- Zamierzasz wyprawić swoje urodziny? - zapytał Harry włączając silnik samochodu.
- Nie myślałam o tym wcześniej, ale na teraz na chwilę obecną myślę, że nie.
- Dlaczego nie? - zdziwił się. - To osiemnastka. Osiemnastki zawsze są huczne i fajne.
- Nie ma co świętować. Starzeję się.
- Jak to nie ma co świętować? Ari, wiesz jaka to by była mega impreza? Nie ma niczego lepszego niż świętowanie pełnoletności. Mnóstwo alkoholu, muzyka, tańce i panienki, przede wszystkim panienki.
- Czy ja wiem - wzruszyłam ramionami. - U mnie i tak nie byłoby dużo ludzi, Harry. Chcesz żebym zaprosiła na imprezę moją babcię?
- Boże, skąd! - zaśmiał się. - To znaczy no wiesz, zawsze możesz wyprawić dwie imprezy, ale ja myślę raczej o tej dla przyjaciół. I niby dlaczego nie byłoby dużo ludzi?
- Bo oprócz was nie mam znajomych. To znaczy na dłuższą metę.
- Co z tego. Możemy zaprosić wszystkich ludzi ze szkoły i zorganizować drugą część Projektu X.
- Zwariowałeś - prychnęłam opadając na oparcie. - Po pierwsze gdzie urządziłabym taką wielką imprezę i skąd wzięłabym tyle alkoholu i jedzenia? Nie ugotowałabym przez tydzień jedzenia dla całej szkoły.
- Daj spokój, kucharki w szkole zawsze nadążają.
- Dlatego, że każdy bierze jedną porcję - stwierdzam.
- Ari, mimo wszystko weź to przemyśl. Jak się zdecydujesz to mi powiedz, ja i Louis załatwimy ci wszystko. Będziesz miała najlepszą osiemnastkę na świecie.
- Dzięki Harry, serio, doceniam twoje starania, ale...
- Nie - przerwał mi. - Masz jeszcze czas, wykorzystaj go.
Dojechaliśmy do domu Harry'ego w dziesięć minut. Ku mojemu zdziwieniu w ogrodzie przed domem siedziała Cassie z Louisem. Myślałam, że będziemy tylko my, ale byłam pozytywnie zaskoczona. Przywitałam się z dwójką przyjaciół i wszyscy weszliśmy do środka. W jego domu nie było nikogo oprócz nas i panowała grobowa cisza. Lucky, rottweiler Harry'ego leżała grzecznie pod stołem nie reagując na nasze przyjście. Zazwyczaj szczekała radośnie i biegała wokół mnie, dopóki jej nie pogłaskałam.
- Jest chora - oznajmił, kiedy spojrzałam na niego pytająco. - Ma zapalenie macicy.
- Biedactwo - ukucnęłam przed psem i pogłaskałam ją po brzuchu.
Jedyne, co zrobiła to pomerdała lekko ogonem, nie podniosła nawet głowy. Pocałowałam ją w głowę, a potem poszłam na górę za resztą.
- Więc? - usiadłam na jego łóżku, uwielbiałam je bo było o wiele bardziej miękkie od mojego.
Cassie zajęła miejsce koło mnie, a Louis na pufie w kształcie piłki nożnej. Harry uruchomił laptopa i przesiadł się z biurka na podłogę. Oparł się o kaloryfer i odwrócił ekran w naszą stronę, tak abyśmy wszyscy - łącznie z nim - go widzieli.
- Na moje szczęście, rodziców stać na super zabezpieczenia - zaczął - dlatego tutaj jesteśmy całkowicie bezpieczni, nikt się nie wkradnie i nic nie zhakuje. Nie jesteśmy też obserwowani.
Przeniósł swój wzrok na mnie, a pozostała dwójka zrobiła to samo.
- W trójkę postanowiliśmy to wykorzystać. Jako, że Ian z drugiej zna się dobrze na informatyce i możecie wierzyć lub nie, zna się na hakerstwie bardzo dobrze, to wprowadził mnie w to trochę. Pokazał mi odpowiednie programy i kody do tego. Co prawda jestem początkującym i mogę się czasem mylić i nie we wszystkim odnaleźć, ale jak na ucznia idzie mi dobrze. Ari, jesteś naszą przyjaciółką i zależy nam na twoim bezpieczeństwie, dlatego kazałem ci nie brać telefonu. Nie wiadomo, czy nie ma tam jakiejś pluskwy. Ten psychol byłby zdolny do tego. Wybacz, że to zrobiłem, ale ja również dostałem się do twojego komputera, Ari. To było jedyne wyjście. Udało mi się go na jakiś czas wyrzucić z twojego systemu, dzięki czemu uzyskałem jego dane. Położenie, IP oraz... bardziej szczegółowe dane.
CZYTASZ
Message from him / jariana
FanfictionNIEZNANY: Masz cudowny głos. JA: Kim jesteś? NIEZNANY: Twoim przyszłym mężem. JA: Bardzo śmieszny żart. NIEZNANY: Nie żartuję:) JA: Nie mam czasu na takich idiotów jak ty, wybacz. NIEZNANY: Mam wybaczyć ci, że nazwałaś mnie idiotą, czy, że nie masz...