23. To okropne...

1.3K 123 22
                                    

*listopad, kilka dni przed koncertem BaM w Paryżu*

RILEY'S POV:

Wybiła godzina 12, a ja przeciągnęłam się sennie i wstałam z łóżka. Udałam się do toalety, gdzie nałożyłam make up, oraz założyłam czarną sukienkę na ramiączkach.

Wyjrzałam przez okno, słońce świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Nie mogłam uwierzyć, że za kilka dni spotkam Leondre. Nie widzieliśmy się dwa lata. Wciąż pamiętam jego uśmiech, jak zgodziłam się pójść do niego na kolację wigilijną, te wszystkie spacery oraz pocałunek.

Postanowiłam dzisiejszy dzień spędzić na spacerowaniu po galerii handlowej niedaleko mojego domu. Niestety będę sama, ponieważ Marinette pojechała gdzieś z rodzicami, a reszta paczki jest poza miastem. Wzięłam pieniądze i wyszłam z domu.

Uśmiechnięta spacerowałam uliczkami Paryża, aż doszłam do galerii. Zajrzałam do paru sklepów i przbierałam w ciuchach. W końcu zdecydowałam się na biały t-shirt w ananasy oraz shorty.

Kiedy wróciłam do domu, była godzina 16. Rzuciłam się na kanapę i włączyłam sobie mój ulubiony serial Teen Wolf. Kiedy byłam w połowie 3 odcinka, do domu wbiegł pośpiesznie zdenerwowany Niall.

- Coś się stało? - zapytałam mojego brata.

- Tak, coś strasznego. - powiedział tajemniczo.

- Mów o co chodzi!

- Był zamach. - zatkało mnie. Nie możliwe.

- Jesteś pewien?

- Mówią o tym wszędzie! Włącz wiadomości! - jak kazał tak zrobiłam. Byłam przerażona.

*5 minut później*

Leżałam przytulona do Niala, ze łzami w oczach. Bałam się. Z tego co na razie jest wiadome, zginęło ponad 100 osób.

- Wszystko będzie dobrze. Uwierz, osoby, które to zrobiły, zapłacą za to. - jego pocieszanie nie pomogło mi ani trochę. Nagle poczułam dźwięk telefonu. Popatrzyłam na wyświetlacz: Adrien dzwoni. Przycisnęłam zieloną strzałkę, a ze słuchawki usłyszałam zapłakany głos przyjaciela.

- Rey, nie wiem jak ci to powiedzieć...

- Adrien, przestań mnie dołować, wystarczy mi na dziś, po tych wszystkich wydarzeniach.

- Ale, to ważne.

- Dobra. O co chodzi?

- Dostałem przed chwilą telefon od ojca Mar, byli w jednym z tych miejsc gdzie atakowali.

- O matko. To straszne, ale wszystko u nich okej, prawda?

- Niestety nie, Mar oraz jej mama nie żyją. - w tym momencie usłyszałam, głośny szloch mojego przyjaciela. Przyłożyłam rękę do ust, byłam załamana. Ledwo co mówiłam.

- Nie...

- Niestety, trzymaj się Ri.- w tym momencie rozłączył się, a ja upadłam na podłogę z bezsilności. Dlaczego wszystko się psuje. Niall popatrzył na mnie z pytającym spojrzeniem.

- Marinette nie żyje. - rozpłakałam się na dobre. Brat podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Tak mi przykro.

@qrileyq: Marinette spoczywaj w pokoju. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś, jest ci dobrze. Kocham cię Miś <3 :'( #PrayForParis

****

Taki sobie rozdział, nie było nic z perspektywy Leo. Jest to jeden z takich zwykłych rozdziałów, w którym przedstawiłam wydarzenie z 13 listopada. Było to konieczne bo śmierć Mari dużo wniesie.

Nie wiem kiedy pojawi się next, gdyż muszę uporać się z kilkoma sprawami w moim życiu prywatnym, poprawić oceny oraz mam dużo treningów, a do domu wracam codziennie o 21.

Lots of love,
obreinismybitch

i need you... |bam| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz