That feeling.

3.9K 88 8
                                    

Justin's POV*

- Co z Tobą chłopcze? Nie przestałeś się uśmiechać odkąd tu usiadłeś. - moja babcia uniosła na mnie brew.
- Nie mogę być szczęśliwy jedząc kolację z moją mamą i dziadkami? - zapytałem ją.
- Nie ostatnio. - mama wymamrotała.
- A co to ma znaczyć? - zapytałem czując, że moje szczęście powoli spadło. Nie odpowiedziała mi. Spojrzałem na babcię, która jedynie wzruszyła ramionami, a następnie na dziadka, który po prostu nadal jadł swoje jedzenie. - Mamo? - zapytałem.
- Ponieważ jesteś w liceum, nie jesteś taki sam. To jest pierwszy raz w tym roku, kiedy siedzisz z nami przy stole. - stwierdziła.
- Oh, przepraszam, że dorastałem. - zadrwiłem.
- Zapomnij o tym, nie powinnam była nic mówić. - westchnęła, patrząc z zakłopotaniem.
- Nie chcę o tym mówić. Nie zmieniłem się! - stwierdziłem.
- Tak, zmieniłeś! - krzyknęła. - Nie wracasz do domu od razu po szkole, co więcej, byłoby w porządku, jeśli dałbyś mi znać. Nie rozmawiasz z nami, chyba, że coś chcesz. Przyprowadzasz tu dziewczyny! Przychodzisz do domu pijany, z pół nagą dziewczyną w ramionach, a powiem Ci, że ściany w tym domu nie są cienkie. - warknęła. - Obiecałam sobie, że nie powiem Ci, ale kilka tygodni temu postanowiłam posprzątać Ci w pokoju. Mogłam znieść picie. Rozumiem, starasz się po prostu dobrze bawić.. - westchnęła.
- Mamo? - zmarszczyłem brwi.
- Narkotyki Justin? - spojrzała na mnie oburzona. Babcia tylko cicho westchnęła, a dziadek spojrzał na mnie z rozczarowaniem. - Nawet nie wiem co powiedzieć.. - szepnęła do siebie. - Chciałabym uziemić Cię, tak jak próbowałam tysiąc razy wcześniej, ale nie mogę zrobić nawet tego. - pokręciła głową.
- To nie było nawet moje! Mama Chaza miała zamiar przeszukać jego pokój, po prostu potrzebował miejsca, aby to gdzieś schować. Nigdy tego nie dotknąłem! - skłamałem.
Tylko trochę. To znaczy, próbowałem kokainy raz na imrezie, ale od tamtego czasu nie dotykałem tego gówna. Zastanawiam się jak zareaguje, gdy dowie się, że palę.
- Nie obchodzi mnie to, Justin. Sam fakt, że to masz. - patrzyła na mnie. - Zachowałam myśli, że się zmienisz. Potem zacząłeś ponownie dziadkowi pomagać przy aucie. Poszedłeś dziś do kościoła, a nawet pocałowałeś mnie i swoją babcię przed pójściem do szkoły. Myślałam, że to jest to, on rzucił to wszystko, on wraca. - Ale kiedy przyszedłeś do domu pijany, od tej pory w nocy. Zdałam sobie sprawę jaki jesteś teraz. Że nigdy się nie zmienisz i.. nabrałam się. - stwierdziła. - Teraz jeśli mi wybaczycie wrócę do posiłku. - wymamrotała opróżniając talerz na stole, a następnie oczyściła stół.
- Nie zmieniłem się. - wymamrotałem jakby do siebie.
Nie zmieniłem sie, prawda?

*

12 rano, a ja nadal nie mogę przestać myśleć o tym co powiedziała moja mama. To zdarza sie każdemu, prawda? Każdy się zmienia, chociaż trochę. Westchnąłem i usiadłem na moim łóżku. Zauważyłem światło migające naprzeciwko mnie. Chociaż drzwi werandy były zamknięte, a żaluzje zasłonięte w pokoju Eden, mógłbym ujrzeć promyczki światła. Co ona robi o tej porze?
Postanowiłem się dowiedzieć, więc wyszedłem z łóżka. Otworzyłem drzwi werandy i przeskoczyłem ze swojej na jej, coś do czego się już przyzwyczaiłem. Ona jednak jest w tym beznadziejna. Za dużo patrzy w dół.
Zapukałem w okno moimi kostkami. Widziałem jej cień kierujący się w moją stronę. Odsunęła zasłony ukazując mi się. Machnąłem do niej, w odpowiedzi uzyskując jej uśmiech, po czym otworzyła drzwi werandy.
- Co robisz? - spojrzała na mnie.
- Mógłbym zapytać o to samo, panienko. - posłałem jej uśmiech wpraszając się do wnętrza pokoju.
Naprawdę tego nie przemyślałem, teraz jest moja szansa.
- Szkoda, że zapytałam Cię pierwsza, hm? 
- Eh, ja po prostu nie mogę usnąć. W dodatku mama jest na mnie zła od kolacji, co jest trochę kłopotliwe. - odpowiedziałem rozglądając się wokół. Jej ściany są jasno-różowe. Nigdy nie wziąłbym jej pod uwagę różowej dziewczyny. - Lubisz różowy, hm? - zaśmiałem się widząc, że łóżko również jest różowe. Tak jak lampa, komoda i biurko.
- Nie. Nienawidzę tego koloru. - zawtórowała mi śmiechem. - Myślę, że to po prostu sposób mojej matki, aby zrobić mnie.. taką jaką chce, abym była. Jak lalka barbie. - zachichotała.
- Powiadasz. - spojrzałem na nią. - Ten róż mnie oślepia.
- Zamknij się. - posłała mi uśmiech. - Dlaczego Twoja mama się na Ciebie złości?- zapytała siadając na łóżku.
- Myślę, że teraz Twoja kolej w odpowiadaniu.- uśmiechnąłem się.
- W ogóle nie jestem zmęczona. - skrzyżowała ramiona. - Wzięłam prysznic, pouczyłam się i to mnie rozbudziło. Więc, aby znów być zmęczoną, próbowałam wszystkiego, jedzenia,  picia coca coli, która zawsze działa na mnie sennie, ale nie tym razem. - westchnęła i spojrzała na mnie. 
Ona mówi szybciej, niż Busta Rhymes rapuje.
- Wow. - zaśmiałem się. - Tyle mogę powiedzieć. - uśmiechnąłem się siadając obok niej na łóżku, które tak przy okazji było bardzo wygodne.
- W porządku. Siadaj na moim łóżku. - rzuciła w moim kierunku piorunujące spojrzenie.
- Ha, wiesz ile dziewczyn zabiłoby, aby mieć mnie na łóżku w swoim pokoju? - uśmiechnąłem się. - Powiem Ci. WSZYSTKIE W SZKOLE. - mówiłem powoli.
- Nie Maggie. Ona Cię nie lubi. - uśmiechnęła się.
- Kim jest Maggie? - zapytałem.
- Dziewczyna z którą siedzę. Zawsze stoi przy mojej szafce, gdy Ty i Twoi douchebag* przyjaciele przychodzicie i mnie krytykujecie.- wyrzuciła.
- Oh, prawda. - skinąłem. - Na pewno także mnie chce. - wzruszyłem ramionami. - W każdym razie, powiem chłopakom, aby nieco odpuścili. Zaufaj mi, nie będą Ci już przeszkadzać.. tyle. - dodałem.
Wyśmiała mnie i przewróciła oczami. 
- WIĘC, dlaczego Twoja mama jest na Ciebie zła? - zapytała.
- Ponieważ jestem. - westchnąłem.
- Brzmi znajomo. - przewróciła oczami. Czułem się źle. Moja mama nie jest w połowie tak zła jak jej rodzice. Fakt, moja mama nie jest zła o wszystko. Ona po prostu dużo się martwi. - Ale nie sądzę by Twoja mama taka była. Ona wydaje się łagodna. - powiedziała.
- Ona jest, ona nienawidzi tego, że.. Ona myśli, że się zmieniłem. - nie mogłem dobrać słów.
- Podobnie jak u mnie. - uniosła brwi. - Biorąc pod uwagę to, że znam Cię zaledwie od kilku dni. - uśmiechnęła się.
- Aww, jutro będzie nasza przyjaźniowa-rocznica.- posłałem jej uśmiech szturchając jutro.
- Właściwie, to byłoby we wtorek. Nienawidziłam Cię w poniedziałek. - oznajmiła.
- Cokolwiek, poznaliśmy się w poniedziałek. - wzruszyłem ramionami. Usłyszałem jej śmiech.- Z czego się śmiejesz? - zapytałem.
- To po prostu chodzi mi po głowie. Przyjaźniowa-rocznica. Jesteś dziwny. 
- Widziałem to raz w jakimś programie telewizyjnym. - zaśmiałem się. - W każdym razie, żartowałem. -wzruszyłem ramionami.
- Okej, więc wracamy do Twojej 'zmiany' - zrobiła cudzysłów wypowiadając to słowo. - Jak się zmieniłeś, Panie Bieber? Nie mów mi, że kiedyś byłeś bardziej sexowno-szalony, oraz imprezowo-zwierzęcy niż teraz. -zachichotała.
- Myślę, że oznacza to, że zmieniłem się.. tak bardzo. Powiedziała, że nie jestem tą samą osobą, którą byłem dawniej.. wszyscy mnie teraz nienawidzą. - mruknąłem.
- Oni Cię nie nienawidzą. - położyła dłoń na moim ramieniu. 
- Tak, robią to. Odkryli, em.. zielsko w moim pokoju. - przegryzłem nieco dolną wargę i spuściłem głowę. Jej oczy rozszerzyły się. - To Chaza! - natychmiast dodałem. - To znaczy, nie raz próbowałem narkotyków, ale nigdy nie dotknąłem zielska. Przysięgam. - skinąłem.
Westchnęła i zbliżyła się do mnie. Podniosła moją głowę, tak, abyśmy byli twarzą w twarz.
- Ona Cię nie nienawidzi. Po prostu na pewno się martwi. - wzruszyła ramionami. - Masz szczęście, że to robi, że martwi się o Ciebie i twoje szczęście. Moi rodzice martwią się tylko o to jak są postrzegani i o bałagan. - stwierdziła.
- Twoi rodzice Cię również kochają. Są dziwni, ale kochają Cię Ede. 
- Ede? Czy to przezwisko? -uśmiechnęła sie na co ja wzruszyłem ramionami. - Lubię to. Nigdy wcześniej nie otrzymałam przydomku. - powiedziała. - Z drugiej strony, każdy przyjaciel jakiego miałam, był wybrany przez moją mamę. - dodała.
- Pozwoliłaś mamie wybrać dla Ciebie znajomych? Dude, to nienaturalne. 
- Cóż, jestem prawie pewna, że Ciebie by nie pochwaliła. - zachichotała.
- Co się dzieje, gdy chcesz mieć chłopaka? - zapytałem ją. - Co się stanie jeśli naprawdę polubisz jakiegoś faceta? Wiesz, tak bardzo, że.. po prostu, bardzo go polubisz?- zapytałem.
- Masz na myśli, co się stanie jeśli się zakocham? - uśmiechnęła się.
- Tak, cokolwiek. W każdym razie jeśli miłość istnieje. - wzruszyłem ramionami, w efekcie uzyskując jej otwarte usta.
- Oczywiście, że istnieje! - uśmiechnęła się. - Naprawdę nie wierzysz w miłość, Justin? - zapytała.
- Wierzę w miłość. To znaczy, kocham moją mamę, oraz dziadków. Nie wierzę.. w bycie
zakochanym. Miłość jest tymczasowa. To zawsze na końcu sie pieprzy. Weź na przykład moich rodziców. Moja mama przysięgała, że będzie kochała mojego tatę do końca życia. Uprawiali seks, a potem bam. Oto jestem. Walczą, szukają różnic, wiedzą, że nic nie zdziałają, więc się rozstali. Wypadli z miłości. - stwierdziłem.
- A gdzie jest Twój tata? - zapytała.
- W Winnipeg. Założył nową rodzinę. - wzruszyłem ramionami.
- Tak więc, można powiedzieć, że jest zakochany w swojej nowej żonie, zatem? - mrugnęła. - Można zakochać się w kilku innych dziewczynach, przed zakochaniem się w osobie, wiesz, z którą masz zamiar spędzić resztę życia. - powiedziała.
Po prostu milczałem.
- A co się stanie jeśli "zakochasz się" w jakimś facecie, którego Twoi rodzice nie zaakceptują? - zapytałem.
- Jeśli się w nim zakocham? Chyba zrobię coś szalonego, nie obchodzi mnie to. - uśmiechnęła się. Zaśmiałem się i spojrzałem w dół na swoje dłonie. - Justin, dlaczego cały czas uprawiasz seks? Czy nigdy nie chciałeś.. być w związku? Miałbyś z kim chodzić za rękę. Przytulać się. Rozmawiać? - zapytała.
- Cóż, nie trzymać się za ręce. To wygląda słabo. Przytulanie jest dla gejów. I rozmawianie? Mam Ciebie, tak sądzę. - wzruszyłem ramionami.
- Ale nie uważasz, że to wydaje się dobre? -spytała.
- Wydaje się dobre, tak. Ale w rzeczywistości to śmierdzi. Uwierz mi. - uniosła na mnie brwi, pokazując, abym kontynuował. - Moja druga dziewczyna.. miała na imię Sara. Myślałem, że ją kocham. Wiesz, to była jakaś głupia rzecz, co do niej. Mieliśmy piętnastki, czy coś. Naprawdę bardzo ją lubiłem. Robiliśmy wszystkie te głupie rzeczy. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy, rozmawialiśmy o trudnych rzeczach, jak my. Ale, um zerwaliśmy po około.. roku czy coś. - wzruszyłem ramionami.
- Rok. Wow. Dlaczego to się skończyło? 
- Zdradzała mnie z najlepszym przyjacielem. - stwierdziłem widząc jak jej szczęak opada.
- Chaz czy Ryan?
- Żaden. Nazywał się Jordan. Był dobrym przyjacielem, ale uh, najwyraźniej nie. Wszedłem do jej domu, była w swoim pokoju w prześcieradle. To było trochę niepokojące, ale co tam. Postanowiłem, że te relacje były głupie. Jeśli kiedykolwiek zawołałem kogoś na górę lub potrzebowałem kogoś dzwoniłem do Rebecca'i lub Charlotte, a potem spotkałem inne dziewczyny na imprezach i tak.. - powiedziałem.
- Myślisz, że zostaniesz ponownie zraniony? - zapytała.
- Co? Nie, nie boję się tego. - odpowiedziałem.
- Nie powiedziałam, że się boisz, Justin. - uśmiechnęła się w moim kierunku, a następnie ziewnęła. Ona jest całkowicie godna podziwu. Skrzywiłem się na tę myśl. Godna podziwu. Jak i słodka. To wszystko. Ona nie jest gorąca, czy seksowna.. mimo, że wygląda bardzo gorąco w tym krótki- NIE.
- Czy mogę skorzystać z łazienki? - szepnąłem.
Skinęła głową. Wszedłem do jej łazienki i opłukałem twarz wodą. To tylko zmęczenie myśleniem teraz. Skorzystałem z jej toalety przed spacerem do zlewu, aby umyć ręce. Zauważyłem, że nie było mydła, więc otworzyłem szafkę i trochę znalazłem. Zauważyłem butelki, oraz tabletki. Zmarszczyłem brwi i podniosłem je, czytając etykietkę. Antydepresyjne. Ma depresję? Schowałem je spowrotem do szafki i umyłem ręce. 
Wszedłem do sypialni, aby znaleźć Eden śpiącą na końcu łóżka. Zaśmiałem się i podniosłem ją w ślubnym stylu przed położeniem jej na górze łóżka. Wciągnąłem kołdrę na jej gorące piętnastoletnie ciało i upewniłem się, że było jej ciepło. Czuję się jak ojciec. Albo chłopak. Ale nie ma mowy, nie będę niczyim chłopakiem w najbliższym czasie. Uczucie, gdy zobaczyłem Jordana i Sarę mnie zabiło. 
Nie chcę tego uczucia w moim ciele nigdy-kurwa-ponownie.
- Dobranoc, piękna. - szepnąłem, a następnie pocałowałem ją w czoło. 
Okej, może to był ruch chłopaka. I co? Eden i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wskoczyłem na moją werandę i wszedłem do łóżka, mój nastrój od razu się polepszył.

Ona jest tylko przyjaciółką.

***

PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO.

Boys like you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz