Justin's POV
-Oh, szkoda, że Ryan'a nie będzie. Zrobiłam więcej jedzenia. -mama zmarszczyła brwi.
-No właśnie. To będzie okej, jeśli inny mój przyjaciel zje z nami? -zapytałem ją. -dziewczyna. -dodałem.
To sprawiło, że moja babcia przestała sprzątać, a mój dziadek spojrzał na nas zza stołu.
-Dziewczyna? Jak.. dziewczyna? -zapytała mama.
-Nie. Tylko przyjaciółka. -stwierdziłem.
-Dziewczyna z sąsiedztwa? -dziadek zapytał posyłając mi uśmiech.
Skinąłem tylko głową.
-Oh, to ta z pięknym głosem? Cóż, nie jest ona perłą.* Cieszę się, że się ponownie umawiasz, kochanie. -babcia uśmiechnęła się.
-Nie umawiamy się, jest tylko przyjaciółką. -westchnąłem.
-Może z nami zjeść. Z przyjemnością poznam tę dziewczynę. -mama uśmiechnęła się.
Westchnąłem i usiadłem na kanapie, ale wystrzeliłem w górę, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka.
-W porządku, otworzę! -zawołałem i ruszyłem w kierunku drzwi.
-Hej. -uśmiechnęła się. -Adam uważa, że idę do McDonald'a z Maggie, więc dał mi pięćdziesiąt dolarów. -głupio się uśmiechnęła unosząc banknot.
-Pf, masz szczęście. To opłata za wejście do mojego domu. -mrugnąłem.
Przewróciła oczami i weszła do środka.
-Ryan poszedł do domu? -zapytała na co przytaknąłem.
-Chodź. Chcę Cię przedstawić mojej rodzinie.. -powiedziałem prowadząc ją do jadalni, gdzie mama nakrywała do stołu umieszczając tam talerze ze spaghetti.
-Um, ludzie. -zakaszlałem niezgrabnie otrzymując ich spojrzenie. -to Eden. Mieszka drzwi dalej. -przedstawiłem ją.
Eden wyglądała na zdenerwowaną. Można to było wyczytać z jej oczu. Ale nie tylko tym się denerwowała. Nie mogłem zrozumieć czym jeszcze.
-Oh, zapraszamy do naszego domu, skarbie. -babcia postanowiła powitać ją jako pierwsza. -słyszałam jak śpiewasz w kościele. Kompletnie niesamowicie, kochanie. -posłała jej uśmiech.
-Dziękuję. -Eden uśmiechnęła się uprzejmie. -jestem Eden. -dodała.
-Wiem. -babcia się głupio uśmiechnęła. -Justin nam o Tobie opowiadał. -powiedziała powodując przypływ krwi do moich policzków.
-Wszystkie dobre rzeczy, mam nadzieję. -Eden zachichotała patrząc na mnie.
-Oh, drobnostka, same piękne rzeczy skarbie! -babcia uśmiechnęła się. -to jest mój mąż Bruce. -zwróciła się do dziadka, który posłał jej uśmiech i machnął ręką przed wstaniem i podejściem.
O boże, moi dziadkowie są żenujący.
-Jesteś piękną dziewczyną mojego wnuka. -uśmiechnął się.
-Dziadku! Mówiłem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. -mrugnąłem uzyskując chichot Eden, która na mnie zerknęła.
-Miło mi Cię poznać. -uśmiechnął się, a następnie ją przytulił. Zachichotała i oddała uścisk, ponieważ było to nieoczekiwane.-jestem przytulakiem. -dodał.
-Czy nie jesteście, aby trochę żenujący? -zapytał głos mojej matki.
Dziadek i babcia zajęli miejsca przy stole, gdy mama podeszła do nas. Przełknąłem nerwowo ślinę zastanawiając się o czym pomyśli moja mama. Nadal nie porozmawialiśmy od wczorajszej kłótni. Wiem, że chciałaby Eden, ale ona pewnie myśli, że jesteśmy kurwa kumplami czy czymś. Jestem najgorszy w jej umyśle.
CZYTASZ
Boys like you.
Fanfiction,, Moi rodzice mówili, że nie powinnam spotykać się z osiemnastoletnim chłopakiem." ,,Moi znajomi mówili, że nie powinienem kręcić się wokół piętnastoletniej laski, ale czy posłuchałem?" On pije, pali, imprezuje. Jakby nie było jutra. Ona jest dobrą...