Rozdział 2

178 14 7
                                    


- Maddie, Maddie - ktoś próbował mnie obudzić szarpiąc delikatnie za ramię.

- Jeszcze 5 minut - wymamrotałam i obróciłam się na drugi bok, plecami do żywego budzika.

- Maddie, daj spokój, jest już po 10:00 - powiedział z irytacją Luke.

- Myhym - mruknęłam i otuliłam się szczelniej kołdrą, bo nagle znowu zrobiło mi się zimno. Wręcz lodowato.

Luke westchnął. Zawsze przegrywał z moim charakterem śpiocha i zazwyczaj odpuszczał.

- Maddie - spróbował jeszcze raz.

- Spadaj - mruknęłam.

- Maddie - powtórzył z naciskiem.

- Tak, to moje imię - powiedziałam w półśnie.

- Maddie, na prawdę musimy porozmawiać - głos Luka stał się nagle bardzo odległy i przede mną rozciągnął się piękny krajobraz łąki na tle lasu. Po środku stał wielki dom, podobny do zamku. Ruszyłam w jego stronę i w miarę jak się zbliżałam słońce chowało się coraz bardziej za chmurami, śpiew ptaków cichnął, a wiatr mocniej szarpał korony drzew. Kiedy stałam przed schodami wejściowymi słońca już w ogóle nie dało się zobaczyć, a jedynym dźwiękiem był szelest liści. Wiatr targał moimi włosami we wszystkie strony. Naciągnęłam rękawy turkusowej bluzy bez zamka za palce i zarzuciłam kaptur na włosy. Stałam tam i po prostu patrzyłam się na ten dom. Nawet do głowy mi nie przyszło żeby wejść po kamiennych schodach i zapukać do starych, potężnych, drewnianych drzwi, z których złaziła czarna farba ukazując pod spodem brązowe drewno. Nagle one same uchyliły się z przeraźliwym skrzypnięciem. Rozglądnęłam się, ale wciąż stałam w miejscu. Rozległo się drugie przeraźliwe skrzypnięcie, a za nim trzecie. Drzwi, które cały czas obserwowałam, nie ruszyły się. Rozglądnęłam się znowu i zrozumiałam, że to nie odgłosy stąd. Nagle uświadomiłam sobie, że to sen i wzdrygając się otworzyłam oczy. Nade mną stał Luke ze skrzypcami opartymi na ramieniu (nie o brodę - jak powinno się to robić) i z zawziętością wodził po nich smyczkiem. Kiedy gra na nich Kate słodkie dźwięki rozchodzą się po całym domu, tak jakby grał na nich mały aniołek (przynajmniej teraz, kiedy wreszcie nauczyła się grać). Lecz kiedy Luke trzymał je w rękach przypominają instrument szatana. I wydają diabelskie dźwięki. Zakrywam uszy poduszką i zamykam oczy. Luke przestał piłować skrzypce i wrzesnął bezsilnie:

- Maddie!

Zignorowałam go i ułożyłam się wygodniej. Nagle wszystko ucichło. Poszedł sobie? Uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle poczułam, że ktoś zsunął ze mnie kołdrę. Jęknęłam i podniosłam się. Oczy miałam zlepione snem, więc widziałam tylko koniec kołdry między moimi stopami. Znowu zrobiło mi się zimno. Pociągnęłam kołdrę i ułożyłam się na boku. Nagle poczułam zimny dotyk na ramieniu. Przeszył mnie dreszcz.

- Luke, zabieraj te zimne łapska - mruknęłam i dotknęłam swojego ramienia. No właśnie, ramienia. Nie było tam żadnej dłoni. Obróciłam się na drugi bok i mrugam. Nikogo tam nie było. - Luke!

- Czego?! - usłyszałam z dołu.

- Nic! - odpowiedziałam.

Usłyszałam jak wbiega po schodach.

Cholera.

- Maddie - wpadł do pokoju - jeśli wreszcie się obudziłaś...

- Nieprawda! - krzyknęłam i podrywając kołdrę do góry obróciłam się plecami do niego krzycząc - Jeszcze śpię!

- Maddie - urywał - Czemu tu jest taki zimno?

- Nie wiem - mruknęłam.

- Maddie, musimy porozmawiać - powiedziałam poważnym tonem.

Milczałam.

- Gdzie wczoraj byłaś?

- Ja... - zaczęłam się jąkać.

- Mów prawdę - zażądał.

- Ja... byłam...

- Gdzie? - zniecierpliwił się.

Nagle opamiętałam się. Nie musiał wiedzieć.

- Nie ważne - mruknęłam i odrzuciłam kołdrę.

- Maddie! - krzyknął pochylając się nade mną - Powiedz mi gdzie, do cholery, byłaś?

- Nie jesteś moją matką! - krzyknęłam.

Wyprostował się przygryzając dolną wargę.

- Masz rację - powiedział spokojnie - Nie jestem. Jestem tylko twoim głupim bratem, który próbuje zastąpić ci rodziców.

Spochmurniałam.

- Próbujesz zastąpić mi rodziców? - zapytałam odpędzając łzy z oczu.

- Jestem twoim starszym bratem - uśmiechnął się delikatnie bez cienia szczęścia - Rodzice chcieliby wiedzieć, gdzie byłaś.

Zrozumiałam co próbował ugrać. Uderzyłam go w ramię.

- Cham! - krzyknęłam - Próbujesz wyciągnąć ode mnie informacje gadką o rodzicach? - niestety, nie udało mi się pohamować łez, spłynęły mi po policzkach.

- Maddie... - zaczął skruszony.

- Jesteś moim bratem, ty najbardziej powinieneś wiedzieć, jak to boli - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.

Zaklinaczka Duchów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz