-Ej, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało- usłyszała obok siebie i poczuła ciepło drugiej osoby przy swoim lewym boku. Usiadł obok niej.
Nic nie odpowiedziała. Nie była w stanie się odezwać. Miała ochotę jak najszybciej wrócić do domu i iść spać, albo oddać się nałogowemu sprzątaniu. Ale niemożliwe było, żeby się teraz stąd ruszyła. Nie mogłaby sama zrezygnować z momentów bycia przy nim choćby na chwilę. Nawet, jeśli miał być dla niej niemiły.
-Nie chciałem doprowadzić cię do płaczu, mała...- pochylił się do przodu, by spojrzeć je w twarz zasłoniętą firaną włosów ze spuszczonej w dół głowy.
-Przepraszam- zaskomlała zanosząc się głośnym szlochem- nie powinnam cię dotykać, miałeś prawo na mnie nakrzyczeć- wyjąkała na jednym tchu i schowała twarz w dłoniach.
On nie wiedział co robić. Nigdy jeszcze nie znalazł się w takiej sytuacji. Wydawało mu się, że już kiedyś spotkał tę dziewczynę, ale nie mógł sobie przypomnieć w jakich okolicznościach. Nie wiedział jak ją uspokoić, a nie chciał zostawiać jej teraz samej, chociaż już trochę się spieszył. W końcu to przez niego płakała.
-Jak masz na imię?
-Camille...
-Spójrz na mnie, Cami.
Coś w niej drgnęło. Cami. Tak nazywał ją Stan. A teraz ON użył tego zdrobnienia. Poczuła się dziwnie, dziwniej niż zwykle i nie mogła opisać tego uczucia.
Podniosła głowę i nieśmiało na niego spojrzała, nie mogła zignorować JEGO prośby. Gdy tylko spojrzała w jego lodowato niebieskie oczy, jej zalała kolejna fala łez. Nie wiedziała czemu, przecież już na nią nie krzyczał.
-Nie płacz- poprosił zrezygnowanym głosem, jakim mówi dorosły gdy nie potrafi poradzić sobie z nieposłusznym dzieckiem- zdenerwowałem się, bo jak mnie objęłaś to ścisnęłaś mnie w pasie, a niedawno się połamałem i żebra wciąż się goją- wytłumaczył jej z uśmiechem.
Cam miała ochotę zapaść się pod ziemię, albo nafaszerować się ołowiem za swoją głupotę. Jak ona mogła nie pamiętać, że tydzień temu na koncercie w Canberrze Andy złamał sobie trzy żebra spadając z podestu i ze sceny?* Sprawiła mu ból, miał prawo się zdenerwować.
Nieświadomie zaczęła wbijać paznokcie w ramię które obejmowała. Była na siebie taka wściekła...
-Hej! Co ty robisz?!- otrzeźwił ją ożywiony głos idola. Jego wzrok skierowany był na jej zakrwawioną rękę.
-To tak... Niechcący.
-Niechcący? Dziewczyno, masz całe ręce w dziurach, trzeba ci to opatrzyć- spojrzała na siebie.
Faktycznie. Rany sprzed chwili nie były duże, ale te sprzed kilku godzin zdążyły się już zasklepić. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że całe ręce i koszulkę ma we krwi. Wcześniej jej to nie przeszkadzało.
-Chodź- wstał i wyciągnął rękę w jej stronę. Podniosła wzrok i na niego spojrzała zdziwiona.
-Czemu?
-Co czemu?- zmarszczył brwi lekko poirytowany jej zachowaniem. Od początku wydawała mu się specyficzna.
-Czemu chcesz, żebym z tobą gdzieś poszła? W końcu ja to ja, a ty to ty- burknęła i od razu pożałowała swoich słów.
Przecież chciała z nim iść. Przebywanie w jego towarzystwie było jej największym marzeniem, a teraz zachowuje się jak idiotka.
-Przepraszam- dodała szybko, nim jej rozmówca zdążył się odezwać.
YOU ARE READING
Stitch These Wounds || A.Biersack
Fiksi PenggemarZ pozoru silna psychicznie dziewczyna, optymistka, którą ciężko doprowadzić do płaczu, doświadcza zdrady dwóch najbliższych jej osób. Nie dobija jej to jednak tak, jak mogłoby zranić wiele innych osób. Co więc spowodowało tak drastyczną zmianę w Ca...