two

19.3K 339 48
                                    

Rory stała przed dużym lustrem, kopiąc biustonosz pod swoje łóżko. Przeczesała ręką włosy i spojrzała na swoje odbicie.

Zwykle nie dbała o to, co ludzie o niej myślą, ale chłopak matki, który ma dwadzieścia dwa lata? W co tu się ubrać?

Zdecydowała się na czarne obcisłe dżinsy, mocno opinające jej szczupłe nogi. Włożyła swoje domowe pantofle i wzruszając ramionami zarzuciła na siebie ulubiony swetr z napisem short sassy cute and classy znajdującym się u góry po prawej stronie.

Potargała brązowe włosy, wydatne usta pomalowa na wiśniowo czerwony kolor i uśmiechnęła się zagarniając stos brudnych ubrań i wpychając go do garderoby.

Usłyszała pukanie do drzwi, następnie ding! Dzwonek.
Schodziła po schodach na dół.

Lucy otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do młodego chłopaka.
Rory zeszła niżej, Lucy była piękna, zdumiewająco piękna, podobnie jak jej córka. Chociaż była starsza to miała w sobie coś niesamowitego.
Aurora była jak jej imię, wyjątkowa i całkowicie zapierająca dech w piersiach.
Jej zielone oczy były duże i pełne blasku, podobnie jak jej matki. Ale oczy Lucy były niebieskie, rodzaj niebieskiego nieba, które błyszczą jak diamenty.

Rory uważała, że to dziwne i obrzydliwe wiedząc, że chłopak jej matki jest o 18 lat o niej młodszy. 18 lat!

Nic nie mogła na to poradzić. Kiedy dotarła do podnóża schodów przymróżyła oczy na widok w salonie.
Skrzywiła się, jęj 40-letnia matka całowała się z 22-letnim chłopakiem.

Odsunął się od niej wyczuwając czyjąś obecność i odwrócił się. Poraz pierwszy widząc twarz Aurory.
Jego duże brązowe oczy zrobiły się jeszcze wieksze, miał lekko uchylone usta i doskonałe rzeźby. Uniósł do góry brwi.

Rory również uniosła brew, przygryzając wargę i nie spuszczając z niego wzroku. Był zdumiewająco wspaniały. Cofnęła się i przełknęła ślinę, poczym na jej twarzy pojawił się uśmiech.

-James, to jest Aurora.- Lucy uśmiechnęła się popychając chłopaka z brązowymi włosami do przodu. James podszedł bliżej wyciągając rękę.

-Miło mi cię poznać Aurora. Jestem James.- Rory skrzywiła się gdy powiedział swoje imie. Ich ręce trzymały się za mocno.

-Mnie ciebie również James. Jestem Rory.- puśćiła oczko.

Spojrzał na nią z rozbawieniem w oczah.

-No cóż. Skoro jedziemy na pseudonimy mów do mnie Paul, Rory.

Rory nie pytała dlaczego, po prostu pozwoliła jej czerwonym ustom zwinąć się w usmieszek.- Okey, Paul.

Lucy nerwowo obserwowała całą scenę.

-Czy mam zacząć nazywać cię tatusiem?

-O Boże, dopomóż mi jeśli to zrobisz.

Oczy Lucy znacznie się rozszerzyły. Chwyciła każdą z ich rąk.- Nakryjemy stół do kolacji.

Co to miała być za kolacja.

********************************

Zostawcie coś po sobie, żebym wiedziała czy pisać dalej ;)

Daddy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz