Na widok lekarza, oboje od razu się ożywili. Łysy mężczyzna w okularach wyglądał na bardzo sympatycznego. W oczach ojca Harry'ego zauważyłam coś w rodzaju nadziei. Wpatrywał się w człowieka w białym fartuchu, jakby był on superbohaterem.
- Dzień dobry - chrząknął. - Pan Styles? - zwrócił się do taty mojego przyjaciela.
- T-tak - odpowiedział. - Czy z moją żoną wszystko w porządku?
- Tak, Panie Styles. Z Pańską żoną wszystko dobrze, operacja udała się bez żadnych komplikacji. Lek nasenny wciąż działa i będzie działał jeszcze przez najbliższe kilka godzin, dlatego kobieta teraz potrzebuje odpoczynku i ciszy. Za chwilę zostanie przewieziona na salę pooperacyjną.
- Dziękuję - szepnął.
Lekarz kiwnął głową i z powrotem wszedł do sali operacyjnej.
Harry odetchnął z ulgą i schował twarz w dłoniach. Poklepałam go po plecach uśmiechając się. Słyszałam jak pod nosem dziękował Bogu. Chwilę później mama Harry'ego została przewieziona na odpowiednią salę. Chwilę siedzieliśmy przy łóżku Pani Styles. Potem jego tata kazał nam wracać do domu, zapewniając, że zostanie z żoną i zadzwoni do syna, kiedy ona się obudzi. Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu wujka Harry'ego. Pojechaliśmy do domu mojego przyjaciela.
- Mówiłeś o tym Cassie i Louisowi?
- Jeszcze nie - pokręcił głową.
- Mogę do nich zadzwonić, jeśli chcesz.
- Dzięki - zgodził się.
Poszłam do łazienki, gdzie zadzwoniłam do Cassie. Opowiedziałam jej o wszystkim. Ona również była w szoku. Wiadomość o napaści na mamę Harry'ego niemal zwaliła ją z nóg - tak mi powiedziała. Poprosiłam przyjaciółkę o poinformowanie Louisa. Zapewniła mnie, że natychmiast przyjadą. Rozłączyłam się i przejrzałam SMSy. Justin pisał.
Justin: Jak tam mama Harry'ego? :)
Przyłożyłam dłoń do ust, by nie zacząć piszczeć, albo krzyczeć. W tamtej chwili nie byłam już zszokowana, zdziwiona tylko zdruzgotana. Ręce zaczęły mi się trząść, a nogi miałam jak z waty. Ledwo dawałam sobie radę z utrzymaniem równowagi ciała. Musiałam się uspokoić. Usiadłam na brzegu wanny. Postanowiłam mu odpisać.
Ja: To twoja sprawka, Justin?
Ja: Czy to ta kara dla Harry'ego?
Justin: Bingo, ślicznotko!
- Boże - szepnęłam zakrywając twarz dłońmi.
Justin: Nie miałem w planach aż tak jej załatwić, nie wiem jak to się stało, że zamiast dwóch kuli, dostała trzy. Mój człowiek coś pochrzanił, ale spokojnie, taka pomyłka więcej nie będzie miała miejsca ;)
To, co pisał nie dość, że było bezczelne, to jeszcze przerażające. Właśnie poznałam drugą odsłonę Justina. On był zdolny zabić człowieka. Niewinnego w dodatku. To przeraziło mnie do szpiku kości. Nawet nie wiedziałam, co mam mu odpisać.
- Ari? Jesteś tam? - Harry zapukał do drzwi łazienki.
- Tak, już wychodzę - odpowiedziałam głośno.
- Czekam w salonie - mruknął i odszedł od drzwi.
Nie miałam pojęcia, czy powiedzieć o tym Harry'emu. Bałam się jego reakcji. Byłby tak rozwścieczony, że nie wiadomo było, do czego byłby zdolny. W końcu na życzenie Justina, ktoś postrzelił jego mamę. Trzy razy.
CZYTASZ
Message from him / jariana
FanfictionNIEZNANY: Masz cudowny głos. JA: Kim jesteś? NIEZNANY: Twoim przyszłym mężem. JA: Bardzo śmieszny żart. NIEZNANY: Nie żartuję:) JA: Nie mam czasu na takich idiotów jak ty, wybacz. NIEZNANY: Mam wybaczyć ci, że nazwałaś mnie idiotą, czy, że nie masz...