CHAPTER 10

476 61 21
                                    

Czuł się nieswojo pod bacznym wzrokiem dziewczyny. Nie był przyzwyczajony do wbijającego się w niego wzroku pełnego pasji, podczas tak prostej czynności jaką jest jedzenie. Cam nawet nie ruszyła swojej porcji. Całą swoją uwagę skupiła na wpatrywaniu się jak on je. To było niepokojące i coraz bardziej upewniał się w tym, że z dziewczyną jest coś nie tak. 

-Może tak spróbujesz? Serio smaczne- zagadnął, by choć na chwilę odciągnąć jej uwagę od swoich ust. Oblizał łyżkę ze słodkiego kremu, na co ona otworzyła szerzej oczy. Przerażało go to.

-Mówiłam, nie jestem głodna. 

Czuła się fatalnie odmawiając mu jedzenia, które sam jej kupił. W końcu taka okazja nigdy się nie powtórzy. Ale nie potrafiła ruszyć tego tortu, tej bomby kalorycznej, nawet dla niego. 

-Proszę, chociaż spróbuj- uśmiechnął się lekko, zachęcająco.

Poczuła nieznośny szum w głowie. Nie wytrzymała. Nie mogła go nie posłuchać! W końcu to ON ją o to prosił. Jak mogła mu odmawiać? 

Zła na siebie, że w ogóle śmiała z nim dyskutować, trzęsącą się dłonią chwyciła widelczyk i odkroiła kęs ciasta. Teraz to on nie spuszczał z niej wzroku. 

Tort był pyszny, malinowy. Smak, za którym tak bardzo tęskniła. Na krótką chwilę przymknęła oczy z przyjemności, rozkoszując się delikatnym ciastem z kremem. 

Wiele razy wyobrażała sobie, że tak smakują jego usta, jak maliny. Marzyła by spróbować jego warg, idealnych i delikatnych jak deser, który właśnie jadła. Pragnęła ich dotknąć, składać pocałunki, poddawać się im i rozkoszować się ich dotykiem na swojej skórze. Pragnęła wpleść swoje palce w jego lśniące, gładkie włosy. Pragnęła słuchać jego głosu do końca życia...

-Mówiłem, że dobre?- z rozmyślań wyrwał ją głos Andy'ego. Dostrzegła, że na jego kolanach leży biały jak śnieg, długowłosy kot, którego on powolnie głaszcze. Tak bardzo chciała się znaleźć na miejscu zwierzęcia... 

-Miałeś racje. Pyszne- spuściła wzrok na swój talerz i wzięła do ust kolejny kawałek- koty chyba cię lubią- stwierdziła widząc, że kolejna puchata kulka ociera mu się o nogi, a jeszcze inna przymierza się do skoku na jego kolana. 

-Hah, tak,jak widać. Zawszę lubiłem zwierzęta, a i one lubiły mnie. 

-Mnie wszystkie unikają. Zwłaszcza koty. Nawet te oswojone, tutaj, nie chcą do mnie podejść. 

-Może trzeba im trochę pomóc- wziął zwierzaka ze swoich kolan na ręce i wstał z miejsca naprzeciwko niej. Zdziwiona patrzyła jak staje za nią, lekko z lewej i delikatnie układa jej kota na udach. 

Siedziała wyprostowana jak struna, bała się poruszyć, by to wszystko nie zniknęło. Jej idol nachylał się nad nią tak blisko, że mogła poczuć upojny zapach, mieszankę żelu pod prysznic, jego perfum i czegoś jeszcze, czegoś tak niesamowitego, czego nie mogła zidentyfikować. 

-Widzisz?- spytał, wciąż gładząc białe futro kota, który spokojnie na niej leżał- nie ucieka. 

 Kucnął po jej lewej i podrapał zwierzę za uchem. Podniosła rękę i położyła dłoń na miękkim futerku. Coraz pewniej gładziła kicię, gdy przypadkowo jej dłoń otarła się o dłoń Biersacka.  Jej ciało przeszedł dreszcz rozchodzący się od czubków palców jej prawej ręki, aż po każdą inną kończynę. 

Gwałtownie wstała z krzesła, zrzucając przy tym kota i zaskakując Andy'ego.

-Zaraz wracam, muszę się odświeżyć- powiedziała szybko, złapała torebkę i pobiegła do łazienki. 

W damskiej na szczęście nie było nikogo. Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie. Miała wyrzuty sumienia, że zjadła ten kawałek tortu. I tak już twierdziła, że musi schudnąć, a kolejne puste kalorie sprawiały, że miała ochotę wydrapać dziurę we własnej skórze. Chciała być drobniejsza. On też był szczupły, więc żyła w przekonaniu, że jedynie drastyczna dieta jest w stanie zbliżyć ją do doskonałości. 

Wyjęła z torebki opakowanie leków uspokajających i połknęła kolejne dwie tabletki na raz. Wiedziała, że stanowczo przesadza, ale nie potrafiła się powstrzymać. Nie myślała logicznie, a chęć bycia choć trochę spokojniejszą przy najważniejszej osobie w jej życiu była zdecydowanie dominująca. 

Obmyła dłonie chłodną wodą i opuściła pomieszczenie. Podeszła z powrotem do ich stolika, ale nie zauważyła Andy'ego. Usiadła na swoim krześle i rozejrzała się dookoła. Przez okno dostrzegła chłopaka na zewnątrz. Stał oparty o ścianę budynku i rozmawiał przez telefon. Wyglądał na rozluźnionego i zrelaksowanego. Mówił do kogoś po drugiej stronie linii i uśmiechał się przy tym uroczo. 

Juliet. Rozmawiał ze swoją dziewczyną. Był szczęśliwy i zakochany. Cam poczuła bolesne ukłucie w sercu, które natychmiast ustąpiło, zamieniając się w coś na kształt akceptacji. 

Zaskakujące, jak łatwo pogodziła się z faktem, że miłość jej życia, kochała kogoś innego. To właśnie było bezinteresowne uczucie, którym go obdarzyła. Kochała go i przede wszystkim chciała jego szczęścia. Nigdy się nie łudziła, że kiedykolwiek mogliby być razem, więc fakt, że było mu dobrze, nawet u boku kogoś innego, sprawiał, że nie przeszkadzało jej to. 

Uśmiechnęła się lekko widząc go w tak naturalnej sytuacji jak rozmowa z ukochaną osobą. Chodził w miejscu i co raz przeczesywał włosy dłońmi. Mogłaby patrzeć na niego cały czas, ale nie było jej to dane, gdyż ten w końcu zakończył rozmowę i wszedł z powrotem do kafejki.

-Przepraszam, moja dziewczyna zadzwoniła, chciałem z nią chwilę pogadać- usiadł na przeciwko niej. 

-Nie ma sprawy, rozumiem- sięgnęła po filiżankę z latte, ale gdy podnosiła ją do ust, jej dłoń się zatrzęsła i naczynie wypadło jej z ręki, wylewając zawartość na stolik. 

Jej ciałem wstrząsnęły konwulsje i momentalnie spadła z krzesła. Silne drgawki targały nią po podłodze lokalu. Nie mogła zaczerpnąć tchu, dusiła się. 

Ostatnie co zobaczyła przed utratą przytomności, to twarz jej idola pochylająca się nad nią ze zmartwionym wyrazem. 

~*~


Stitch These Wounds || A.Biersack Where stories live. Discover now