Dobra, dobra, dajcie mi wytłumaczyć. Może przedstawię tu swój tok myślenia, abyście wciąż wiedzieli, że czytacie wolfstara.
*Lol zrobię z perspektywy James'a, będzie śmiesznie*
*Nie, powinnam być poważna*
*Ale to by było ciekawe*
*Taak, ciekawe. Co drugie zdanie synonim "obczajania dup"*
*To może zrobię to na poważnie?*
*Bo przecież Rogacz tak dużo myśli, że te rozdziały będą strasznie długie uhuu*
*A jak podłożę pod to fabułę i rozwinę postać?*
*Wtedy postać Jamesa nie będzie już kanonem*
*To fanfiction...*
*No ok*
Tak, to był monolog. Lubię ze sobą rozmawiać k?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest piątkowy wieczór. W dormitorium zbierają się ludzie, a ja jestem zdezorientowany, bo nie przypominam sobie abym urządzał imprezę. Rozglądam się i wśród ludzi wokół mnie wcale nie przeważają gryfoni, czego bym się spodziewał po miejscu jakim jest pokój wspólny Gryffindoru. Łapię za rękaw szaty jakiegoś puchona, który stoi obok mnie.
-O co chodzi?- próbuję przekrzyczeć tłum.
-Nie wiem, podobno Katie ma urodziny czy coś.
Teraz mi się przypomina jak huncwoci o tym mówili. Mieliśmy iść, ale przez ostatnie wydarzenia zupełnie zapomniałem. Szybko biegnę do męskiej sypialni i chwytam książkę Smarkerusa i pelerynę niewidkę. Spoglądam na mapę, chociaż wiem, że nie jest to potrzebne. Przeciskam się pod ścianą pokoju wspólnego aby nie zostać zauważonym. Gdy udaję mi się wydostać z dormitorium szybko wbiegam na schody.
Wślizguję się za jakimś chłopakiem, który właśnie wychodził a potem pukam o ścianę aby zostać zauważonym.
-Potter...
-Ta ta, dobry wieczór. Idziesz ze mną S n a p e.
Ten najwyraźniej nie jest zachwycony ta ideą, bo podchodzi do mnie przytykając palec do mojej twarzy.
-Słuchaj Potter, masz niezły tupet, że od tak sobie tu przychodzisz. Zachowaj sobie książkę, może chociaż raz skorzystasz z mózgu.
-Ładnie, ciekawe co na to powie twoja Lily.
-Nie obchodzi mnie to. Ty już przegrałeś James.
-Tak jak twoja matka...
-Zamilcz!- krzyczy i rzuca zaklęcie, którego z pewnością nie uczono nas na lekcji. Nagle wszystko staje do góry nogami.
-Nie potrzebuję cię już, a twoje sekrety... cóż, ciężko je już tak nazwać.
I w tym momencie spadam z powrotem na ziemię. Wstaję, rzucam mu szyderczy uśmiech i wychodzę rzucając:
-Żegnaj k s i ą ż ę p ó ł k r w i.
Pan Snape wybrał sobie nienajlepszy okres na bunt młodzieńczy. Już wszystko prawie gotowe. Nie potrzebuję go już więcej, a teraz mogę mieć nadzieję, że odejdzie. Wiem za dużo niż by tego chciał. Spoglądam na zegar. Jest już na tyle późno, że powinienem założyć pelerynę niewidkę. Tak też robię i zupełnie niewidzialny zmierzam do jednego z tajnych wejść.
-Lumos- wymawiam zaklęcie a tunel się rozjaśnia.
W kącie leży podręcznik w stanie w którym go ostatnio zostawiłem. Otwieram go na zaznaczonej stronie i odczytuję już ostatnie składniki eliksiru.
Atmosfera w pokoju gryfonów jest już znacznie radośniejsza. Wszyscy znaleźli sobie jakieś zajęcie. Niektórzy tańczą a inni popijają kremowe piwo na sofach. W oczy rzuca mi się Glizdogon wykonujący niezsynchronizowane ruchy na wzór tańca.
-Gdzie Lunatyk?- pytam go, lecz ten tylko wzrusza ramionami. -A Łapa?
W odpowiedzi wskazuje Syriusza, który tańczy na stole wymachując swoimi długimi włosami. Nie mam pojęcia jak mogłem go nie zauważyć. Stwierdzam, że nie powinienem mu w tym momencie i w takim stanie przeszkadzać, więc tylko mówię Peter'owi aby przekazał im miejsce spotkania. Sam jak gdyby nigdy nic łapię butelkę kremowego piwa w rękę i i dołączam do imprezy.
------------------------------------------------------------------------------------
Surprise! James! Wiem, że pewnie nie tego się spodziewaliście, ale to tylko taki mały smaczek do Wolfstara^^
CZYTASZ
Wolfstar. Znalezione Dusze
FanfictionOboje szukają. Nie zdają sobie sprawy, że to czego pragną mają na wyciągnięcie ręki. Jego zielone jak trawa na błoniach oczy toną w szarości oczu Syriusza. Już wiedzą czego chcą