UWAGA!
Jest jedna mała zmiana. Od teraz narracja będzie opisywana z pierwszej osoby. Mam nadzieję że dobrze będzie się to czytało ;)Cofnąłem się kilka kroków w tył. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, to niemożliwe co ukazało się moim oczom. Myślałem że koledzy sobie żartowali z tymi eksperymentami na ludziach. Jednak to nie były żarty... Ale też się zastanawiałem czy coś nie jest czasem ze mną nie tak, normalny człowiek od razu by zwymiotował i uciekłby jak najdalej tego miejsca. A ja? Ja poszedłem dalej zwiedzać to chore miejsce. Wszedłem z powrotem po schodach na parter, wszystko było już oświetlone więc łatwiej mi się poruszać. Na parterze nie było nic ciekawego, same poczekalnie i łazienki. Chociaż w łazienkach było coś ciekawego: porozrzucane kości i brudne śmierdzące ubrania. A każde ubranie miało na rękawie inny numer. Zapewne numer pacjenta, a łazienki to były miejsca gdzie przechowywano trupy. Ciarki mnie przeszły jak zobaczyłem te pomieszczenia. Jednak na parterze znajdowało się jeszcze coś ciekawego. Wielki napis "STOŁÓWKA" przyciągnął moją uwagę.
Gdy wchodziłem zaczęła ogarniać mnie ciemność. Gdy byłem już kompletnie w środku drzwi same się zamknęły bez żadnego odgłosu. Jedyne światło jakie tam teraz było, to te które przelatywało przez okienko w drzwiach. Podszedłem szybko do ściany, i macając ją szukałem światła. Gdy natrafiłem na jakąś mokrą plamę zapaliło natrafiłem na przycisk. Gdy zrobiło się jasno, zobaczyłem że na blado żółtym przycisku jest czerwony ślad dłoni. Gdy spojrzałem na swoją dłoń zobaczyłem ten sam kolor, było jasne - mogła to być tylko krew. Czułem zapach starości, tak jak to pachnie ciocia Betty. Gdy się odwróciłem zobaczyłem ściany poplamione krwią, wszędzie były porozstawiane krzesła i stoliki na których był kurz. Podłoga była zniszczona, wszędzie połamane kafelki lub w kilku miejscach ich brak. Zobaczyłem drzwi które zapewne prowadziły do kuchni. Zmierzając w ich stronę potrąciłem kilka desek a przy tym pełno kurzu poleciało w górę.
Zatrzymałem się tuż przy drzwiach. Tych drzwi bałem się najbardziej, a bardziej tego co tam zobaczę.
-Co jeśli jest tam jakiś mutant? Nie wiadomo co oni jeszcze tu robili.
Coraz bardziej zbliżałem moją prawą dłoń w stronę klamki, przy czym moje serce coraz szybciej biło. Gdy już wkońcu złapałem klamkę i nacisnąłem by otworzyć drzwi, te odmówiły otwarcia się. Moje serce momentalnie spowolniło.
-Coś się chyba zacięło
Nie chciałem zbytnio tam wchodzić, ale nie mogłem odmówić wejścia do tego pomieszczenia. Musiałem sprawdzić cały szpital jak najszybciej. Odsunąłem się na dwa metry, złapałem większy oddech i kopnąłem z całej siły w drzwi. Te zareagowały i opadły z głośnym hukiem na podłogę, od razu zaczęło lecieć pełno kurzu. Kaszlnąłem kilka razy i zakryłem twarz kawałkiem mojego ubrania. Gdy kurz się trochę uspokoił odsłoniłem usta i nos, ale zauważyłem że niepotrzebnie. W środku był smród nie do wytrzymania, jak by coś tu przed chwilą zdechło. Ale nie...zdechło jakieś dobre 30 lat temu. Od smrodu szczypały mnie lekko oczy. Gdy wkońcu przetarłem oczy i je otworzyłem moim oczom ukazał się nieludzki czyn... Kuchnia całkowicie zdemolowana, wszędzie jakieś kości, zaschnieta krew na każdej ścianie i kawałku podłogi. Wszystko zwieńczone otwartymi szafkami, a w nich wielkie słoiki wypełnione wodą w której pływały różne części ludzkiego ciała. W jednym słoiku uszy, w drugim palce, w kolejnym kawałki nosa. W mniejszym słoju poukładane jeden na drugim języki. Było tyle tych słoików że nie dałbym rady wymienić wszystkich. Niektóre części nawet nie były podobne do ludzkich, a już tymbardziej do zwierzęcyh Gdy lepiej się przyjrzałem zobaczyłem coś na wzór jednej głowy w trzema oczami. Każdy skrawek tych części ciała miał odcień bladej skóry z dużymi zmarszczkami.
-To wszystko jest chore! Nie wyobrażam sobie jak można być aż tak nieludzkim?!
Poczułem że w pomieszczeniu robi się coraz zimniej. I nie zamierzałem tam dłużej siedzieć, gdy wyszedłem z kuchni mogłem wkońcu odkryć usta i nos. Już nie czułem tak okropnego zapachu.
Szedłem szybkim krokiem w stronę okna którym weszłem, nie chciałem zostać w tym miejscu ani minuty dłużej. Przy oknie z łatwością wszedłem na parapet i skoczyłem w dół, na dole wyciągnąłem mapę i zacząłem biec do domu. Gdy po pół godzinie przedzierania się przez krzaki zobaczyłem dom nie byłem zbyt zadowolony. Bo przed domem stał samochód taty i mamy. Spojrzałem na zegarek - 17:28-No i widać rozmowa mnie nie ominie.
Gdy otworzyłem drzwi od domu te zaskrzypiały a przede mną stał tata. I trochę złym tonem powiedział :
-Widzę że jesteś już zdrowy skoro możesz sobie biegać po lesie? Może pójdzie pan łaskawie do swojego pokoju i poprosi kolegę lub koleżankę o lekcje?
- No dobra spokojnie, czy ja się sprzeciwiam?... PfffPoszedłem na górę a wchodząc po schodach ojciec ciągle się na mnie patrzył. Jak bym miał tak nagle zniknąć. W pokoju usiadłem do komputera i wszedłem na fejsa. Nikogo z mojej klasy kogo mógłbym znać. A nie...moment... Jest ta dziewczyna z którą się wymieniłem kilka razy wzrok. Teraz ostateczne pytanie: Napisać czy nie napisać? Ehhh... Dobra... Co mi szkodzi
- Hejka 😃
Reszty dowiecie się w następnym rozdziale .tak ,wiem , jestem skurwielem. Ale dobrze mi z tym .
CZYTASZ
Amator Chirurgii
KorkuDylan - zwykły 16-latek. Nigdy nie chciał zostać lekarzem, ale rodzice posłali go w tym celu do liceum na ten kierunek, mimo sprzeciwu chłopca. Ale wkrótce łączy naukę z kwawą przyjemnością...