Rozdział XI

671 90 38
                                    

Przed Wami przedostatni rozdział tego opowiadania (możliwe, że najbardziej wyczekiwany :3). Mam nadzieję, że się spodoba. ^^

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

W pokoju panował półmrok. Okna były zasłonięte, a jedyne co się świeciło to niewielka lampka na szafeczce nocnej. Można było dokładnie usłyszeć szloch młodszego. Jimin podszedł do łóżka, na którym siedział jego przyjaciel i stanął przed nim. Chłopak wzdrygnął się zaskoczony.

- Też się w Tobie zakochałem. - szepnął. - Do szaleństwa. - nachylił się nad Taehyungiem.

Oblizał lubieżnie wargi i pogłaskał rudowłosego po policzku. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Ciepły oddech niższego owiewał usta Kima. W tamtym momencie już w ogóle nie było odwrotu. Park przysunął się bliżej i złączył ich usta w pocałunku. Rozchylił powoli uda przyjaciela, by po chwili powoli zacząć kłaść go na pościel. Zawisnął nad nim, nadal nie przestając okupować jego ust. Kiedy przypadkiem ich przyrodzenia się o siebie otarły, V jęknął, a brunet od razu to wykorzystał, wślizgując się swoim spragnionym językiem między jego wargi.

Zszedł z pocałunkami na szyję i obojczyki, zasysając się delikatnie i znacząc teren. Chciał żeby Taehyung był jego. Jego i tylko jego. Palce jednej dłoni splótł z tymi młodszego, a drugą zaczął dobierać się do jego spodni. Rozpiął guzik, zamek i zaczął powoli zsuwać dolne odzienie przyjaciela.

- Hyu-ng... - jęknął TaeTae odchylając głowę w tył.

- Czego pragniesz, maleństwo?

- Cie-bie... Ciebie... - szepnął. - Dotknij mnie hyung, błagam... Nie wiesz nawet, ile na to czekałem... - sapnął.

I to był zapalnik, który rozpalił ognisko w Parku (rozpalanie ognia w parku jest chyba zabronione, ale zasady są po to, żeby je łamać). W tamtej chwili opuściły go wszystkie normy moralne, które jeszcze kazały mu się wstrzymywać. Nie zwlekając dłużej ściągnął z Kima resztę ubrań, składając pocałunki na całym jego ślicznym, drobnym ciałku. Uwielbiał go. Teraz mógł dostrzec jego piękno w całej okazałości.
Położył się tak, że głowę miał przy członku rudzielca. Chwycił go i powoli poruszył. Polizał go od nasady do główki. Chcąc dać jak najwięcej przyjemności temu aniołkowi, pochłonął jego dumę między wargi. Poruszał szybko głową, co jakiś czas zasysając się na zaróżowionej główce. Słuchał uważnie jego jęków - nawet one były idealne. V był perfekcyjny w każdym calu, co jeszcze bardziej podnieciło Jimina. Wypuścił przyrodzenie wyższego z ust. Jego libido nie mogło dłużej czekać. Położył nogi Tae na swoich ramionach i zaczął krążyć językiem dookoła jego dziurki. Wsuwał go delikatnie do środka, chcąc dobrze przygotować młodszego na przyjęcie czegoś większego. Po chwili do rozciągania zaczął używać dwóch palców. Na początku poczuł, jak mięśnie chłopca zaciskają się na nich. Był taki ciasny. Ruszał nimi we wszystkie strony, a Kim wił się pod nim z przyjemności.

- Wejdź wreszcie we mnie! - krzyknął młody.

Starszy z wielką chęcią wypełnił tę prośbę. Wyciągnął palce z chłopaka. Splunął na sobie dłoń i rozsmarował ślinę na swoim penisie. Nachylił się nad Taehyungiem, nakierowując dumę na wejście przyjaciela.

- Jakby Cię bolało, masz mi powiedzieć. - powiedział i przecisnął się przez dziurkę rudego.

Całował jego usta, chcąc załagodzić jakiekolwiek cierpienie. Kochał się z nim powoli, nie chcąc wyrządzić mu żadnej, nawet najmniejszej krzywdy. Ręką zaczął dopieszczać członek wyższego, by sprawić mu jeszcze więcej przyjemności. Wraz z upływem czasu, przyspieszał ruchy. Jego celem była prostata Kima.

- Ji-min! To... to jest... och! - krzyknął młodszy, wyginając się w łuk. - Pro... bła-gam... ach!

Był z siebie dumny, że odnalazł słodki punkt w ciele swojego ukochanego. Jego pchnięcia były idealnie wymierzone. Złączył ich usta w jeszcze jednym, chaotycznym pocałunku, jednocześnie czując lepką ciecz na swoim podbrzuszu. Mięśnie młodszego zacisnęły się na jego męskości, również jego doprowadzając do spełnienia. Poruszał się jeszcze chwilę, by wydłużyć ich orgazmy. Powoli wysunął się z Kima i kładąc się obok niego, okrył obydwa nagie ciała kołdrą.

- Zrozumiałem coś. - szepnął Jimin do ucha Taehyunga, już przysypiając. - Całe życie szukałem czegoś, co miałem pod nosem. Szukałem tej idealnej osoby, która będzie dla mnie wszystkim. Szukałem Ciebie, Taeś.

Wyższy wtulił się w tors swojego chłopaka i dumny z siebie, wyznając mu miłość, zasnął.

Kolejnego dnia stawili się w stołówce, trzymając się za ręce. Ku zdziwieniu przyjaciół, jak gdyby nigdy nic podeszli do ich stolika i zajęli miejsca. Przywitali się i zaczęli jeść śniadanie.

- Kochanie, podasz mi dżem? - spytał ChimChim rudowłosego, chwytając kromkę chleba. - No co? - spojrzał na kolegów, którzy zbierali szczęki z podłogi.

- Co. To. Ma. Znaczyć?! - krzyknął Suga, wypluwając mleko na Parka.

- Aish... - stęknął brunet, ignorując śmiechy chłopaków i wycierając twarz.

Taehyung, nie chcąc przeszkadzać mu w wykonywanej czynności opowiedział chłopakom całą historię. Zaczęli im gratulować. Byli z nich dumni, a szczególnie z Jimina.
Niestety... to była jedyna wesoła wiadomość tego dnia, ponieważ musieli się pożegnać. Obóz skończył się tak szybko, jak szybko się zaczął. Około godziny pierwszej popołudniu, wszyscy stawili się na placu apelowym.

- No, to mam nadzieję, że to utrzymamy. - powiedział Namjoon.

- Zaszczytem było, być waszym wychowawcą. - uśmiechnął się Seokjin.

- Bagaże są, numery wszystkich mam... - oznajmił Park. - Jakby coś gdzieś kiedyś to wy mój też macie. - starł z policzka łzę. - No to... powodzenia wszystkim i do zobaczenia.. - złapał Taehyunga za rękę i machając chłopakom na pożegnanie, odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę dworca.

To było dla niego zbyt wiele. Za bardzo zżył się z tymi chłopakami. Jadąc pociągiem ciągle miał ich wszystkich przed oczami. Wspominał wszystkie wydarzenia. Było mu smutno, bo wiedział, że kontakt z chłopcami nie będzie tak silny i martwił się, że pewnego dnia o nim zapomną. Spojrzał na śpiącego na swoim ramieniu Kima, później na ich splecione dłonie i uśmiechnął się do siebie.

- Nas się nie da zapomnieć, o nie... - westchnął i oparł głowę o tą młodszego.

W ich rodzinnym mieście, na dworcu czekały mamy obydwu chłopców. Kiedy zobaczyły ich trzymających się za ręce, potwornie się zdziwiły, ale za razem były szczęśliwe i dumne.

- Dziękuję. - szepnęła pani Kim, przytulając Jimina. Wiedział o co chodzi. Była mu wdzięczna za to, że nie pozwolił mu się zakochać w kimś niewłaściwym. Bo kto jak kto, ale Park był tym najwłaściwszym. - Naprawdę, bardzo dziękuję.

Taki samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz