Rozdział IV

638 83 2
                                    

Przez wiele próśb mojej przyjaciółki, dodaję dzisiaj rozdział. Tak bonusowo.
Pojawi się też nowy bohater, będzie "występował" tylko kilka rozdziałów. Jego tożsamość zdradzę w poniedziałek. Miłego czytania! Głosy i komentarze jak zwykle mile widziane. ;3

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Prze-przepraszam. - powiedział już ciszej.

Zawstydził się. Czemu tak zareagował? Wiedział, gdzie jedzie. Posłał błagalne o wybaczenie spojrzenie i usiadł na swoim miejscu. Był już trochę przygaszony. Było mu bardzo głupio. Suga widząc to, objął go ramieniem i poklepał jego plecy w geście pocieszenia. Jimin spojrzał na niego chłodno, na co chłopak ponownie się odsunął. Brunet nie chciał go urazić. Coraz bardziej czuł się wszystkiemu winny. Popatrzył na zielonowłosego i rozłożył ręce, by go przytulić. Tamten od razu się rozpromienił i uściskał go mocno. Parkowi zrobiło się przyjemnie na sercu. Naprawdę polubił tych chłopaków. Cieszył się, że spędzi z nimi resztę wyjazdu. Po chwili do ich stolika podszedł Seokjin.

- Jiminnie, możemy porozmawiać? - posłał mu niemrawy uśmiech.

Cała grupka została przy stole, natomiast Chim wraz z wychowawcą wyszedł na zewnątrz. Szli ścieżką kilka minut w ciszy. Mijali drzewa, krzaki. Chylące się ku zachodowi słońce przebijało się między konarami. Śpiewy ptaków i szelest liści, spowodowany lekkim wiatrem, nie był w stanie uspokoić tego, co działo się w środku Jimina. W pewnym momencie wybuchnął płaczem. Kim spojrzał na niego ze zdziwieniem i chwycił go za ramię. Zaprowadził go trochę dalej, w jakieś dziwne zarośla. Kiedy byli już w tym odosobnieniu, stanął może metr od Parka i uważnie mu się przyglądał.

- Co chce mi pan zrobić?! - pisnął brunet.

- Ciszej, Jimin, błagam. - powiedział starszy. - Nie mam zamiaru Ci nic robić, uspokój się, tylko porozmawiamy.

Niższy odruchowo się cofnął i potknął się o leżące na ziemi patyki - w końcu musiało się to stać. Jin podszedł i chcąc pomóc mu wstać, wyciągnął dłoń. Drugi od razu usiadł i odsunął się jeszcze dalej. Szatyn zrezygnowany westchnął i usiadł na ziemi.

- Po pierwsze. - zaczął. - Mów mi Jin, a nie pan, okej? Mówiłem to już. Po drugie. - odchrząknął. - Rozumiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie nowa i irytuje Cię to, ale... jednak wiesz, gdzie przyjechałeś. Wszyscy myślą, że też jesteś homo. Nie denerwuj się, przecież tylko spytali.

- Faktycznie, jestem do niczego... O co ja się w ogóle wkurzyłem? Tak mi głupio, ja sam już nie wiem... - doczłapał do Seokjina. - Proszę pana...

- Jin. Mów mi Jin. - zachichotał.

Młodszemu niestety nie było do śmiechu. Z jego oczu ponownie popłynęły potoki łez. Dłużej już nie oponował i przytulił się do mężczyzny. Potrzebował w tym momencie kogoś, a dziwnym trafem, po prostu zaufał szatynowi. Zaczynało się ściemniać. Powinni byli już wracać. Problem był tylko z tym, że żaden nie chciał. Dobrze im się tak siedziało w milczeniu. Kim niestety przypomniał sobie, że tego wieczoru ponownie miało odbyć się ognisko, więc jego zadaniem było pilnowanie dzieciaków. Szturchnął Jimina w ramię. Tamten popatrzył na niego spod lekko przymkniętych powiek. Były spuchnięte. Od płaczu. Nos cały czerwony. Wargi poprzegryzane z nadmiaru stresu. Odgarnął włosy zakrywające jego twarz i uśmiechnął się promiennie. Wstał i podał rękę młodszemu, by również mu w tym pomóc. Wyszli z tych dziwnych krzaków i rozejrzeli się dookoła. W oddali było słychać radosne krzyki i śmiechy reszty obozowiczów. Zabawa najwidoczniej już się zaczęła.

- Słuchaj, jeśli będziesz miał jakiś problem lub będziesz potrzebował rady, to zawsze możesz się do mnie zwrócić. - mruknął Jin.

Młodszy popatrzył na niego ze zdziwieniem. Zbliżył się i delikatnie musnął wargami jego policzek. Czarnowłosy automatycznie zrobił się cały czerwony na twarzy, co brunet skwitował donośnym śmiechem. Poklepał go po ramieniu. Odwrócił się i pobiegł w stronę hotelu, krzycząc:

- Dziękuję, za wszystko!

Miał zamiar na spokojnie wrócić do pokoju, ogarnąć się i wszystko przemyśleć. Nie musiał się spieszyć. Zdawał sobie sprawę z tego, że rozrywkowy wieczór na plaży zaczął się niedawno, a skończyć powinien się około północy. Wszedł po schodach i otworzył drzwi kluczem. Dobrze, że to on go zabrał, inaczej musiałby czekać na powrót Taehyunga. Zapalił światło i podszedł do szafki, na której zostawił swój telefon. Na ekranie ujrzał powiadomienie o kilku nieodebranych połączeniach od swojej rodzicielki. Zadzwonił do niej. Opowiedział jej o wszystkim, co wydarzyło się od przyjazdu. Kobieta pocieszyła go i kazała mu wracać do przyjaciół i dłużej się tym nie zadręczać. Położył się na chwilę na łóżku, chcąc przemyśleć to wszystko. Podążył do łazienki, aby doprowadzić się do ładu. Wziął szybki prysznic. Uważnie przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Stwierdził, że zaczerwienionych gałek ocznych się nie pozbędzie, ale o takiej później porze i tak, nie powinno być tego za bardzo widać. Wciągnął na siebie granatowe dresy i narzucił biały t-shirt. Ciche westchnienie uleciało z jego ust. Wyszedł z pomieszczenia, zamykając je i udał się w stronę plaży.

Na pomoście dostrzegł swoich kolegów. Podszedł do nich najciszej jak umiał. Pacnął Jungkooka w ramię, co on skwitował głośnym krzykiem. Jimin zaczął się śmiać, a po nim cała reszta. Przestał dopiero, kiedy zauważył, a raczej nie zauważył Taehyunga.

- Gdzie jest Tae? - zapytał rozglądając się dookoła.

- Prawdopodobnie siedzi jeszcze przy ognisku. - rzucił Hoseok.

- Idę, może jego też uda mi się wystraszyć. - zachichotał i pobiegł w tamtą stronę.

Był już niedaleko. Przy tlącym się ogniu zauważył dwie sylwetki. Wytężył wzrok. Sparaliżowało go, a jego szczęka opadła. To faktycznie był Taehyung. Taehyung, przytulający się do jakiegoś chłopaka. Poczuł ukłucie w sercu. Jego cały świat natychmiastowo się zawalił.

Taki samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz