Rozdział 1

1.9K 106 10
                                    

 -Janina Maciejewska. -Powiedziała nauczycielka matematyki, wcześniej zerkając do dziennika klasy drugiej liceum.

 Ze swojego miejsca w ostatniej ławce pod oknem wstała czarnowłosa dziewczyna. Miała mocny makijaż, a jej ubrania miały głównie czarny kolor. 

 -Nie lubię, gdy mówi się do mnie "Janina". -Odpowiedziała, patrząc wyzywającym wzrokiem na nauczycielkę siedzącą za biurkiem.

 -No, przykro mi. To już nie mój problem. Bardzo słabo napisałaś test z zeszłego tygodnia.

 Test miał za zadanie pomóc ocenić nauczycielce jak dziewczyna radzi sobie z matematyką. Każda nowa osoba, która dołączała do niezależnie jakiej klasy, pisała taki sprawdzian. A Janka właśnie tydzień temu zasiliła szeregi klasy drugiej w jednym z warszawskich liceów.

 -Proponuję, żebyś w każdy poniedziałek, zaraz po lekcjach, zostawała na kółko matematyczne organizowane dla uczniów, którzy gorzej radzą sobie z przedmiotem. -Mówiła dalej nauczycielka.

 -Po lekcjach nie mam czasu.

-To lepiej znajdź czas, bo jak tak dalej pójdzie, to nie zdasz do następnej klasy. -Pani Kwiatkowska spojrzała na Jankę. -Jak obecny tutaj pan Rychlik. -Kobieta przeniosła swój wzrok na chłopaka z grzywką, który zajmował ostatnią ławkę pod ścianą. -No, no, byłbyś teraz już w trzeciej klasie.

 Chłopak nie odezwał się. Potrząsnął tylko głową, by odrzucić na bok grzywkę, która na moment przysłoniła mu oczy. Lekki uśmiech nie znikał mu z twarzy, mówiący, że ma gdzieś słowa belferki.

 -No, cóż, dawałam ci szansę na poprawę ocen, ale ty ją zmarnowałeś. Ciebie również widzę dzisiaj na zajęciach. 

-Ja dzisiaj też nie bardzo mogę. 

-A to z jakiego powodu?

-Mam trening kosza.

-O ile mi wiadomo treningi koszykówki odbywają się w piątki. Nie kłam więcej, bo inaczej wylądujesz u dyrektora. A teraz zapiszcie temat lekcji.

 Dziewczyna już dawno siedziała na swoim miejscu. Teraz wbiła wzrok w szary krajobraz za oknem smagany deszczem i dałaby sobie rękę uciąć, że owy "pan Rychlik", jak określiła chłopaka nauczycielka, się w nią wpatruje.


 Siedem godzin później Janka skończyła wszystkie lekcje. Mogła iść do domu. Miała naprawdę głęboko w nosie te całe zajęcia z matematyki. Chociaż dzisiaj nie musiała iść do pracy, to jednak nie miała ochoty siedzieć kolejną godzinę w szkole. 

 Od razu, gdy zadzwonił dzwonek, chwyciła swoją dużą czarną torebkę i wybiegła z klasy. Skierowała się prosto do szatni, lecz miała pecha, i po drodze spotkała panią Kwiatkowską. 

 -Wybierasz się na zajęcia? O ile mi wiadomo klasa matematyczna jest w przeciwną stronę. -Nauczycielka zatrzymała się obok Janki.

-Tak, psze pani. Chciałam tylko skorzystać z toalety. Nie można? -Dziewczyna odpowiedziała jej niezbyt przyjemnym tonem.

-Toalety również są w przeciwną stronę. Chyba jeszcze nie zapamiętałaś co gdzie jest w tej szkole. Chodź, zaprowadzę cię do klasy, bo jeszcze nie trafisz. -W tonie nauczycielki Janka wyczuła nutę sarkazmu, lecz postanowiła się nie odzywać, by nie narobić sobie więcej kłopotów. 

 Ruszyła posłusznie, aczkolwiek niechętnie, za panią Kwiatkowską. 

 Po drodze matematyczka dostrzegła Michała, chłopaka, który próbował wymigać się od zajęć treningiem koszykówki. Stał on na korytarzu pod ścianą w towarzystwie trójki nieznajomych Jance chłopaków - Remka, Kuby i Mateusza. 

Gorzki Smak Szczęścia // M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz