five

16.1K 340 10
                                    

-Pomyślałam, że miło by było gdybyśmy się poznali jeszcze lepiej.- Rory wzruszyła ramionami siedząc na łóżku. Paul usiadł na podłodze przy jej nogach , przebiegając dłonią po niebieskim, delikatnym dywanie znajdującym się pod nim.

-Lubię twój pokój. Jest taki... wyjątkowy.- Spojrzał na plakaty wszystkich swoich ulubionych muzyków, uśmiechnął się widząc małe odświeżacze powietrza na jej półkach i stare książki na regale. Rozglądał się z szeroko otworzonymi oczami, kiedy zobaczył rąbek czarnego biustonosza z koronką. Rory zauważyła, jak wskazał palcem na gitarę znajdującą się na czubku wysokiej szafy.

-Przyniosłam ją wieki temu. Ale oczywiście nie umiem grać. Jak myślisz, kiedy możemy zacząć lekcje?- Zadała mu pytanie, a jej zwinne smukłe palce tańcowały w jej pięknych brązowych włosach.

-Jutro, kiedy twoja mama będzie w pracy, myślę, że to będzie odpowiedni moment.- Paul uśmiechnął się na co Rory skinęła głową.- Długo cię jutro nie będzie?

-Czasami spotykam się z przyjaciółmi, nie chodzę już do szkoły, skończyłam w zeszłym miesiącu. Wiesz... Uwielbiam chodzić w deszczu na spacery.- przyznała nieśmiało patrząc w dół.- Kocham deszcz.

-Ja też.- Paul uśmiechnął się, a jego policzki zrobiły się różowe. Było w nim coś. Coś co wywoływało u Rory ścisk w żołądku.

-Kochasz moją mamę?

Paul wstrzymał oddech nerwowo uderzając palcami o podłogę. Nie był pewien. Zdecydowanie coś go do niej ciągnęło, miała delikatną skórę, i wspaniałe włosy, ale czy to była miłość? To chyba nawet nie było zauroczenie. Paul znał odpowiedź, bo wiedział, że spotkał dziewczynę bardzo podobną do swojej dziewczyny, ale zupełnie inną.

-...Nie jestem pewien, Rory.

Uśmiechnęła się wstając i skinęła na niego głową by również to zrobił.-Suszy mnie. Chodźmy na dół się napić.

***

Następnego dnia rano Paul zszedł po schodach i w kuchni zobaczył Rory, siedziała na stole podpierając dłonią głowę. Nic nie mógł poradzić na to, że wyglądała uroczo siedząc na stole z wyciągniętymi przed sobą długimi nogami. Jej ciało ledwo przykrywał za mały sweter.

-Dobry.

Podskoczyła odwracając się z uśmiechem w jego stronę. Zeszła ze stołu stając na nogach. Jej sweter uniósł się gdy ta ziewnęła, przechodząc nad jej biodra i ocierając się o pępek. Paul rozszerzył oczy, wpatrując się w jej majtki i zarumienił się błyskawicznie kiedy zaczęła iść do salonu.

Obserwował ją, gdy wyglądała przez okno, uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że samochód jej mamy zniknął. Popędziła do gramofony i włożyła płytę, uśmiechnęła się gdy usłyszała trzeszczenie. Głoś Little Richard'a przeszedł przez głośnik, na co Paul szeroko się uśmiechnął.

-...Będziemy mieć dzisiaj zabawę, tak!- Rory zaśpiewała na całe gardło, jego głos skręcał jej ciałem, muzyka przechodziła przez jej kości powodując przyjemne mrowienie i pobudzając zmysły.

Paul patrzył na nią pożądliwie, obserwując jej ciało w za małym swetrze ruszające się w rytm muzyki, co wywołało u niego westchnienie. Z uśmiechem podszedł do niej i zaczął się przyłączać.

Odwróciła się chichocząc i biorąc go za rękę. Uniósł brew gdy splotła ze sobą ich palce, pozwalając, by rytm piosenki prowadził ich stopy.

Po kilku minutach brakło im tchu.

*******************************************

Zostawcie po sobie jakiś ślad :)

250 gwiazdek + 10 komentarzy = kolejny rozdział <3

Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz