Epilog

719 52 12
                                    

Sześć miesięcy później...

-No, ruszać się. Pakujecie się od nowa, czy jak? -Zawołał Remek do telefonu, siedząc w swoim aucie przed kamienicą, w której mieszka Janka.

-No, chwila. Janka jeszcze patrzy, czy wszystko zabrała. -Odpowiedział Michał. -Nie denerwuj się tak. W końcu zaczęły się wakacje, a my wyjeżdżamy za miasto. -Uśmiechnął się.

Na twarzy Remka również pojawił się uśmiech.

-To czekam na was. -Rozłączył się.

-Dobra, chyba mam wszystko. -Oznajmiła Janka.

Wzięli swoje bagaże i opuścili mieszkanie. Dzień wcześniej było zakończenie roku szkolnego. Niestety, Michał i Janka będą musieli wrócić do szkoły po wakacjach, lecz teraz wcale się tym nie przejmowali. Jechali na prawie dwa tygodnie do domku nad jeziorem, który był własnością rodziców Remka.

-Snickers, chodź! -Zawołała do psiaka, którego zabierali ze sobą.

Po chwili zapakowali się do samochodu Remka i odjechali. Czekały ich ponad dwie godziny drogi, lecz nie zrażała ich ta długa podróż.

-Snickers, przestań. -Janka siedziała z psiakiem na tylnym siedzeniu. Znacznie urósł i teraz wspiął się na tylne łapy i wystawił łebek przez okno.

-Nic nie szkodzi. Psy podobno tak lubią. -Remek spojrzał z uśmiechem we wsteczne lusterko.

-On wszystko lubi. Prawda? -Zwróciła się z czułością do pieska, drapiąc go za uszkiem. Z zadowoleniem przymknął oczy, a wiatr powiewał jego uszkami.


Dwie godziny później...

-Nareszcie. -Westchnęła Janka i otworzyła drzwi. Snickers, którego przytrzymywała ostatnie pół godziny drogi, bo zaczął wariować od długiego przebywania w aucie, od razu wybiegł z pojazdu.

Wyszła z samochodu razem z chłopakami. Zaparkowali na kamienistym podjeździe przed jednopiętrowym, drewnianym domkiem. 

-Uwielbiam wielkie miasta, ale tu mogłabym zamieszkać. -Powiedziała Janka i weszli do środka, gdy Remek otworzył zamknięte na klucz drzwi.

Zaczęła rozglądać się po parterze, ale gdy zauważyła szklane drzwi na taras, przywarła do szyby. Za domem rozciągało się jezioro, po którego drugiej stronie ciągnął się las. Przy brzegu był długi pomost, a obok hangar na łodzie. 

Remek, który zauważył, że dziewczyna przygląda się widokowi za oknem, otworzył kluczem drzwi, do których była wręcz przyklejona.

-Spytaj się rodziców, czy mogę tu zamieszkać. -Powiedziała, oczywiście, w żartach i wyszła na zewnątrz. 

Chłopak się zaśmiał.

-Mógłbym zapytać, ale czuję, że jednak mieli by coś przeciwko. 

-Macie łódkę? -Wskazała w stronę hangaru.

-Mamy. Prawdopodobnie jeszcze całkiem dobrą. 

-Wy sobie tu widoki podziwiacie, a ja wszystkie bagaże musiałem wnosić do domu. -Na tarasie pojawił się Michał.

-Nie musiałeś. -Odparł Remek.

-Mogłeś mnie zawołać. Przecież wiesz, że bym ci pomogła. -Janka podeszła go przytulić. -Gdzie Snickers?

Jak na zawołanie, pies pojawił się obok nich. Merdał ogonem i obwąchiwał wszystko dookoła. Nagle zbiegł z tarasu i pobiegł w stronę jeziora. Cała trójka ruszyła za nim. Stanęli na pomoście, a gdy Remek nie patrzył, Michał pchnął go w plecy. Chłopak niczego się nie spodziewał, więc wylądował w wodzie. Kiedy się wynurzył Michał śmiał się już na całego. 

-Już nie żyjesz. -Powiedział, podpłynął do pomostu i pociągnął Michała za nogę. Po chwili obaj taplali się w wodzie jak małe dzieci. 

-Odsuńcie się, teraz ja! -Zawołała Janka, wzięła rozbieg i skoczyła na bombę do jeziora. 

Snickers też próbował do nich dołączyć, lecz tylko szczekał i piszczał, bo bał się spotkania z wodą.

Jeszcze parę miesięcy temu Janka uznałaby taką zabawę za kompletnie dziecinną i idiotyczną, a teraz sama w niej uczestniczy.

Ale zmieniła się, w jej życiu dużo się zmieniło; zyskała dawno utraconego przyjaciela; odnalazła swoje prawdziwe "ja" i już nie musi udawać kogoś, kim nie jest, a to wszystko za sprawą osoby, konkretnie chłopaka, którego kocha ponad wszystko i...

...który właśnie chlusnął jej w twarz dużą ilością wody.

-Aaa! -Krzyknęła, lecz szybko się zrewanżowała; zaczęła nieustannie chlapać wodą w jego stronę, aż w końcu zaczął uciekać. Popłynęła za nim, lecz nie mogła go dogonić. Nie przeszkadzało jej to jednak. Wiedziała, że gdy się wysuszą, on weźmie ją w swoje ramiona.


I TAK DOBRNĘLIŚMY DO KOŃCA OPOWIEŚCI.

NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE BĘDZIE AŻ TYLE WYŚWIETLEŃ !! WOW. DLA MNIE TO NAPRAWDĘ DUŻO ;)

BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE, GWIAZDKOWANIE, KOMENTOWANIE IIII....

...ZAPRASZAM DO MOJEJ KOLEJNEJ KSIĄŻKI pt: "Otwórz oczy", KTÓRA JUŻ JEST NA MOIM PROFILU. WEJŚĆ SOBIE I SPRAWDZIĆ! KONIECZNIE !!

NIEDŁUGO UKAŻE SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ.

NO. TO TYLE.

BAYOOO ^^ 😘😘😘


Gorzki Smak Szczęścia // M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz