Eden's POV*
Usiadłam na łóżku wpatrując się w sufit i wciąż myśląc o prośbie Justina. To nie były dwie godziny od zachodu słońca. Ponieważ zdążyłam wziąć prysznic oraz zjadłam kolację. Nie wiem co powiedzieć, chociaż. Jeśli powiem tak mogę mieć problemy z rodzicami oraz bratem. Jednak, jeśli powiem nie.. nic się nie stanie? Tak więc, jeśli powiem tak znajdę się w jeszcze większych kłopotach, ale dlaczego myślę nad zgodzeniem się?
"Powinnaś przyjść na jutrzejszy mecz koszykówki" powiedział znikąd. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w jego stronę. " To półfinały. Jeśli wygramy to.. będziemy w mistrzostwach" stwierdził.
"W związku z moim bratem.." kontynuowałam, a on skinął głową. "Nie wiem, mogę popaść w jeszcze większe kłopoty" powiedziałam.
"Dlaczego?" zapytał mnie.
"Za wspieranie Twojej drużyny." odpowiedziałam.
Może będę wspierała drużynę Justina, jak ludzie ze Stratford, w tym ja? No, może nie tak jak ja.. Ale może mnie mniej znienawidzą, może. Usłyszałam pukanie do moich drzwi. Zostały one otworzone.
- Wejdź! - zawołałam, lecz mój głos został stłumiony przez moją twarz w poduszkach. Spojrzałam w górę i zauważyłam Ewę, która weszła z lekkim uśmiechem na ustach. - Co jest? - zapytałam ją, zmieniając moją pozycję na siedzącą.
Westchnęła i usiadła obok mnie na łóżku.
- Cóż, pomyślałam, że ponieważ ta głupia nauka, abyś dostała się do Południa stresuje Cię, powinnaś wyjść jutro ze mną. - powiedziała. - Na przykład na imprezę? - uśmiechnęła się z nadzieją.
- Imprezę? - powtórzyłam na co ona jedynie skinęła głową.
- Powiem tacie, że będziemy, em, studiować. - wzruszyła ramionami. - Pomyślałam, że powinnaś. Abyś się odstresowała. Myślę, że mama, tata i Adam czasem zapomną, że jesteś tylko piętnastką. - uśmiechnęła się w moim kierunku.
- Myślałam o pójściu gdzieś jutro.. - zamarłam zauważając jej uśmiech.
- Naprawdę? To wspaniale! Gdzie idziesz? - zapytała.
- Moja szkoła ma jutro turniej koszykówki. - nieco przegryzłam moją wargę.Justin's POV*
Dlaczego denerowowałem się tym czy powiedziała tak, czy nie? Nie powinienem był nawet jej zapraszać. Znaczy, ona uczęszcza do naszej szkoły i ma pełne prawo, aby przyjść. Ale mam wrażenie, ze Chazowi i Ryanowi to się nie spodoba. Ale trener powiedział, że chce, abyśmy byli szczęśliwi, prawda? Mam wrażenie, że po prostu.. gdy Eden będzie oglądała jak gram pójdzie mi lepiej.
- Dzisiaj jest wielki mecz, co, synu? - dziadek uśmiechnął się do mnie na co ja kiwnąłem głową i przełknąłem łyżkę moich płatków. - Jesteś podekscytowany? - zapytał wyciągając się w górę.
- Mhm. - skinąłem głową i starając się szybko zjeść moje śniadanie.
Miałem zamiar złapać Eden w drodze do szkoły, aby dowiedzieć się co zamierza dziś robić.
- Justin, nie jedz tak szybko, bo się zakrztusisz. - mama zaśmiała się.
- Muszę się pośpieszyć. Muszę złapać Ed- - podnieśli brwi. - Eddie. Jest moim nowym przyjacielem. - stwierdziłem.
- Eddie? - zapytała babcia z wątpliwością w głosie wręczając dziadkowi talerz z boczkiem.
- Eddie. - przytaknąłem.
- Racja, cóż.. przyprowadzisz go niedługo? - uśmiechnął się do mnie.
Przełknąłem śliną i skinąłem głową.
- Jasne, pewnego dnia. - skinąłem głową po czym wstałem. - Powinienem iść. Miłego dnia, ludzie. - powiedziałem dająć babci i mamie buziaka w policzek, a dziadkowi zasalutowałem. Dawno do niego nie salutowałem, ale po prostu czułem się trochę podekscytowany i szczęśliwy.. spojrzałem na zewnątrz i ujrzałem Eden już w drodze do szkoły. Postanowiłem, że dzisiaj nie będę jechał, że po prostu się przejdę.
- Eden, czekaj! - zawołałem.Pattie's POV*
- Powinienem iść. Młego dnia, ludzie. - Justin uśmiechnął się, przed umieszczeniem całusa na moim i mamy policzku. Wyszedł z domu szybko, ale nie zapomniał zasalutować do taty. Kiedyś to było coś, co oni robili, gdy Justin był mały. Zanim stał się popularnym kapitanem koszykówki w szkole średniej. Usłyszeliśmy zamykanie się drzwi oznajmiające, że już go nie ma. Tata zasalutował w odpowiedzi, chociaż Justina już nie było.
- Kimkolwiek jest ta dziwczyna, lubię to co dla niego zrobiła. - mama wzruszyła ramionami.
Ojciec zmarszczył brwi i podszedł do okna.
- Tato, nie szpieguj go! - krzyknęłam, choć to był bardziej szept. Uśmiechnął się. Westchnęłam i podeszłam do niego. - Co to jest? - zapytałam stając się ciekawa.
Justin stał na ganku, zauważając młodą dziewczynę z sąsiedztwa wychodzącą z domu.
- Eden, czekaj! - krzyknął zanim zeskoczył z ganku, ruszając na spotkanie z dziewczyną.
Poznałam ją jako Eden Perry, młodą dziewczynę z sąsiedztwa. Pamiętam ją odkąd jakiś czas temu opuściła Stratford wraz z matką, która tak naprawdę nigdy nas nie lubiła. Ale Eden wygląda naprawdę slodko.
- Eddie, dupa. - tata zaśmiał się.
- Bruce, nie przeklinaj.* Nic dziwnego, że Justin ma taki uśmiech. - mama uderzyła tatę w tył głowy.
Widziałam, ze uśmiech Justina powiększył się, gdy rozmawiał z tą dziewczyną. Cytując moją matkę od nie tak dawno temu, kimkolwiek jest ta dziwczyna, lubię to co dla niego zrobiła.
CZYTASZ
Boys like you.
Fanfiction,, Moi rodzice mówili, że nie powinnam spotykać się z osiemnastoletnim chłopakiem." ,,Moi znajomi mówili, że nie powinienem kręcić się wokół piętnastoletniej laski, ale czy posłuchałem?" On pije, pali, imprezuje. Jakby nie było jutra. Ona jest dobrą...