Rozdział 3

49 4 0
                                    

   - Coś się święci - mówi Ron - Lubi cię.
Carmen patrzy na niego z uniesionymi brwiami idąc dalej w stronę Hogwartu.
- Ron! - krzyczy Hermiona z zaciśniętymi zębami.
- No co ?
- NIC. Tylko jak zwykle robisz z siebie błazna. Może i to prawda, ale ona się tego dowie w swoim czasie , a nie od twoich głupich podejrzeń.- mówi to, po czym przyśpiesza kroku.
W wielkiej sali rozpoczęła się już uczta. Ron jak zawsze zjadał wszystko co popadnie. Carmen siedziała 3 stoły dalej, beznamiętnie patrząc na chłopaka w białych włosach. O co mu mogło chodzić? Czy aż tak nie lubi Carmen? A może, wręcz przeciwnie? Siedzi tak chwilę, po czym zaczyna jeść budyń. Bardzo dobry, ale czy zawsze taki będzie? Czy wszystko zawsze będzie takie samo? Pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi, kończy jeść i wychodzi z wielkiej sali.

CISZA! - krzyczy profesor Snape na pierwszej lekcji w tym roku.
Wszyscy uczniowie podskakują ze strachu patrząc w stronę nauczyciela. Po chwili Snape spogląda w stronę Carmen:
- CARMEN! Proszę powiedz mi, do czego służy pyłek księżycowy - mówiąc to zrobiły mu się oczy jeszcze ciemniejsze, niż jego włosy.
- Yyy, no. Nie wiem profesorze.
-Proszę, proszę. Widzę, że następna mnie nie słucha. Na jutro masz napisać referat o pyłku księżycowym, na 6 cali. Pamiętaj, na JUTRO!
Carmen przytakuje głową w stronę nauczyciela. Jej oczy same kierują się w stronę chłopaka o białych włosach. Od razu zauważa, że on też patrzy się na nią. Od razu odwraca wzrok. Carmen się uśmiecha, jednak on już tego nie widzi.

-Kocham cię - szepce Draco do ucha Carmen - Jesteś tylko moja i zawsze będziesz.  
Draco łapię ją w talii i zaczyna całować, a Carmen wtula się bardziej w jego ciepłe ciało...
- Carmen, Carmen!
- Co ?! Co się dzieje?
-Miałaś koszmar. Przez 5 minut cała się trzęsłaś i mówiłaś jakieś imię. Dr... Dra , Dracel ? Nie, nie. Dra, Draco! Tak Draco. Co ci się śniło? - mówi Hermiona, która nie wiadomo skąd znalazła się w dormitorium ślizgonów.
- Mi? Nie .. , nie pamiętam. - kłamię Carmen , uświadamiając sobie, że to był tylko sen...

O godz. 9.00 wszyscy uczniowie zebrali się w wielkiej sali na śniadaniu. Zanim rozpocznie się biesiada, profesor Dumbledore chciałby coś ogłosić:
- Ogłaszam, że w tym roku odbędzie się Turniej trójmagiczny - mówiąc to, wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować - CIISZA! Chciałbym jeszcze powiedzieć, że Ministerstwo Magii zarządziło, aby w konkursie brały udział osoby od 17 lat.
- Hańba! Głupie zasady! Idiotyzm! - takie słowa można było usłyszeć po wypowiedzeniu Dumbledora.
-CISZA!  W turnieju będą brały udział trzy szkoły, w tym nasza . Przyjechały do nas dwie inne . Durmstrang i Beauxbaton. Serdecznie was witamy! Osoby zainteresowane, od jutra będą mogły wrzucać karteczkę ze swoim imieniem do Czary ognia. Znajdować się ona będzie w sali naprzeciwko dormitorium ślizgonów. Dziękuję za uwagę i czas na jedzenie!

Na lekcji transmutacji profesor Mcgonagall uczyła nas tańca na Bal Bożonarodzeniowy, który odbywa się zawsze w tym samym czasie co Turniej.
- Weasley! Masz być lwem, a nie starą ciotką która ledwie co chodzi. Jedną ręką mnie trzymasz, a drugą masz  na mojej talii - krzyczy nauczycielka.
- Gdzie?! - krzyczy Ron
- Na talii!
Po chwili zostaje włączona muzyka i Ron z panią profesor zaczynają tańczyć. Nie jest aż tak źle, na jakie się zapowiadało.
- Każdy z was ma to ćwiczyć, a szczególnie osoby biorące udział w Turnieju. Te osoby rozpoczną Bal swoim tańcem,a później dołączy  reszta.

Teraz mieli godzinę wolną. Carmen z nudów poszła do sali gdzie znajdowała się Czara ognia. W środku było pełno osób. Na końcu sali zobaczyła Hermionę, więc szybko do niej podbiegła:
- Cześć Hermiona. Nasza szkoła już wrzucała?
- Nie, jeszcze nie. A jak myślisz kto będzie ? Moim zdaniem, Fred i George jak zwykle. Wokół Czary ognia jest linia wieku, więc napewno im się nie uda.
- O wilku mowa.  -  Do sali wskakują bracia Weasleyowie, z małymi buteleczkami w dłoniach.
- To na Raz, dwa, trzy! - krzyczą jednocześnie, po czym każdy pije. Po spróbowniu kładą stopę za linię wieku. Nic się nie stało. Wrzucają swoję imiona i wszyscy zaczynają im wiwatować. Podchodzą do nich ich znajomi i gratulują, jednak po chwili Czara zaczyna się trząść. Nikt nie wie o co chodzi, gdy nagle jakaś siła odrzuca Fred'a i Georg'a  na koniec sali. Gdy obaj wstają mają gęstą i siwą brodę. Włosy długie i tego samego koloru co brody. Zaczynają sie szarpać i wykrzykiwać : to twoja wina! Nie, twoja!
- A nie mówiłam - mówi Hermiona z uśmiechem na twarzy.
Następnie do sali wchodzi potężny chłopak. Włosy ma czarne i widnieje lekki zarost. Wszyscy wokół szepczą, że to ,, Bułgarski byczek''. Jeden z najlepszym graczów w quidditcha. Ma on na imię Wiktor Krum. Napewno ma 17 lat, bo  po wrzuceniu karteczki nic się nie dzieję. Uczniowie patrzą na niego z wrażeniem, a on spogląda w stronę Hermiony i się uśmiecha. Dziewczyna patrzy na niego i odwzajemnia się tym samym.
- Chodźmy już - mówi, ciągnąc Carmen w stronę wyjścia.

Gdy Carmen wchodzi do dormitorium zastaje tam pełno dziewczyn gadających o balu. Ona się jakoś tym zbytnio nie przejmowała, ale usiadła niedaleko nich słuchając o czym mówią:
- Ty wiesz co Pansy, ta sukienka jest idealna. Napewno spodoba się Draconowi.
- Draconowi? Idziesz z nim na BAL ? - pyta zaskoczona Carmen.
- No tak. A co? - odpowiada Pansy z szyderczym uśmiechem.
- Zaprosił cię?
- Noo, nie, ale NAPEWNO to zrobi. A zresztą, co cię to obchodzi? Zazdrosna?
Carmen nic nie mówiąc schodzi na dół. W tle słyszy jej głupkowaty śmiech i szepty innych dziewczyn...

Historia z Hogwartu (nie) wzięta.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz