wydostać się z tej paskudnej szkoły. - Kapłan strzelił mi zdegustowany wyraz twarzy.
Jak na kapłana nie był za bardzo święty.
Adam posłał mi jeszcze jeden obrzydliwy wyraz twarzy, zanim wszyscy weszli do środka.
Chaz i Ryan chyba się przewrócą kiedy o tym usłyszą.

***
South Stratford* to znaczy Południowy Stratford, ale myślę, że South brzmi lepiej.
Wtf* myślę, że wiecie o co chodzi z tą miną.

DO BITCH_PLEASE69:
Także nie jestem Belieberką, pewnie, będę Cię informowała :) x

Wiem, rozdziały miały się pojawiać raz w tygodniu, ale boję się, że jak zacznie się poniedziałek i wgl, to nie będę miała czasu na tłumaczenie, to postanowiłam go jeszcze dziś dodać. Wiem, że o ile są takie osoby nie możecie się pewnie doczekać nowego, i nowego rozdziału, a bynajmniej ja tak zawsze mam, ale to opowiadanie ma tylko 36 rozdziałów, i nie chcę wszystkiego  przetłumaczyć w dwa tygodnie i tyle, moim zdaniem będzie lepiej, jeśli będzie trwało to dłuże.
PRAWDA?
Oraz dziękuję za sześć komentarzy :) Myślę, że jak na początek to dużo.

Jeśli chcesz być informowana napisz swoją nazwę twittera, a ja zacznę Cię zawiadamiać o nowych rozdziałach <3

Boys like you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz