Rozdział 19

532 42 8
                                    

-Au, nie tak mocno.

-Przepraszam. Ale sam chciałeś.

-Myślałem, że będziesz delikatniejsza.

-Jestem. To wcale tak bardzo nie boli.

-Ale już chyba więcej się na to nie zdecyduje.

-Nie marudź. Bo będzie boleć bardziej.

-Podła jesteś. Ale tak serio, to nie jest wcale tak źle.

-Nie gadaj tyle, bo nie mogę sie skupić.

-I jak idzie? -Podszedł do nich Adi - szef Janki i właściciel salonu tatuażu.

-Już kończę. -Janka na chwilę oderwała sie od pracy.

-Świetnie wyszło. Dużo sie przy mnie nauczyłaś.

-No. To mój pierwszy duży tatuaż. Mam nadzieje, że od tej chwili będę mogla obsługiwać więcej klientów?

-Zobaczymy. -Puścił jej oczko i odszedł.

Janka bardzo go lubiła. Ta praca to była dla niej sama przyjemność; lubiła to, co robi, w dodatku w studio była bardzo przyjemna atmosfera.

Teraz kończyła tatuaż na szyi Michała. Sam się zdecydował, nawet nie musiała go namawiać. W dodatku płacił za niego tylko połowę. Nie mógł nie skorzystać, a Janka mogła się wykazać i sprawdzić, jak wyjdzie jej tatuaż, na którego zrobienie potrzebne będzie kilka sesji. Teraz musiała przyznać, że całkiem nieźle.

-Dobra, gotowe. -Oznajmiła w końcu. Sprzątając stanowisko, objaśniła Michałowi zasady prawidłowego obchodzenia sie z nowym nabytkiem przez najbliższe kilka dni.

-Spoko, przecież będziesz mnie pilnować i mi o tym przypominać co pięć minut. -Zaśmiał się.

-Ha ha, bardzo śmieszne. Ale wiesz, ty juz prawie u mnie mieszkasz. Zauważyłeś?

-Tak. Ale moi rodzice nie i niech tak na razie zostanie. -Nagle zmienił temat. -W sobotę u Remka jest domówka. Wpadniemy, prawda?

-W sobotę? Ale ja w niedziele idę do pracy...

-Nie idziesz. Załatwiłem dla ciebie wolne. -Uśmiechnął się, dumny z siebie.

-Poważnie? Adi sie zgodził?

-A dlaczego nie?

-No, bo...ostatnio dał mi tydzień wolnego...

-Wiec jeszcze jeden dzień nie zrobi mu różnicy.  

-Ech..., lubię imprezy, ale tam pewnie będzie tyle osób ze szkoły...

-Tak, wiem, miałaś sie nie angażować w żadne znajomości, ale to bylo zanim mnie poznałaś.

-No, tak, ale...

-Proszę. Zgódź sie. Bo klęknę na kolana i będę błagał.

-Da spokój. Nie musisz. Po prostu chodzi o to, że twoi kumple...no, nie lubią mnie.

-Ale chyba sie tym nie przejmujesz?

-No..., troche jednak tak...

-Janka. Nie masz sie czego obawiać. A poza tym, Remek sam powiedział, żebym wpadł z tobą.

-Poważnie? Jakoś ci nie wierze...Ostatnio w szkole się tak dziwnie mi przyglądał.

-Ale z nim pogadałem. Poznacie się, to zobaczy jaka jesteś naprawdę.

-No, dobra. Niech ci będzie. O której to wszystko się zaczyna?

-Jeszcze nie wiem. Pewnie jakoś koło dwudziestej. Tak jak zawsze. Dziękuję, że się zgodziłaś. -Chwycił ją za ręce.

 -W końcu trzeba wyjść kiedyś z domu. -Uśmiechnęła się.


-I w co ja sie ubiorę? -Powiedziała Janka, gdy otworzyła szafę.

Było sobotnie późne popołudnie, przed chwilą wróciła z pracy i od imprezy u Remka dzieliło ją kilka godzin.

Zaczęła przyglądać sie swoim ubraniom. Nie miała ich wiele, większą część w czarnych kolorach. Nie zależało jej specjalnie na tym, by zachwycić wszystkich swoim wyglądem, lecz nie chciała też ubrać się tak, jak ubiera na co dzień. Stwierdziła, że powinna zrobić dobre wrażenie, żeby kumple Michała się nie zrazili, gdy tylko przekroczy próg mieszkania. Chciała zostać zaakceptowana właśnie dla niego. Nie powinien wybierać miedzy nią a kolegami, z którymi znacznie nadwyrężył kontakty odkąd zaczęli sie spotykać.

Wybrała swoją wieczorną stylizacje już w piętnaście minut. Zdecydowała się ubrać ciemnoczerwoną sukienkę bez ramiączek z rozkloszowanym dołem, jedyną jaką posiadała, ponieważ nie jest to jej ulubiona część garderoby, do tego jej ulubiony gorset w czarnym kolorze. Na zewnątrz na pewno będzie zimno, stwierdziła, więc narzuci na ramiona czarną skórzaną kurtkę. Buty, oczywiście, glany, ponieważ innych nie posiada - nie licząc dwóch par trampek, dziurawych martensów i jakichś jeszcze, elegantszych, lecz one w ogóle jej się nie podobały. Ubierze jeszcze cienkie, postrzępione rajstopy, zrobi makijaż, uczesze włosy. I właściwie może wtedy wychodzić.

Impreza oficjalnie zaczynała sie o dwudziestej, tak, jak przypuszczał Michał. Dlatego pół godziny przed ósmą Janka była już gotowa. Michał zjawił się niedługo potem. Początkowo mieli jechac samochodem, bo Janka zarzekała się, że nie będzie pić alkoholu, lecz ostatecznie stwierdzili, że wiadomo jak to bywa na imprezach i na pewno oboje sie czegoś napiją. Dlatego pojadą autobusem, zresztą aż tak dalekiej drogi nie mieli do przebycia.

-Jestem! -Usłyszała Janka, robiąc ostatnie poprawki w makijażu.

-W łazience! -Odkrzyknęła, zakręciła tusz do rzęs i odłożyła go na umywalkę.

-Wow... -Powiedział tylko to jedno słowo, gdy stanął w drzwiach.

-Co? Nie spodziewałeś się mnie w sukience. -Uśmiechnęła się.

-Właściwie to...no, masz racje. Ale pięknie wyglądasz. Wszyscy będą mi zazdrościli.

-No, na to bym za bardzo nie liczyła.

-Poczekaj. -Chłopak zatrzymał ją w progu, gdy chciała wyjść. Niespodziewanie przytknął swoje usta do jej ust, a Janka odskoczyła i od razu spojrzała na swoje odbicie w lustrze.

-Głupku, rozmazałeś mi szminkę! -Krzyknęła, a Michał tylko sie zaśmiał.





Gorzki Smak Szczęścia // M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz