Rozdział 11

89 5 1
                                    

- Maddie – usłyszałam za sobą cichy głos Alice.

Obróciłam się w jej stronę, ale jedyne co udało mi się wykrztusić to:

- Hm?

- Ja... P Przepraszam. Za to co mówiłam. I... przykro mi. Słyszałam i cholernie mi przykro. Mam ochotę przywalić mu w tę śliczną buźkę.

- Nie tylko ty - powiedziałam tak cicho, że mogła tego nawet nie słyszeć - Ja też przepraszam. Nawet nie pamiętam o co byłam zła - dodałam.

Alice wypuściła powietrze ustami i rzuciła mi się na szyję.
-Chodź, wszyscy się gapią.

Złapała mnie za rękę i poprowadziła do damskiej łazienki.

- To niewybaczalne – zaczęła marudzić – To co ci zrobił. To nie twoja wina...

- Przestań – poprosiłam.

- Dobra, dobra – wyciągnęła z torby tusz do rzęs i podeszła do lustra – Naprawdę tego nie chciałaś?

- Nie o to chodzi – mruknęłam, zastanawiając się czy powiedzieć jej o dziewczynce i tym upośledzonym gościu – Ja... coś zobaczyłam...

- Co? Waszą przyszłość? Dzieci były brzydkie, dlatego zwiałaś? – zażartowała, a ja prawie się uśmiechnęłam.

- Nie... – w końcu się zdecydowałam – Zobaczyłam małą dziewczynkę, tuż za jego plecami.

- Siostrzyczka? Obściskiwaliście się przy małym dziecku? – prychnęła Alice z wielkim uśmiechem na ustach.

- On jej nie widział.

Dziewczyna natychmiast spoważniała i zmierzyła mnie wzrokiem.

- Masz gorączkę? – zapytała przykładając wierz dłoni do mojego czoła.

- Nie – odepchnęłam jej rękę – I nic nie brałam – uprzedziłam jej kolejne pytanie.

- O mój Boże – szepnęła – Myślisz o tym samym co ja?

Alice była z pozoru typową nastolatką, ale tylko ja wiedziałam, że pod tą skorupą kryje się świruska na punkcie zjawisk nadprzyrodzonych i teorii spiskowych.

- Myślisz, że to był duch? – dodała, kiedy milczałam.

- Nie wiem – odpowiedziałam szczerze – Ale to nie wszystko...

- Jest ich więcej? – jej źrenice rozszerzyły się, prawie zakrywając zielone tęczówki.

Opowiedziałam jej o całym zajściu w mieszkaniu Diego, a potem o wszystkich sytuacjach z panem Wisząca Ręka, jak go nazwała Alice, a potem jeszcze o tym chłopaku przy automacie.

- Obłęd – stwierdziła, kiedy wychodziłyśmy z łazienki.

- Wcale nie – zaprzeczyłam – Śmiertelnie się ich boję. A w szczególności tego z domu. Pojawia się od tak i bum - leci mi krew z nosa.

Alice objęła mnie ramieniem.

- Jakoś się go pozbędziesz. Albo cię opęta. W „Obecności" tak było. Pojawiała się znikąd i opętała...

- Alice! – krzyknęłam – Nie mam zamiaru tego słuchać. To jest poważny problem. Poza tym, spóźniłyśmy się na matmę. I teraz wytłumacz Wiedźmie dlaczego.

- Spokojnie, ja będę gadać, a ty stój i się ładnie uśmiechaj – poleciła sięgając do klamki.

***

Matematyczce niezbyt chciało się wierzyć w historyjkę o zgubionym podręczniku, więc za karę miałyśmy cztery dodatkowe zadania domowe. Na Alice nie zrobiło to wrażenia – urodzony geniusz, ale miałam ochotę rzucić w nią piórnikiem. W Alice też.

Zaklinaczka Duchów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz